Kącik komiksowy #1 – Dom Pokuty, Kosz pełen głów, Snow Blind

W tym kąciku znajdziecie mini recenzje komiksów, o których za bardzo nie umiem się rozpisać, ale o których warto coś powiedzieć. Dziś w odcinku szalona laska od Chrzonka, girl-power horror i thriller, mogący śmiało nosić nazwę Rodziny się nie wybiera.


DOM POKUTY


Chrzonek kupił mi na urodziny dwa komiksy. Potworna Kolekcja, o której na pewno jeszcze przeczytacie na tym portalu oraz Dom Pokuty. Jakoś tak się stało, że grudniowa premiera Domu kompletnie mnie ominęła. Popatrzcie na tę okładkę. Czy to nie jest cudo? Psychiczna laska, z jej oczu leci krew, w jednej dłoni trzyma młotek, a w drugiej pewnie coś gorszego. Za nią – krwawa aura i postacie z zamazanymi twarzami. Pod nią – cokolwiek to jest, wygląda cholernie niepokojąco. Szkoda więc, że samej treści komiksu daleko do poziomu okładki.

Zobacz również: Sandman Uniwersum. Lucyfer: Diabelska komedia, tom 1 – recenzja komiksu. Piekielna historia prosto z otchłani

Historia opowiada o bezwzględnym mordercy, Warrenie Pecku, który trafia w gości do tajemniczego domu Pani Winchester. Kobieta wierzy, że wynalazek jej teścia – karabin Winchester – przyniósł na ich rodzinę klątwę, a jedynym sposobem, by uciec od żądnych jej życia duchów, jest nieustanna budowa swego domu. Co ciekawe, historia ta zdarzyła się naprawdę. No, może nie kropka w kropkę z komiksową wersją, ale rzeczywiście żyła sobie wdowa po Panu Winchesterze, która wierzyła w klątwę i nieustannie, przez 38 lat (!!!) przebudowywała swój dom. Dom ten można zresztą podziwiać po dziś dzień w Kalifornii.

Domu Pokuty daleko do chały, ale… Nie, w sumie nie tak daleko. Czyta się go bardzo ociężale. Powody są dwa. Raz – ślamazarne tempo. Po takiej historii, jeszcze opartej na faktach, spodziewałem się czegoś znacznie ciekawiej zrealizowanego. Autor scenariusza – Peter Tomasi, znany ze swoich dokonań z DC – postanowił oprzeć historię Pani Winchester na motywie odkupienia grzechów i ucieczki przed demonami przeszłości. Scenariusz ma ten sam problem co rysunki w komiksie – ma momenty świetne, ale to dosłownie kilka krótkich scen w morzu nijakości. Ot, Tomasi przeczytał o Pani Winchester, doszedł do wniosku, że napisze o tym komiks, ale w trakcie pisania zorientował się, że nie wie co dokładnie chce osiągnąć. Dlatego mamy 160 stron komiksu, który dąży do niczego, a ostatnie strony to wielkie deus ex machina.

Zobacz również: Resident Alien, tom 1 – recenzja komiksu. Lekarz, detektyw i… kosmita?

Ważniejszym problemem jest brak postaci, z którymi można sympatyzować. Wiadomo, niektóre historie są stworzone tak, aby czuć niechęć do głównych bohaterów, ale mimo wszystko znajduje się w nich coś, co można lubić. W komiksie o Pani Winchester nie umiem powiedzieć dosłownie nic o postaciach i ich cechach. Są mi absolutnie obojętne, co w połączeniu z do niczego niedążącą fabułą Domu Pokuty daje w efekcie męczącą i nudną lekturę. Dzięki Chrzonek!

OCENA: 4.5/10


Scenarzysta: Peter J. Tomasi
Ilustrator: Ian Bertram
Tłumacz: Marceli Szpak, Piotr Czarnota
Wydawca: KBOOM
Liczba stron: 176
Typ oprawy: twarda
Cena okładkowa: 89 złotych
Data premiery: 7 grudnia 2020


KOSZ PEŁEN GŁÓW


Kosz Pełen Głów to pierwsza opowieść grozy spod szyldu Hill House Comics, kolaboracji syna Stephena Kinga – Joe Hilla z DC. Tak, też jestem zdumiony, że King ma syna. W ramach cyklu ma ukazać się pięć komiksów – obok omawianego Kosza, swą premierę miała już także Rodzina z domu dla lalek, a w połowie czerwca zagłębimy się w Toń.

Zobacz również: Bloodborne, tom 1: Śmierć Snu – recenzja komiksu

W przeciwieństwie do Domu Pokuty, Joe Hill pędzi z fabułą na złamanie karku. I robi to wyśmienicie, a nader wszystko inteligentnie. Bo nawrzucać akcji, to każdy głupi umi – ale żeby przy tym jeszcze w interesujący sposób pchać fabułę do przodu, wciągając w historię czytelnika? No to koleeeeego…

Akcja ma miejsce na Brody Island w stanie Maine w 1983 roku. June Branch przyjeżdża do swojego chłopaka, Liama – praktykanta w miejscowej policji. Sprawy jednak przybierają złego obrotu, gdy zbiegli więźniowie porywają chłopaka, a jeden z nich zostaje sam na sam z June. Dziewczyna jednak tanio skóry nie sprzeda – chwyta znalezioną, zabytkową broń i… No, skądś tytuł w końcu się wziął.

Zobacz również: Lovecraft a filmy – trzy ekranizacje, na które warto zwrócić uwagę

Moje wyczulenie na punkcie przemycania do dzieł popkultury polityki i tematów społecznych trochę przy lekturze Kosza pełnego głów dało o sobie znać. I łudzę się, że to tylko i wyłącznie moje spier*olenie, ale skoro ojciec Joe Hilla lubi dać wyraz swym liberalnym poglądom, to może jabłko pada niedaleko od jabłoni. Niemniej – powtarzam, nie znam twórczości Joe Hilla, także jeśli ktoś coś wie na ten temat, to zapraszam do komentowania. Mianowicie komiks okazuje się być bardzo pro girl power i anty man privilege. No, ale zostawiam to do oceny wam, czy rzeczywiście tak jest.

Komiks jest krwawy, nie daje ani minuty wytchnienia, a przy tym jeszcze nie raz i nie dwa weźmie czytelnika z zaskoczenia. Podeszła mi również kreska – bardzo lubię ten styl, kojarzy mi się z klasycznym, amerykańskim komiksem. Czekam na kolejne opowiadania z cyklu Hill House Comics!

OCENA: 8/10


Scenarzysta: Joe Hill
Ilustrator: Leomacs
Tłumacz: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont
Liczba stron: 184
Typ oprawy: twarda
Cena okładkowa: 69.99 złotych
Data premiery: 20 stycznia 2021


SNOW BLIND


Zmieniamy trochę klimaty i po dwóch horrorach, czas na thriller. Teraz komiks, który w niedługim czasie doczeka się ekranizacji (z tym przystojniejszym z rodzeństwa Gylenhall), a o którym za wiele do powiedzenia w sumie nie mam. Ale warto coś o Snow Blind mimo wszystko napisać. Na przykład to, że ojciec głównego bohatera wygląda jak Ron Swanson.

Zobacz również: Poprawność polityczna właśnie osiągnęła następny level

Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu nie byłem fanem komiksów. Mnie, wychowanemu na filmach i grach, zwyczajnie przeszkadzało, że w większości komiksów, po które wtedy sięgałem na spróbowanie, akcja bardzo często była okropnie przyśpieszana. Wiecie, 3-4 akty powolnego budowania historii, by w piątym nagle wszystko rozwiązać na dwóch stronach, ot tak, całkowicie z dupy. Dziś jestem dumnym posiadaczem całkiem pokaźnej kolekcji komiksów i powiedziałbym nawet, że to obecnie moja druga największa – po grach – pasja. Ale przy lekturze Snow Blind doświadczyłem PTSD. Bo to tak ciekawa i dobra historia, rozwiązana w tak nieciekawy i zły sposób…

Snow Blind zabiera nas na Alaskę. Mieszka tam młody chłopak imieniem Teddy. Pewnego dnia odkrywa tajemnicę swoich rodziców – należą oni do Programu Ochrony Świadków. Bum. Czy to nie jest intrygujący, oryginalny koncept? No cóż – rozwiązanie scenariusza pozostawia wiele do życzenia. Jeden dodatkowy rozdział może załatwiłby sprawę i zniwelowałby wrażenie pośpiesznej końcówki. Liczę, że ekranizacja mnie w pełni usatysfakcjonuje, bo potencjał jest ogromny i Snow Blind zwyczajnie zasługuje na udaną adaptację.

Za rysunki odpowiada Tyler Jenkins, znany i ceniony za między innymi Grass Kings, które wisi mi na liście must have komiksów już od jakiegoś czasu. Bardzo charakterystyczna kreska i dodająca +100 do klimatu – ach i och. Jakość dobra, cena dobra – warto ze Snow Blind się zapoznać, nawet mimo niezbyt satysfakcjonującego zakończenia.

OCENA: 7/10


Scenarzysta: Allie Masters
Ilustrator: Tyler Jenkins
Tłumacz: Maciej Muszalski
Wydawca: Non Stop Comics
Liczba stron: 112
Typ oprawy: twarda
Cena okładkowa: 54 złote
Data premiery: 10 października 2019

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze