Gdzieś w trzewiach domu kryje się mrok – czyli o animacji Dom Netflixa

Produkcja o tytule z pozoru banalnym, istotnie jednak najbardziej trafnym – Dom, pojawiła się na Netfliksie jako jedna z kolejnych produkcji animowanych, w których platforma ostatnimi czasy się rozmiłowała. Tym razem nie ograniczamy się jednak do dziecinnej historyjki z komputerowymi bohaterami, Dom bowiem serwuje nam trzy surrealistyczne opowiadania w światach równoległych, głębokie i tajemnicze, przekazujące swe morały poprzez strumień abstrakcji. Jakie emocje wywołuje seans?

Mamy do czynienia z tworem nieoczywistym, ciężkim do zrozumienia. Każda z trzech historii obrazuje pewne myśli, uczucia i życiowe sytuacje, dekonstruując typowe schematy celem baśniowego zabarwienia. Nie sposób pojąć całego geniuszu animacji Dom w jedną chwilę, ja sam, by napisać ten artykuł, zmuszony byłem obejrzeć produkcję dwukrotnie. Pewien jestem, że skończycie seans z szeroko otwartymi ustami, przez kolejnych kilka godzin próbując odpowiedzieć sobie na pytanie co ja właśnie obejrzałem?. W skrajnych przypadkach mózg może się przegrzać i spłonąć.

Zobacz również: Prezent od losu – recenzja filmu. Netflixowa wtopa czy soczysty thriller?

Pierwsza historia, zapoznająca nas ze skromnie żyjącą rodziną w wiejskim domu, niemal od razu wywołuje uczucie dyskomfortu i pewnej dozy lęku. Klaustrofobiczna sceneria, postacie o groteskowych twarzach, sceny utrzymane w atmosferze horroru. Klimat jest gęsty niczym smoła. Ojciec nocną porą napotyka dziwaczną postać, z którą to podpisuje umowę, zupełnie, jakby podpisywał pakt z diabłem. Rodzina wyprowadza się do wielkiego, bogatego domu na wzgórzu, gdzie zamieszkuje. Rodzice są zafascynowani bogactwem i przepychem, nie dostrzegają drobnych subtelności, które nas, widzów, niepokoją. Jedynie mała Mabel zaczyna dostrzegać, iż dom nie jest tym, czym wydaje się być.

Opowiadanie pierwsze mieści w sobie elementy grozy, obrazując wizje rodem z umysłu Edgara Allana Poego czy H.P. Lovecrafta. W mackach obłędu i abstrakcji mieści się przekaz o wartościach rodzinnych, niszczącym materializmie i ponadczasowych niebezpieczeństwach. I choć to tylko animacja ze szmacianymi lalkami, to dreszcze przechodziły mnie wielokrotnie, a pod wełnianym kocem zdawało mi się być dziwnie chłodno. Dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. A to dopiero początek.

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

Drugą historię – Then lost is truth that can’t be won – zaczynamy w doczesnych, bliższych nam warunkach, chodź bohaterem jest szczur. Ubogo żyjący robotnik stara się odmienić swe życie, remontując wykupiony dom (ten sam, w którym ongiś działy się przerażające rzeczy z historii pierwszej). Chodź pracuje sam i widzimy, że nie idzie mu łatwo, to poświęca się pracy, realizując swój cel. Szczur zdaje się być zagubiony w swym życiu, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka – w wirze pracy przestaje zwracać uwagę na swoje własne potrzeby, nie dostrzega, jak bardzo jest samotny. Dążenie do niespełnionego marzenia zaczyna powoli go gubić, a biedak zatraca się w własnym świecie.

Dom

Najgorsze, że dom nawiedza plaga wstrętnego robactwa, z którą deweloper zupełnie sobie nie radzi, choć usilnie próbuje wybić plugastwo. Gdy zaś wreszcie dom jest gotowy, okazuje się, że żaden z odwiedzających nie jest zainteresowany, a starania bohatera spełzają na niczym (dość, że robi z siebie przy innych idiotę). Trafia się jednak dwóch potencjalnych lokatorów, o dziwacznym wyglądzie i jeszcze dziwniejszym stylu bycia. I tutaj fabuła zatacza wielki łuk, zmieniając kierunek, sytuacja bowiem staje się napięta, gdy dwójka dziwaków nie chce opuścić domu.

Zobacz również: To nie wypanda – recenzja filmu. Idealna animacja na wspólny seans rodzica z dzieckiem

Z czasem dowiadujemy się, jak bardzo nasz bohater nie radzi w sobie życiu, że nie ma przyjaciół, jego życie jest jednym wielkim pomyleniem, a stan umysłu zakrawa na szaleństwo. Odtrącony przez społeczeństwo nie potrafi się odnaleźć, a przez dwójkę dziwaków uprzykrzających mu życie, niemalże popada w obłęd. Druga zaprezentowana historia w animacji Dom opowiada o zagubieniu, byciu niezrozumianym i nierozumieniu świata wokół. Niezależnie od predyspozycji czy umiejętności, niektórzy zdają się nie pasować do naszej rzeczywistości. Tymczasem jednak pojawia się szansa, by deweloper znalazł swe miejsce, szokujące zakończenie zakręca fabułą i wbija oglądającego w fotel. Bardzo głębokie przesłanie w klamrach szaleństwa i surrealizmu.

The House

Samotnie pływający po oceanie dom, zamieszkiwany przez właścicielkę i dwóch najemców, płynie donikąd, otoczony gęstą mgłą, odcięty od świata. Mamy do czynienia z wizją apokaliptyczną, przedstawioną jednak w sposób subtelny, z uwagą dla uczuć bohaterów. Nie ma już tu mroku i dziwactwa z poprzednich opowiadań, poznajemy jednak pewien sposób patrzenia na życie, krytykujący zasiedzenie w życiu. Zwykłem głosić maksymę: Jeżeli nie wiesz, gdzie masz iść, idź naprzód. Trzecia historia dodaje choćby naprzód znaczyło podążać w nieznane. Sentymenty, uczucia i echo nostalgii.

Enda Walsh – scenarzysta wszystkich trzech historii – stworzył intrygującą antologię, osobliwą w swej osobliwości, oryginalną w swej oryginalności. Surrealistyczne kino łączące elementy grozy z dramatem i nutką czarnej komedii, przedstawione jako animacja – dla mnie to niczym chłodna woda na suchej pustyni. W kinematografii poszukuję przede wszystkim emocji i uczuć, lecz także inności. W nowym dziele Netfliksa znalazłem wszystko powyższe, w najlepszym możliwym wydaniu. Idźmy dalej w tę stronę.

Źródło głównej grafiki: materiały prasowe

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze