Resident Alien, tom 2 – recenzja komiksu. Ale jak to… Koniec….?

Trochę nam przyszło poczekać na drugi tom Resident Alien, bo aż 10 miesięcy. Czy było jednak warto? Tak… I nie.

Na pierwszy tom Resident Alien natknąłem się w najgorszym momencie mojego komiksowego uzależnienia. Cóż, ten najgorszy moment, gdzie chciałem kupować wszystko i wzbogacać swoją kolekcję trwał prawie dwa lata, także to dość rozległe ramy czasowe. Ale sam opis fabuły tego komiksu – samotny kosmita ukrywa się w amerykańskim miasteczku jako emerytowany lekarz. Cholera, czy to nie jest intrygujący pomysł, dający wiele opcji na ciekawe historie? Rozbudza wyobraźnię, prawda?

Zobacz również: Resident Alien, tom 1 – recenzja komiksu. Lekarz, detektyw i… kosmita?

W pierwszym zbiorczym tomie otrzymaliśmy trzy historyjki, które zagwarantowały nam istny gatunkowy miszmasz. Nie inaczej jest w przypadku tomu drugiego. Resident Alien oferuje nam dramat, komedię i kryminał, a to wszystko oblane smacznym sosem science-fiction. Jakie przygody czekają na Harrego tym razem?

Komiks otwiera historia zatytułowana Bezimienny, gdzie Harry bada tajemnicę pewnego włóczęgi, który pojawił się w Patience. Jednak ten teoretycznie główna intryga opowiadania, jest w praktyce pobocznym wątkiem. Scenariusz bowiem lwią część czasu poświęca motywom rozpoczętym w poprzednim tomie. Tak więc wracamy do sprawy śledzenia Harrego przez FBI oraz jego relacji z Astą i jej ojcem. Zresztą, w tym tomie, te dwa wątki będą przewijały się przez większość stron i nie są one złe, o nie. Naprawdę miło ogląda się rodzącą się przyjaźń między bohaterami, zaś wątek FBI trzyma w napięcu. Bezimienny na pewno nie posiada satysfakcjonującego finału i jak możemy wyczytać z ciekawostek od autora – on sam do ostatnich chwil nie wiedział, jak będzie brzmiało ostateczne rozwiązanie tajemnicy bezdomnego. No cóż – trochę to widać.

Zobacz również: Kosmiczna Odyseja – recenzja komiksu. Darkseid i przyjaciele

Zdecydowanie moje serce skradł tytułowy Obcy w Nowym Jorku. Nie chcę zbytnio spoilerować, ale nasz kosmiczny bohater zauważa w TV reportaż o pewnym zaginionym artyście. Harry dostrzega wśród jego dzieł coś, co przypomina pismo jego ludu. Postanawia więc odnaleźć tajemniczego waszmościa, by zdobyć odpowiedzi na nękające go pytania. Bardzo intrygująca i smutna historia, jednocześnie mająca w sobie coś, czego dokładnie nie umiem określić. Ale wbiła mi się w głowę i wątpię, bym szybko o niej zapomniał.

resident alienKtoś do Ciebie, czyli ostatnia historia w tym tomie, to swoiste rozwiązanie większości wątków, ciągnących się przez w sumie sześć zeszytów. Czy udane? Mam mocno mieszane odczucia. Problem, jaki mam z Resident Alien, a który rzucił mi się w oczy podczas czytania tego tomu, to fakt, że światu przedstawionemu brakuje jakiegoś wyważenia wśród ludzkich bohaterów. Komiks lubi popadać w dziwne skrajności, przez co czytając dialogi tych postaci i patrząc na ich zachowania, niekiedy można odnieść wrażenie sztuczności i nienaturalności. Nie przeszkadza to aż tak, ale zdecydowanie rzuciło mi się w oczy. Poza tym, Resident Alien to po prostu świetny komiks, przez który się wprost płynie.

To są właśnie te powody, dla których było warto czekać. We wstępniaku wspomniałem jednak, że na drugi tom Resident Alien z drugiej strony nie było warto czekać. Ano nie mija się to z prawdą, gdyż wraz z zakończeniem lektury drugiego, zbiorczego tomu tego komiksu, fanowi nie pozostaje już nic innego, jak płacz i zgrzytanie zębami. Boooo to koniec. Tyle. Nada. Od swej premiery w 2012 roku, twórcy komiksu – Peter Hogan i Steve Parkhouse – wypuścili na świat sześć historyjek z Harrym i mieszkańcami Patience, z czego ostatnią – Ktoś do Ciebie – w maju bieżącego roku. Nie zapowiada się więc, patrząc na częstotliwość wydawania kolejnych zeszytów, byśmy w najbliższych dwóch-trzech latach doczekali się kolejnego polskiego, zbiorczego wydania. O ile w ogóle możemy liczyć na kontynuację tej historii.

Ale nie porzucajcie nadziei! Wszakże gdy jedna podróż się kończy, zaczyna się kolejna. Odpaliłem już kilka minut pierwszego epizodu serialowej adaptacji Resident Alien od stacji SyFy. Produkcja ma znacznie bardziej mroczny ton, a przy tym sporą nutkę czarnej komedii. Serial dostał zamówienie na drugi sezon, także, hej – ja się z Patience nie ruszam 😉

Plusy

  • Tytułowa historia zapada głęboko w pamięć
  • Świetny, gatunkowy miszmasz z dobrze zbudowanymi relacjami między bohaterami
  • Zbiorowe wydanie jest naprawdę ładnie zrobione

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • To koniec na prawdopodobnie długi, długi czas...
  • Mieszane odczucia względem finałów części Bezimienny i Ktoś do Ciebie
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze