Martha is Dead – recenzja gry. Faszyzm, spacery, zdjęcia i duchy

No i tak to właśnie jest. Kocham horrory, nienawidzę symulatorów chodzenia. Odpalając Martha is Dead miałem PTSD z mojego licealnego związku. Niby masz dość i chcesz to rzucić w cholerę, ale jesteś ciekaw co tam jeszcze się skrywa w czeluściach mroku. 

Idę o zakład, że gdyby nie wieść o cenzurze, Martha is Dead przemknęła by wśród gamingowego środowiska bez echa. Gratulację twórcom, bo ruch marketingowy wspaniały – nagle, z nikomu nieznanej gry, produkcja była pierwszym tematem dyskusji. I przyznaję, że ja również o najnowszym dziele włoskiego studia LKA usłyszałem tylko i wyłącznie z tego powodu. A jako, że gra wychodziła dodatkowo w moje urodziny – musiałem się na nią skusić.

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

A potem się okazało, że jest to symulator chodzenia… No nie cierpię, nie cierpię takich gier. I ja to myślałem zawsze, że powodem jest moje ADHD, bo zawsze jak odpalam takową grę, to od razu mam ochotę przełączyć na DOOM-a. Ale gdzie tam! To są po prostu okropnie nudne gry (chociaż nazwać taki symulator grą to i tak na wyrost), w których nie dzieje się absolutnie nic. Zamiast marnować czas na chodzenie w takich symulatorach, naprawdę szczerze wolę przejść się na spacer do lasu albo nawet po bułki do sklepu, serio. Trudno o dobry symulator chodzenia, który zaangażuje gracza na tyle, że rzeczywiście w ten świat wsiąka. W swojej gamingowej karierze miałem przyjemność spotkać dwa takie tytuły – Firewatch oraz Layers of Fear. Pierwszy robił robotę dialogami i bardzo specyficznym poczuciem izolacji. Drugi był horrorem, ale, ale! Jak pokazał sequel LoF, to nie zawsze jest gwarantowany sukces. Jak jest w przypadku Martha is Dead?

Akcja ma miejsce we Włoszech 1944 roku, Nasza bohaterka, Giulia, odkrywa nad jeziorem martwe ciało swojej głuchoniemej siostry bliźniaczki, Marthy. Przy zwłokach dziewczyny, Giulia znajduje medalik z imieniem zmarłej siostry i zakłada go na szyję. Chwilę później przybiegają rodzice dziewczyn, przekonani, że to Giulia umarła, a Martha ma się dobrze. Dziewczyna nie wyprowadza ich z błędu…

Intrygujące? Pewnie, że tak. Dawno żadna fabuła nie wzbudziła we mnie takiego zainteresowania, jak ta w Martha is Dead. Musimy zbadać sprawę zabójstwa swojej siostry, tajemnice zaczynają się nawarstwiać, a Giulię nawiedzają niepokojące wizję. A te wizje, mamma mia, och madonna! Kiedy czytałem o cenzurze, momentalnie przyszedł mi do głowy casus Kijka Prawdy czy Wolfensteina. Uuuu-hu-hu-hu-hu, swastyka i aborcja, uuu-hu-hu-hu! Jak Boga kocham, nigdy nie widziałem w grach czegoś tak popierd*lonego, jak niektóre sceny w Martha is Dead. Ci Włosi to naprawdę mają nasrane we łbie i chyba za to tak szanuję włoskich twórców horrorów (pamiętacie Daria Argento czy Lucio Fulciego?). Oczy mi wychodziły z orbit, a szczena lądowała na kolanach, serio – jako miłośnik takich scen, byłem jednocześnie przerażony, zafascynowany i absolutnie zszokowany.

Zobacz również: Gran Turismo 7 – recenzja gry. Znajdź swoją drogę

Tyle tylko, że jest to je*ny symulator chodzenia… Całe napięcie, intryga czy szok towarzyszący wspomnianym scenom, wszystkie te pozytywne emocje gubią się gdzieś w gąszczu powtarzalnej rozgrywki. Chodzisz po jednej, średniej wielkości planszy, robisz zdjęcia i je wywołujesz. Jesus H. Christ, na końcu gry dostajemy kilka miłych, ciepłych słów odnośnie szukania pomocy – fajnie, ale prawdopodobnie nikt kto miał być ich odbiorą do nich nie dotrze, bo część graczy popadnie w jeszcze głębszą depresję, a część prawdopodobnie zacznie podcinać sobie żyły, bo tak piekielnie nudna i monotonna jest ta rozgrywka.

Wiecie, co by mi o wiele bardziej się spodobało? Nowa część Fatal Frame (znanego również jako Project Zero) ze scenariuszem Martha is Dead. Myślę, że to by dało nam spokojnie najlepszy horror tego roku, a może i pretendenta do najlepszego horroru ostatnich lat. A tak? Niech ma tę szóstkę, ale naciągniętą do granic możliwości, bo te niepokojące sceny naprawdę zrobiły mi dobrze na serduszku.

Plusy

  • Najbardziej niepokojące sceny jakie widziałem w grach EVER
  • Wciągająca historia z dusznym klimatem
  • Mnóstwo opcji robienia zdjęć

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Chodzisz.... Chodzisz... Robisz zdjęcia... Chodzisz...
  • Wywołujesz zdjęcia.... Chodzisz... Jeździsz na rowerze....
  • Znowu chodzisz, bo okazuje się, że mechanika jeżdżenia jest do dupy...
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze