Kosmiczna Odyseja – recenzja komiksu. Darkseid i przyjaciele

Kosmiczna Odyseja, czyli opowieść, której zabrakło w Uniwersum DC według Mike’a Mignoli, doczekała się osobnego wydania w ramach serii DC Deluxe.

Po 20 latach oglądania filmów, seriali i grania w gry, nic dziwnego, że w końcu przerzuciłem się na inne rejony popkultury. Od roku namiętnie kupuję, czytam i recenzuję komiksy, mimo że jeszcze dwa lata temu oznajmiałem wszem i wobec, że wydawanie stówy na komiks to głupota. Teraz co miesiąc przeznaczam pieniędzy, których nie mam, na komiksy, których nie czytam. Na szczęście mam też obowiązki recenzenckie i dzięki Egmontowi mam motywację, by zagłębić się w lekturze, a następnie wam o niej napisać. Ostatnim komiksem, który przeczytałem była Odyseja Kosmiczna.

Zobacz również: Księga Magii – recenzja komiksu. Harry Potter według Neila Gaimana

kosmiczna odyseja

Odyseja Kosmiczna przedstawia jeden z najlepiej sprawdzonych pomysłów na fabułę w historii masowej rozrywki. Otóż wielki zwyrol – w tym wypadku Darkseid – łączy siły z grupą superbohaterów, gdyż na horyzoncie pojawia się mityczna, potężna siła, która zagraża losowi wszechświata. Brzmi sztampowo, prawda? No, cóż, pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, nie był to tak oklepany pomysł, jak wydaje się dzisiaj.

Zobacz również: The Suicide Squad – recenzja. Jamesa Gunna punks not dead!

Sama idea sprzymierzenia się herosów z arcywrogiem wobec nadchodzącego zagrożenia zapewni prawdopodobnie z miejsca wysoką sprzedaż komiksu. Ale przydałby się jeszcze dobry scenariusz, który sprawi że dany komiks zagości wśród wszelkich list najciekawszych czy najważniejszych. Odyseja Kosmiczna moim zdaniem taki scenariusz zdecydowanie posiada, choć mam względem niego swoje zastrzeżenia.

kosmiczna odyseja

Jak wspomniałem, fabuła kręci się wokół niecodziennego sojuszu. Władca Apokalipsu odkrywa, że potężna moc Antyżycia (mmmm, PTSD ze Snydera) ponownie zagraża wszelkiemu… No cóż – życiu. Zwraca się więc do herosów z Nowej Genezy oraz Ziemi, by pod wspólnym sztandarem unicestwili zagrożenie i ocalili wszechświat. Kosmiczna Odyseja nie ma rozmachu, którzy towarzyszy kultowej Rękawicy Nieskończoności, niemniej w komiksie znajdziemy sporą liczbę protagonistów.

Zobacz również: Księga Magii – recenzja komiksu. Harry Potter według Neila Gaimana

I właśnie oni stanowią największy plus recenzowanego tu komiksu. Bardzo podoba mi się to, jak Mignola (tak, ten sam koleżka, który wypluł kilka lat później Hellboya) rozpisał relacje bohaterów oraz ich motywacje do działania. To nie kartonowe postacie, bez wad, którym wszystko wychodzi. Jest tu sporo ludzkich pierwiastków i moralności, z którymi czytający może się utożsamić. Fajnie oglądać rozterki emocjonalne tych wszystkich Supermanów czy innych Green Lanternów.

kosmiczna odyseja

Sama historia obfituje w sporo zwrotów akcji, a do tego sam sposób narracji sprawia, że nie sposób się tu nudzić. Mignola przeplata akcję z pięciu różnych lokacji, dzięki czemu przez ten komiks się wręcz przelatuje. Niestety, zakończenie niektórych wątków, a nawet i samej Odysei, pozostawia doskwierający niedosyt. Mogłaby być nieco dłuższa i bardziej domknięta.

Polecam więc Kosmiczną Odyseję. Nie jest to może najważniejszy i najbardziej kultowy komiks w historii DC, ale jest to klasyk, z którym warto się zapoznać. Świetnie rozpisani bohaterowie w połączeniu z zaskakującym scenariuszem dają nam w efekcie bardzo przyjemną lekturę, do której chce się wracać. Warto!


Kosmiczna Odyseja

Scenariusz: Jim Starlin
Rysunki:
Mike Mignola
Tłumaczenie:
Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca:
Egmont
Oprawa: Twarda z obwolutą
Liczba stron:
208
Cena: 89.99 zł

Plusy

  • Czyta się to szybko i przyjemnie, a dodatkowo wciąga
  • Podoba mi się nakreślenie bohaterów i ich motywacji
  • Kreska ma w sobie coś wyjątkowego

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Zostawia czytelnika ze swego rodzaju niedosytem - jak na odyseję, mogłaby być znacznie dłuższa
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze