Nie będę się tym razem bawił w przydługie wstępy. Niech każdy się o tym dowie – Amy Schumer jest zajebista. Moja pierwsza styczność z jej osobą nie należała do najprzyjemniejszych, co poskutkowało kilkumiesięczną terapią u psychologa i bardzo kiepskim nastawieniem przed najnowszym filmem z nią w roli głównej. Posypuję głowę popiołem – zarówno Jestem taka piękna!, jak i sama Amy Schumer to dwa pierwiastki, które były i nadal są bardzo potrzebne dzisiejszemu światu.
Wiele osób pewnie zareagowało podobnie do mnie, gdy ujrzało plakat recenzowanego tu tytułu. No bo jak to, Amy Schumer i bycie atrakcyjną? Przecież nie takie są standardy piękna! Aktorka jest jednak ponad to; autoironia, duża dawka dystansu do samej siebie i – jak głosi hasło reklamowe filmu – wyzbycie się kompleksów charakteryzuje nie tylko samą Schumer, ale także większość (jeśli nie wszystkie) produkcje z jej osobą. O ile w Wykolejonej oraz Babskich Wakacjach jakoś mi to nie grało, tak w Jestem taka piękna ma niesamowicie pozytywny wydźwięk.
Zobacz również: OSCARY 2022 – CODA najlepszym filmem, ale to Will Smith skradł całe show…
Fabuła kręci się wokół Renee, zakompleksionej, nieśmiałej dziewczyny, marzącej o byciu piękną. Pewnego dnia, Renee uderza się w głowę i traci przytomność, a gdy się budzi… czuje się niezwykle atrakcyjną kobietą. Produkcja oryginalnością raczej nie grzeszy, bo bazuje na dobrze znanych schematach; sprawdzone rozwiązania z innych produkcji z gatunku zostały po prostu dopasowane do realiów tej opowieści. I choć można by pomyśleć, że – jak na komedię przystało – humor będzie grał pierwsze skrzypce, a historia będzie pozbawiona głębszego dna, to tak wcale nie jest.
Oczywiście aspekt komediowy stanowi ważny element I Feel Pretty, i dostarcza widzowi zaskakująco udane gagi z tymi nieco mniej trafionymi, jednakże ustępuje on miejsca jednej rzeczy – przekazowi, jaki niesie ze sobą film. Renee nie przechodzi żadnej transformacji jeśli chodzi o swój wygląd. Nie zaczyna się malować, nie zmienia fryzury ani nie przechodzi na szybką dietę. Ona tylko (i aż) porzuca bariery, jakie sama sobie postawiła wraz z (na pewno nieocenioną) pomocą społeczeństwa wyznaczającego standardy piękna. W swoim życiu miałem styczność z niejedną przedstawicielką płci żeńskiej, gnębioną przez urojone kompleksy. Być może dlatego właśnie Schumer wraz z jej nowym filmem tak bardzo mi zaimponowali. Podejście, jakie prezentuje Jestem taka piękna do tematu kompleksów czy akceptacji siebie, jest bardzo świeże i godne wszelkich pochwał.
Zobacz również: Pies – recenzja filmu. Ale to miała być komedia, halo
W świecie, gdzie o wiele za dużą rolę odgrywa wygląd zewnętrzny i atrakcyjność, Aby Kohn i Marc Silverstein na spółkę z Amy Schumer wykrzykują, że tak nie musi być. Jestem taka piękna nie jest dziełem wybitnym ani przełomowym, ale jest filmem jak najbardziej potrzebnym, który – mam nadzieję – otworzy oczy niektórym osobom, pomagając im wyeliminować urojone kompleksy. Zaraża pozytywną energią i okazuje się być niezwykle wartościową produkcją. Dziewczęta wciąż wmawiające sobie, że nie jesteście piękne – marsz do kin!