Loki – pierwsze wrażenia o serialu

Po seansie dwóch pierwszych odcinków na myśl nasuwają się już pewne wnioski i spostrzeżenia. Koń, jaki jest, każdy widzi, a jaki jest serial Loki? O tym w niniejszym artykule!

Oglądając zapowiedzi serialu, wyczekując jego premiery, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony – oto coś na co czekaliśmy bardzo długo. Widząc ujęcia gdzie Loki okazuje się być D. B. Cooperem dostałem namiastkę czegoś, czego pragnąłem już bardzo długo – połączenie Lokiego i Nocnego Recepcjonisty, na swój sposób. I nie chodzi tylko o charakteryzację, a sam vibe serialu – Loki, Bóg Kłamstwa staje się współpracownikiem tajnej, mocno  sformalizowanej agencji stojącej na straży właściwej osi czasowej! Takiego połączenia jeszcze nie było. Byłem nawet milej zaskoczony zauważywszy stylizację siedziby głównej TVA (co z kolei przypomina mi nieco High-Rise, gdzie również grał Hiddleston i charakter otoczenia również przypominał okolice pierwszej dekady drugiej połowy ubiegłego stulecia).

Zobacz również: Jeden gniewny człowiek – recenzja filmu. Nie zadzieraj ze Stathamem

Gdy w końcu doczekaliśmy się pierwszego odcinka – byłem pod niemałym wrażeniem. Zachwycił mnie prawie tak samo jak na to liczyłem. Mieliśmy w nim kuźnię antybohatera i mały Poradnik jak być dobrym dla leniwych. Chodzi oczywiście o wewnętrzną przemianę Lokiego, który z głównego złego z pierwszych Avengersów staje się antybohaterem, obserwuje to co miało nadejść – dalsze losy swoje i swoich bliskich.

Te same dni, te same sny, cokolwiek robisz

Pojawia się tu motyw predestynacji – każdemu pisana jest konkretna, jedyna słuszna oś zdarzeń. I to rodzi pytania – co powinno stać się z Lokim po tym jak skończy współpracę TVA (o ile to właśnie po ich stronie stanie…)? I co ważniejsze – czy każda istota jest skazana na swoje przeznaczenie jak w greckiej tragedii? Pojawiły się poruszające słowa, które można parafrazować jako urodziłeś się, żeby być złym i nic tego nie zmieni. To zdaje się w szczególny sposób poruszać superbohatera zaraz przed tym, gdy przyznaje się, że bycie złym to tylko iluzja słabego i porzuconego małego człowieka.

fot. kadr z serialu Loki (2021)

A jak jest z samym wyglądem? Kadry w pierwszym odcinku mnie po prostu zachwyciły. To miła odmiana po WandaVision (bo ileż serialu można uciągnąć samą tylko zabawą formą), a nawet po Falconie i Zimowym Żołnierzu, którzy byli już lepsi, ale wciąż mnie nie zachwycili. W Lokim przedstawienie rzeczywistości przypomniało mi trochę produkcję Legion – dość oryginalny sposób prezentacji świata i piękne, bawiące się kolorami ujęcia. Tylko kategoria wiekowa pewnie wprowadza trochę ograniczeń, aby miało to podobną dla Legionu soczystość. Ale cóż – na wyższej kategorii wiekowej Disney mniej by zarobił…

fot. kadr z serialu Loki (2021)
Dobrze zaczął, póki co nie skończył należycie…

Nie bez powodu nie wspominałem o drugim odcinku serii, bo ten nieco ostudził moje emocje. O ile w pierwszym otrzymujemy Lokiego, który czuje, zmienia się, a całe tło wydarzeń pulsuje życiem, o tyle drugi… Drugi odcinek to raczej odgrzany z mikrofalówki fastfood. Nie ma w tym odcinku nic, co w jakiś sposób zapadłoby w pamięć. Miło ogląda się Owena Wilsona i Toma Hiddlestona razem na ekranie, ale to nie wystarczy. Co warto zaznaczyć – to odcinek, w którym poznajemy Złego Lokiego (a raczej Złą Loki…). Myślałem, że wejście złola będzie mocniejsze, bardziej charakterne. Chociaż nie było złe, to i tak pozostawiło mnie niepocieszonego. A byłem naprawdę żywo zaintrygowany momentem zaprezentowania żeńskiej wersji Lokiego.

fot. kadr z serialu Loki (2021)

Tak więc podsumowując – pierwszy odcinek emocjonujący, ciekawy, potrafiący zabawić; drugi za to znacznie zwolnił i nie wykorzystał strategicznych momentów, by wywrzeć wrażenie na widzu. Ale kto wie? Może to cisza przed burzą w trzecim odcinku serii? Na to skrycie liczę, bo Loki to serial o sporym potencjale!

Ilustracje wprowadzenia: kadr z serialu Loki (2021)
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze