Liga Potworów – recenzja filmu. Czyli jednak da się zrobić zabawną animację dla małych i dużych!

Na rynku animacji to panuje raczej posucha.

Mam na myśli, że jeśli animacja nie jest spod szyldu Disneya czy Pixara, to istnieje bardzo duża szansa na to, że czeka nas kiepski seans. Są oczywiście wyjątki, które już po zwiastunie szykują widza na wyjątkową przygodę, że wspomnę tu o Spider-Man Uniwersum czy Klausie. Czemu ten drugi przegrał Oscara z kompletnie niepotrzebnym Toy Story 4 – do dziś nie mam pojęcia. I oglądając materiały z bodaj pierwszej oryginalnej animacji Paramount+ (czemu dzisiaj wszystko jest, kurde, plus?) – Liga Potworów – byłem przekonany że przede mną kolejna… Kiepska animacja.

Zobacz również: Raya i Ostatni Smok – recenzja filmu. Disney znów uderza

Może to przez brak jakichkolwiek oczekiwań, ale na Rumble (jak w oryginale brzmi tytuł recenzowanej animacji) bawiłem się naprawdę dobrze. Tym bardziej dziwią mnie niskie oceny tej produkcji na IMDB czy Filmwebie. No dobra, ale o czym to właściwie jest? Liga Potworów przedstawia świat, w którym wielkie monstra żyją w zgodzie z ludźmi i… Walczą na ringu pod ich czujnym, trenerskim okiem. Jak ktoś trafnie ocenił na YouTubie – takie Potwory i Spółka, tylko że każdy potworek to John Cena. Naszą bohaterką jest Winnie, córka legendarnego trenera potworów, która w związku z pewnymi wydarzeniami w jej miasteczku, postanawia iść w ślady ojca i zacząć karierę szkoleniową.

Strasznie lubię filmy animowane. Mimo 27 lat na karku, nigdy z nich nie wyrosłem, a powrót do bajek z dzieciństwa relaksuje mnie jak mało co. Niestety, większości dzisiejszych animacji brakuje tego, co tak ceniłem w nich lata temu. Po pierwsze – uniwersalności. Treści, która będzie odpowiednia zarówno dla najmłodszych, jak i tych nieco starszych widzów. Po drugie – namiastki oryginalności czy to scenariusza,  czy designu świata. O dziwo, ku memu wielkiemu zaskoczeniu, Liga Potworów posiada oba te aspekty.

Zobacz również: The House – recenzja filmu. Przerażający posiłek dla zmysłów w klimatycznej antologii

Weźmy pod lupę uniwersalność. W tym wypadku będziemy mówić o aspekcie komediowym Ligi Potworów. Ostatnio humor w animacji siadł mi w podobnym stopniu jak tu wraz z rokiem 2018 i premierą dwóch komiksowych produkcji – Młodzi Tytani: Akcja! Film i wspomnianym już Spider-Man Uniwersum. Piszę podobnym, bo Rumble jednak prezentuje nieco niższy poziom od tych dwóch wyśmienitych animacji. Niemniej, potrafi rozbawić, a to już duży plus.

rumble

Filmowi nie da się również odmówić oryginalności. Sam pomysł walk potworów na ringu MMA już mnie kupił na samym wstępie. Kojarzy mi się to z jakąś nigdy niezrealizowaną bijatyką na PlayStation 1. Żeby było tego mało, widać, że popracowano nad designem monstrów. Niektóre z nich wyglądają cudownie, a na największe pochwały zasługuje projekt Tentaculara, którego możecie podziwiać na obrazku poniżej.

Zobacz również: Sing 2 – recenzja filmu. Miałam ciarki!

Niestety, Rumble nie jest idealne i cierpi na jedną, najbardziej powszechną bolączkę w animacjach – chodzi utartymi ścieżkami fabularnymi. Disney zdążył już wielokrotnie udowodnić, że schematy nie muszą być złe i w bardzo łatwy sposób można je przykryć innymi atutami produkcji. Ba, sprawić, że są one właściwie niezauważalne. Mimo oryginalności świata przedstawionego, te schematy w Lidze Potworów w  kilku miejscach wybijają aż za mocno, a złe wrażenie potęguje zakończenie, skręcone na szybcika.

liga potworów

Tak więc można rozpatrywać Rumble w kategoriach niespodzianki. Nie wiem skąd niskie oceny, bo choć wspomniane schematy fabularne są obecne, to mimo wszystko humor i design świata przedstawionego zdecydowanie przemówiły do mnie bardziej. Liczę na kontynuację!

Plusy

  • Sporo dobrego humoru!
  • Ciekawy pomysł na świat przedstawiony i design potworków
  • Kurde, czekam na kontynuację...

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Zakończenie na szybcika
  • Niekiedy utarte schematy
  • ... i boję się, że się nie doczekam
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze