Diablo. Wyścig o wszystko – recenzja filmu. Bardzo pozytywne zaskoczenie

Przełożenie zagranicznych – mowa tu zwłaszcza o zachodnich – koncepcji filmowych na polski grunt bywa w swych owocach często przedsięwzięciem niefortunnym. Ci, którzy nadal walczą z traumą po obejrzeniu takiej Kac Wawy, wiedzą o czym tu mowa. Kino wyścigowe w Polsce czekało na kogoś, kto wypłynie na jego dziewicze wody we właściwy sposób. Otworzy dotąd zamknięte wrota i posłuży za wzór. Tego niełatwego zadania podjął się Michał Otłowski (Diagnoza, Jeziorak), efektem czego jest Diablo.

Głównym bohaterem jest Kuba, który – przygarnięty przez ciotkę – stara się wiązać koniec z końcem i zgromadzić pieniądze na operację młodszej siostry. Źródłem jego dochodu jest praca dostawcy jedzenia. Ponadto potrzeba szybkiego zarobku i miłość do czterech kółek skłania go do udziału w nocnych wyścigach ulicami Warszawy. W dzień przemierzając miasto niepozornym skuterem, nocą pędząc czerwonym Mustangiem, stara się uratować siostrę. Wszystko zmienia spowodowana awarią silnika przegrana wyścigu z Krisem, który doceniając jego umiejętności, postanawia zafundować mu mechanika. Tak Kuba poznaje Ramsa (znany ze Ślepnąc od świateł Jacek Beler), który staje się jego furtką do lepszej przyszłości. Chłopak rozpoczyna pracę jako kierowca u Maxa (Rafał Mohr) i szybko zjednuje sobie sympatię chlebodawcy. Kwalifikuje się do wyścigu Diablo, którego stawką są wielkie pieniądze.

Zobacz również: Glass – recenzja filmu. Pierwsze, wielkie rozczarowanie 2019 roku

Diablo

Fabuła Diablo poprowadzona jest w taki sposób, iż widz jest ciekaw tego, co czeka za rogiem – nawet mimo swej miejscami przewidywalnej struktury. To wprawdzie kino pościgów, strzelanin i wybuchów, ale znalazło się sporo miejsca na dramaty bohaterów, ich problemy czy zawiązywanie relacji. Historia angażuje, a to w dużej mierze zasługa aktorów występujących w produkcji. Otłowskiemu udało się stworzyć mieszankę idealną, składającą się ze starych wyg rodzimej kinematografii, jak i ze świeżaków, dopiero pracujących na swoje nazwisko. Pierwsze skrzypce gra tu Tomasz Włosok, przyszłość (a może już teraźniejszość?) polskiego kina. Po raz kolejny udowadnia, że ma ogromny talent, zaś jego bohater momentalnie wzbudza sympatię u oglądających.

Na duże brawa zasługuje również Cezary Pazura (mam nadzieję, że dzięki Pitbullowi oraz Diablo na dobre przerwał passę kiepskich występów), bardzo energiczny występ Rafała Mohra i nieco przerysowany, ale wciąż interesujący Mikołaj Roznerski. Kobiety w tym filmie niestety nieco zawodzą. Katarzyna Figura pojawia się tylko w jednej scenie, Agata Włodarczyk nie ma za dużo mówionej roli i przede wszystkim wygląda, a Karolinę Szymczak zdecydowanie było stać na więcej. Za to fani występów gościnnych będą wniebowzięci. Janusz Chabior, Cezary Żak, Mirosław Zbrojewicz i deser – ale to proponuję sprawdzić oglądając film. Do samego końca. Mojego albo jej.

Diablo

No dobrze, fabuła fabułą, ale od zarania tego projektu, mówiło się o polskich Szybkich i Wściekłych – sceny z samochodami wypadają naprawdę nieźle. Nie są może tak ekscytujące jak w hollywoodzkich produkcjach, ale przyjemnie ogląda się samochodowe pojedynki na polskich drogach. Dużą rolę w takich scenach gra dźwięk oraz montaż i o ile ten pierwszy czynnik sprawdza się świetnie, drugi powinien być o wiele bardziej dynamiczny. Efekty specjalne niestety sprawdzają się raczej przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo, ale to i tak miła odmiana, zobaczyć jakiś wybuch w polskim filmie, a nie – dla przykładu – kolizję samochodu z kartonami.

Bolączek w Diablo jest znacznie więcej. Bo to nie jest film perfekcyjny, nienagannie zrobiony i bardzo dobry, nie. To niejako produkcja pionierska i eksperyment, który w mojej opinii wyszedł nadspodziewanie dobrze, a co ważniejsze, daje dobre podwaliny na przyszłość. Drugi plan trochę kuleje, scenariusz zawiera kilka uproszczeń i nielogicznych rozwiązań, a wątek miłosny zdecydowanie nie wykorzystuje potencjału, jaki ze sobą niesie. Wciąż, mimo tych kilku minusów, Otłowski ze swoim Diablo wychodzi obronną ręką i dostarcza dobre kino samochodowe, które w Polsce dopiero raczkuje.

Diablo

Diablo. Wyścig o wszystko okazuje się bardzo pozytywną niespodzianką i filmem, jakiego w polskiej kinematografii jeszcze nie było. Wzbudza niesamowity apetyt na część drugą, szczególnie, że bohaterowie naprawdę wzbudzają sympatię i trudno im nie kibicować. Niestety, w Internecie widać tendencję do hejtowania tego filmu jeszcze przed seansem. Może to wina nie najlepszego trailera, dość słabego marketingu lub uprzedzeń Polaków do przenoszenia amerykańskich pomysłów na nasz grunt. Ale dajcie Diablo szansę, a gwarantuję, że się nie zawiedziecie. To całkiem niezły film, mający potencjał na jeszcze lepszą część drugą. Jeśli możecie przymknąć oko na nadludzkie wyczyny Vina Diesla w Szybkich i Wściekłych, zróbcie to samo podczas tych niewielu przesadzonych scen w Diablo, a zapewniam, że będziecie się dobrze bawić.

OCENA: 6.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze