Sandman, tom 4: Pora Mgieł – recenzja komiksu

Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po serię Sandman Neila Gaimana, kierowałem się głównie nowo odkrytą miłością do powieści Gaimana i pozornie powszechnym przekonaniem, że te komiksy są jednymi z najlepszych w historii. Tom pierwszy był świetny. Tom drugi był inny, ale wciąż tak dobry, jak byśmy chcieli. A tom trzeci dostarczył jednych z najlepszych historii do tej pory.

Każda sekunda spędzona przy lekturze Sandman do końca Krainy Snów była tak przyjemna, jak się spodziewałem. Brakowało jednak jakiegoś rewelacyjnego punktu zwrotnego, który sprawiłby, że seria znalazłaby się na szczycie listy moich ulubionych serii wszech czasów. Najwyraźniej musiałem na to poczekać do tomu czwartego. W Porze Mgieł Gaiman pokazuje, że jest w stanie zmienić nasze oczekiwania co do opowiadania historii w każdym gatunku.

Zobacz również: Tony Stark – Iron Man. Tom 1 – recenzja. Nie taki znowu ‘fresh’

W jakim innym pisanym świecie obok Thora, Lokiego, Odyna, Lucyfera, różnych demonów piekieł, egipskich bogów, takich jak Anubis, królowych wróżek, aniołów nieba, bogów porządku, bogów chaosu i wielu innych pojawiają się Bezkreśni, tacy jak Sen, Śmierć i Przeznaczenie? To coś, czego nie spotkasz nigdzie indziej, a Gaiman łączy wszystkich po mistrzowsku. Oprócz upakowania tak wielu postaci w tych historiach, Pora Mgieł kontynuuje tendencję Sandmana do poruszania z wdziękiem większych tematów. Czy Piekło musi być tylko pomysłem na życie pozagrobowe, czy też możemy go doświadczyć w naszym codziennym życiu, jeśli nie będziemy ostrożni?

sandman

To naprawdę ważna opowieść, jeśli chodzi o rozwój Morfeusza jako postaci. Wielokrotnie twierdził on, że Bezkresni są niezmienni, ale w tej historii Morfeusz przyznaje, że w przeszłości mógł się mylić. Scena, w której w końcu przeprasza Nadę (po tym, jak powiedział Powinienem przeprosić na tyle sposobów, na ile potrafił, bez faktycznego przepraszania), jest jedną z moich ulubionych w tej serii. Fabuła ma też kilka naprawdę fantastycznych humorystycznych momentów, gdy wszyscy bogowie i istoty nadprzyrodzone spotykają się w krainie snu. Mój ulubiony to zbyt nachalne próby flirtu Thora z Bast, gdy pyta ją, czy chciałaby zobaczyć jego młot (staje się większy, gdy go pocierasz).

Zobacz również: Mushishi, tom 1 – recenzja mangi. Strzeż się zmiennokształtnych Mushi!

Niemalże na każdym kroku tom czwarty wydawał się inny pod względem artystycznym. Być może po prostu przyzwyczaiłem się do subtelności komiksowej szaty graficznej, ale w porównaniu z pierwszymi trzema tomami było tu o wiele więcej paneli i stron, które zmuszały mnie do zatrzymania się i docenienia grafiki. Od zobaczenia Lucyfera przez odbicie w hełmie Morfeusza po panele i rynny używane do odróżnienia porządku od chaosu, Pora Mgieł sprawiła, że zacząłem doceniać imponującą pracę, jaką artyści wykonują w tej serii.

Jeśli też czytacie serię Sandman po raz pierwszy, mam nadzieję, że podoba wam się tak samo jak mnie. Pora Mgieł to zbiór, jakiego można się spodziewać, widząc recenzje całej serii: Jeśli Sandman nie jest najlepszym komiksem stulecia, to jest wystarczająco dobry, by domagać się oceniania go według tych standardów.

Plusy

  • Wyobraźnia Gaimana nie zna granic
  • Świetna, charakterystyczna kreska

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Jest to mimo wszystko bardzo specyficzne dzieło
Filip Szafran

Fan Batmana. Lubi Popkulturę więc o niej pisze

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze