Szafa i Pierścień, czyli Lewis i Tolkien – o historii pewnej przyjaźni, część 1

Jeden był głęboko wierzącym katolikiem i lingwistą, drugi ateistą, filozofem i filologiem. Obaj walczyli w Wielkiej Wojnie, obaj też wykładali na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jednakże tym, co naprawdę ich połączyło, było zamiłowanie do mitologii oraz starych baśni i legend. Co z tego wynikło? Historia pewnej przyjaźni, bez której być może nie dostalibyśmy dwóch ponadczasowych powieści, które cieszą kolejne pokolenia czytelników.

Wszystko zaczęło się w 1925 roku w mieście Oksford. John Ronald Reuel Tolkien właśnie objął posadę profesora języka anglosaskiego w katedrze Rawlinsona i Boswortha na Uniwersytecie Oksfordzkim. Wcześniej wykładał na Uniwersytecie w Leeds. Z całą pewnością już wtedy dał się poznać w akademickim środowisku jako człowiek zakochany w językach. Fascynowały go zasady ich tworzenia oraz wewnętrzna konstrukcja, a co więcej miał talent do zagłębiania języków. Pod tym względem okazał się istnym poliglotą. Wiemy, że w przeciągu swojego życia opanował ich ponad trzydzieści. W tym miejscu warto w formie małej ciekawostki wspomnieć o Polsce. Otóż Tolkien próbował uczyć się również języka polskiego, jednak po pewnym czasie zrezygnował uznając, że jest zbyt trudny. Na wzmiankę z okresu w Leeds zasługuje także Klub Wikingów. Tak nazywała się organizacja, którą założył ze swoim kolegą Gordonem. Dzięki temu mógł  realizować swoją drugą pasję związaną z zagłębianiem dawnych mitów, legend i baśni. Tak jak sugeruje nazwa klubu, skupiano się w nim głównie na starych skandynawskich sagach, poezji i mitologii nordyckiej. W tym czasie Tolkien dokonał przekładu staroangielskiego poematu heroicznego zatytułowanego Beowulf. Nie był do końca zadowolony ze swojej pracy i przez następne lata dokonał w przekładzie wielu poprawek.

Zobacz również: Wszystko wszędzie naraz – recenzja filmu. PRAWDZIWE multiwersum obłędu

Wracając do czasów Oksfordu. W tym samym roku w którym Tolkien otrzymał profesurę, na Uniwersytecie pojawił się nowy profesor literatury angielskiej – Clive Staples Lewis. Wiele lat później znakomity krytyk literacki William Empson określił go jako najbardziej oczytanego człowieka swojego pokolenia, tego, który czytał wszystko i pamiętał, co przeczytał. Lewis był wielkim miłośnikiem książek, interesowała go też mitologia, baśnie i legendy. Doskonale znał greckie i nordyckie mity.

Pozornie tych dwóch mężczyzn niewiele łączyło. W każdych innych okolicznościach mogliby być po prostu kolegami z pracy, wymieniającymi się od czasu do czasu grzecznościami i informacjami o swojej działalności na uczelni. Mogliby opowiadać sobie anegdotki z wykładów albo dzielić się wojennymi doświadczeniami, jako że obaj trafili na front w czasie Wielkiej Wojny. Przeznaczenie jednak chciało, że nawiązali znacznie głębszą relację, które wpłynęła na ich życie oraz twórczość.


Popołudniowa herbatka w Merton College


Do pierwszego udokumentowanego spotkania Tolkiena z Lewisem doszło w 1926 roku. Podczas, gdy przez kraj przetaczały kolejne fale strajków, profesorskie grono zebrało się w Merton College. Profesorowie nie zamierzali dyskutować o aktualnej polityce brytyjskiego rządu, choć niewątpliwie był to interesujący dla nich temat, tylko o innej ważnej rzeczy – programie nauczania na Oksfordzie.

Zobacz również: Wiedźmin od Netflixa – co poszło nie tak?

Tolkien zabrał głos. Mówił szybko, trzeba było skupić się, by uchwycić wszystkiego jego słowa. Lewis najpierw tylko mu się przyglądał, wreszcie postanowił przebadać tego gładkiego, bladego, wygadanego facecika o którym tyle słyszał na wydziale. Zaczepił go po spotkaniu i spytał co myśli o Edmundzie Spenserze, notabene, jednym z jego ulubionych pisarzy. Odpowiedź Tolkiena, dla którego język stanowił podstawę nauk humanistycznych, była oczywista. Nie może czytać Spencera z powodu formy. Poza tym uważa, że w filologii najważniejszy jest język, zaś wszelka literatura powstaje dla rozrywki mężczyzn między trzydziestką a czterdziestką. Zapewne nie było to coś, co Lewis, traktujący bibliotekę jak swój drugi dom i skłonny bronić wartości czytania literatury niskich lotów, chciał usłyszeć. Jednak skrupulatnie zanotował w dzienniku słowa Tolkiena i dodał na koniec od siebie: zupełnie niegroźny, ale przydałoby mu się parę szturchańców.

Szafa i Pierścień
Gordon Tett jako J.R.R. Tolkien i David Payne jako C.S. Lewis w sztuce teatralnej Lewis and Tolkien: Of Wardrobes and Rings

Niedługo potem Tolkien i Lewis zaczęli widywać się częściej na spotkaniach klubu Coalbitters poświęconego odkrywaniu literatury islandzkiej. Możliwe, że to właśnie w tym klubie odkryli, że jednakowo interesuje ich mitologia i legendy. Na spotkaniach czytało się w oryginalnej, średniowiecznej angielszczyźnie takie utwory jak Edda Poetycka czy Pan Gawen i Zielony Rycerz oraz dyskutowało o bogach, olbrzymach i Asgardzie.

Zobacz również: Kino polskie – czy ludzie młodzi znają to, co rodzime?

Poglądy Tolkiena na mity, istotę opowieści i rolę wyobraźni zrobiły duże wrażenie na Lewisie. Szybko został jednym z jego najwierniejszych słuchaczy. Czasami we dwójkę, czasami w gronie kilku innych osób rozmawiali do późnych godzin o mitologiach, baśniach i legendach. Również w tym czasie Tolkien podsunął Lewisowi do przeczytania The Lay of Leithian, napisaną przez siebie wierszowaną bajkę o elfce Lúthien i śmiertelniku Berenie. Tak, powoli w umyśle Tolkiena rodziła się koncepcja fikcyjnego świata, który nazwał Śródziemiem. Póki co, pisał o nim różne wiersze, powoli tworzył Mitologię Pierwszej i Drugiej Epoki, a także pierwszy wymyślony przez siebie język, którym później będą się posługiwały jego elfy. W sumie tych języków powstało czternaście. Swoje pisarstwo Tolkien traktował bardziej jak hobby, taką zabawę w przerwie od pisania poważnych tekstów naukowych o literaturze i języku. Szanownemu profesorowi na Oksfordzie nie wypadało publicznie obnosić się zainteresowaniem elfami, smokami, magicznymi światami. Lewis był innego zdania. Szybko poznał się na bogatej wyobraźni i talencie pisarskim swojego nowego przyjaciela. Nancy Martsch, badaczka twórczości Tolkiena stwierdziła wprost: być może gdyby Tolkien pozostał w Leeds z Gordonem, napisałby więcej o filologii; a tymczasem zaprzyjaźnił się z Lewisem i napisał Mitologię.


Inklingowie


Wspólne fascynacje i zainteresowania sprawiły, że Tolkien i Lewis przypadli sobie do gustu. Zwracali się do siebie po nazwisku lub używali przydomków. Dla Tolkiena Lewis był “Jackiem”, a dla Lewisa Tolkien był “Tollersem”. Przyszły autor Władcy Pierścieni wspomniał w swoim dzienniku, że Lewis był jedną z trzech osób, które w całości przeczytały stworzoną przez niego Mitologię Pierwszej i Drugiej Epoki. Innym razem odnotował: przyjaźń z Lewisem wiele mi wynagradza, a oprócz tego, że jest dla mnie źródłem przyjemności i dodaje mi otuchy, wiele dobrego czerpię z kontaktu z człowiekiem jednocześnie szczerym, odważnym, inteligentnym.

Zobacz również: Dobijanie koreańskich koni. Krytyka klasizmu w Squid Game

W pierwszych latach przyjaźni Lewis często przychodził do domu Tolkiena, gdzie ten czytał mu napisane na świeżo fragmenty Mitologii Śródziemia. Lewis, choć sam uwielbiał czytać, jeszcze bardziej lubił, gdy to jemu czytano na głos. Był zachwycony tym, co pisał przyjaciel, niekiedy wręcz wzruszał się do łez. Zachęcał Tolkiena, by pisał więcej i więcej swojej Mitologii. Chętnie też prowadził z nim dyskusje o literaturze i języku. Lewis może nie był aż tak wielkim wielbicielem języka jak Tolkien, ale wprowadził nieco poprawek i komentarzy do przekładu Beowulfa, które Tolkien nie omieszkał się mu pokazać.

Szafa i Pierścień
Zakątek w pubie “Pod Orłem i Dzieckiem” w którym spotykali się Inklingowie

Dzisiaj, gdy mówi się o Tolkienie albo Lewisie często wspomina się też “Inklingów”. Był to klub założony przez studentów około 1931 roku. Sama jego nazwa powstała z gry słów i nawiązywała do faktu, że przynależące do tego stowarzyszenia osoby chcą pisać. Tolkien i Lewis początkowo pełnili w nim funkcję przedstawicieli uniwersyteckiej kadry. Kiedy w 1933 roku wykruszyli się ostatni studenci, przyjaciele postanowili przejąć nazwę klubu i poprowadzić go po swojemu. Od tej pory członkami nowych Inklingów mieli być ludzie zaproszeni przez Tolkiena, bądź Lewisa do przyłączenia się do ich grupy. Wśród pierwszych członków znaleźli się pisarz i krytyk literacki Charles Williams, poeta Adam Fox, lekarz Robert Havard i inni. Spotkania odbywały się w czwartkowe wieczory w pokojach Lewisa w Magdalen College oraz popołudniowe poniedziałki i wtorki w przytulnej salce pubu “Pod Orłem i Dzieckiem”.

Zobacz również: Najlepsze filmy 2021 roku

Przez szesnaście lat swojego istnienia Inklingowie spotykali się żeby rozmawiać o literaturze i czytać na głos napisane przez siebie teksty. Klub nie miał formalnego charakteru, chociaż za takiego nieoficjalnego przywódcę, czy jak kto woli, centralną postać można było uznać Lewisa. Nie da się ukryć, że „Jack” był bardziej otwartą, towarzyską osobą, która po prostu lubiła przebywać wśród ludzi. Tolkien był wobec wszystkich miły i przyjacielski, jednak miał w sobie więcej introwertyka. Harvard tak wspominał Lewisa i Tolkiena: Byli zupełnie różnymi ludźmi. Lewis był dużym, okrągłym mężczyzną – onieśmielającym zarówno swą silną osobowością, jak i wyglądem fizycznym. Tolkien zaś był drobnej postury – rzekłbym trzy czwarte rozmiaru Lewisa. Uwagi Tolkiena zawsze czynione były mimochodem i nie po to, by cię zbić z tropu; raczej mogłeś je przyjąć lub odrzucić. Cały sposób bycia Tolkiena był bardziej nieuchwytny niż bezpośredni, podczas gdy Lewis podchodził do ciebie bezpośrednio.

Ciekawy komentarz pozostawił też jeden z oksfordzkich studentów. który określił Tolkiena jak profesora, który wygląda jak profesor, a Lewisa porównał do intelektualnego rzeźnika.

Pomimo tych odmiennych osobowości i stylu bycia, Lewis i Tolkien pozostawali przyjaciółmi. Działali aktywnie w Inklingach. Z tego okresu czasu warto wspomnieć o jeszcze jednej różnicy między nimi. Tak jak zostało to już powiedziane wcześniej, Tolkien był wierzącym katolikiem, zaś Lewis ateistą. Owszem, wychowywał się w protestantyzmie, jednak porzucił tą religię. Powszechnie uważa się, że to Tolkien nawrócił go z powrotem na wiarę w Boga. Nie mija się to z prawdą, aczkolwiek spostrzeganie zmiany, która zaszło w Lewisie w kategoriach zostania nawróconym przez kogoś jest sporym uproszczeniem. W rzeczywistości Lewis pod wpływem długich dyskusji z Tolkienem o filozofii i mitologii oraz czytanych przez siebie książek doznał swoistego samonawrócenia. Tolkien był ważnym czynnikiem w nawróceniu przyjaciela, ale na pewno nie grał roli zbawcy Lewisa, który wziął go za rękę i sprowadził na właściwą ścieżkę.

Zobacz również: Cud, miód, Malina – recenzja książki. Współczesne czarownice wyprawiają niezłe hece

tolkien

Strony: 1 2

Olga Sawicka

Uwielbiam książki z każdej półki, dlatego chętnie o nich piszę. W wolnym czasie obejrzę dobry film albo zagram w grę na peceta. Cenię sobie literaturę, filmy czy gry nie tylko z topowych dziesiątek, ale również te bardziej niszowe, mało znane. Ponadto interesuje się różnymi zjawiskami zachodzącymi w fandomach i kulturze popularnej. Jestem fanką tekstowych roleplayów, w których dawniej aktywnie uczestniczyłam.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze