Niefortunny numerek lub szalone porno. Przeczytaj to jeszcze raz. Nieco szokuje brzmieniem? Nie. Po obejrzeniu całości zrozumiesz dlaczego. Rubaszny, ale skłaniający do myślenia. Zaczyna i kończy się sceną seksu (co do tego zakończenia… no dobrze, tak to umownie nazwijmy…). Ale to tylko satyryczna fasada, za którą kryje się o wiele, wiele więcej.
Niefortunny numerek lub szalone porno to film, który w pewien sposób wywołuje śmiech przez łzy. Kawał niepokornej sztuki filmowej umieszczonej w rumuńskich realiach rozwijającego się społeczeństwa, które – chociaż chce iść do przodu – jest powstrzymywane przez zaściankowy, kulturowy konserwatyzm. A przynajmniej tak przedstawia to losami swoich bohaterów Radu Jude. Można się z nim zgadzać lub nie, ale to że Niefortunny numerek (…) to intrygujące kino to coś, co nie ulega wątpliwości.
Zobacz również: Wesele – recenzja filmu. Smarzowskiego rozliczenie z przeszłością
Struktura filmu jest niebanalna – jest on podzielony na “akty”, które przedstawione są z nieco odmiennych punktów widzenia. Owoc pracy Radu Jude i całej ekipy nawet pewien przerywnik – sekwencje godną gorzko-satyrycznej etiudy filmowej tłumaczącej na przemian definicje związane m.in. z seksem lub wojną. Bardzo dobrze oddaje to charakter całego filmu jako brutalnie szczerej, niepudrowanej wiwisekcji społeczeństwa pragnącego równać do zachodniego świata, ciągnąc jednocześnie u nogi kulę komunistycznej przeszłości – zupełnie jak Polska.
Film prezentuje losy Emilii, która znalazła się w bardzo kłopotliwej sytuacji – sekstaśma z łóżkowych igraszek jej oraz męża wypłynęła do internetu. Sprawa nie przyjęłaby jednak tak gargantuicznych rozmiarów gdyby nie fakt, że Emilia to nauczycielka w jednym z prestiżowych liceów dla dzieci z bogatych rodzin. Mimo częściowego wsparcia ze strony przełożonych, odklejeni od rzeczywistości rodzice – wykrzywiając logikę do granic możliwości – nie pozostawiają suchej nitki na nauczycielce. Na nic argumenty, że to nie ona udostępniła film. dzieci nie powinny mieć w ogóle dostępu do pornografii, a akt odbywał się wyłącznie z jej mężem. Tym sposobem sprawa, która mogłaby się wydawać burzą w szklance wody, staje się wyrywającym drzewa z korzeniami huraganem hipokryzji, zaściankowości, pustych frazesów i braku elementarnej empatii.
Zobacz również: Star Wars: Visions – recenzja serialu. Czy moc jest silna w tym anime?
To jednak tylko wierzchnia warstwa filmu. Chociaż społeczno-kulturowe dywagacje mogą mniej absorbować niektórych widzów, to przyjmują one różne formy – począwszy od pojedyńczych, wymownych scen, poprzez sekwencję klipów przedstawiających słowniczkowe definicje, na przerysowanym epilogu kończąc. Niefortunny numerek (…) to kino tyle lekkie satyrą, co ciężkie przekazem. Ale podobno gorzki lek najlepiej leczy.
Na niemałą pochwałę zasługuje miła nonszalanckość wielu aspektów filmu. Po pierwsze – jego struktury i montażu. Historię przecięto przerywnikiem odbywającym się poza fabułą, chociaż z nią korelującym. Po drugie – ciekawe ujęcia np. idąc przez miasto, bohaterka wychodzi w pewnym momencie z kadru. W tym czasie kamera nadal sunie swoim kierunkiem i kątem, pokazując jakie miasto otacza naszą Emilię. No i po trzecie i zarazem ostatnie – niepokorność i pomysł. Seks we współczesnych mediach i sztuce to temat już często obtarty z kolczej zbroi społecznego tabu. To dobrze czy źle? Nie wiem. Wydaje mi się jednak, nikt jeszcze chyba nie zrobił tego w tak intrygujący i przekazujący narrację sposób, jak Radu Jude. Niefortunny numerek lub szalone porno to kino bezpruderyjne, brudne, ale przez to piękne i wyraziste!