Komi Can’t Communicate. Sezon 1 – recenzja anime

Japończykom nie można odmówić kreatywności. Nie dziwi więc, że tak wiele rzeczy z tej kultury przebija się do międzynarodowej świadomości. Dragon BallNarutoAttack on Titan. I między historiami o wielkich bóstwach walczących ze znakomitymi wojownikami na pociski z kosmicznej energii. A gdzieś pomiędzy jest również miejsce na małe, spokojne historie. Jedną z nich jest właśnie Komi Can’t Communicate

Na naszym rodzimym rynku coraz częściej pojawia się anime. I to bardzo dobra wiadomość, nawet jeżeli osobiście fanami takich produkcji nie jesteśmy. Tym samym bowiem otwieramy się na nową kulturę, co w przyszłości przyczynić się może do ewolucji naszej własnej. Więc jeżeli marzycie o tym, by wejść w ten pozornie dziwny świat, Komi Can’t Communicate jest świetnym tytułem, by zacząć przygodę z owocami japońskiego folkloru.

Zobacz również: Zachowaj spokój — recenzja serialu. Polski Coben nie taki zły...

komi can't communicate
Fot. Kadr z serialu Komi Can’t Communicate

Produkcja ta opowiada o 15-letniej Komi. Jest niezwykle śliczna, mądra i już pierwszego dnia w prywatnym liceum robi wrażenie na dosłownie każdym. Zdaje się jednak odcinać od reszty uczniów, nie odpowiada nauczycielom oraz zdaje się nie być zainteresowana życiem socjalnym placówki. Czy wywyższa się nad innymi, uważa się za zbyt idealną, by zadawać się z mniej interesującymi rówieśnikami? Nic bardziej mylnego! Komi skrywa bowiem swój wielki, osobisty sekret. Ma ona bowiem duży problem…z komunikacją.

Hitohito Tadano, chłopak, który siedzi koło niej na zajęciach, jest pierwszym, który odkrywa jej problem z lękiem społecznym. Szybko okazuje się, że rozumie nową przyjaciółkę bez słów. Postanawia on pomóc koleżance w zawarciu stu znajomości.

Zobacz również: Moon Knight — recenzja serialu. Everytime I wake up

komi can't communicate
Fot. Kadr z serialu Komi Can’t Communicate

Przyznać trzeba, że to anime ma niesamowity potencjał edukacyjny. Oczywiście zachowując przy tym trzeźwość umysłu i świadomość, że zapewne istnieją bardziej kompetentne źródła wiedzy. Jednak ci, którzy nie są w żadnym stopniu zaznajomieni ze spektrum lęku społecznego, dowiedzą się paru ciekawych rzeczy.

Jedna z nich powtarzana jest w każdym odcinku, tak, by nikomu nawet na myśl nie przyszło kiedykolwiek zapomnieć. Dlatego niczym mantrę cytuje się, że ludzie z lękiem społecznym mają wielki problem z komunikowaniem się z innymi. Nie znaczy to jednak, że nie chcą się z nikim zadawać. Wręcz przeciwnie! Potrzebują interakcji socjalnych, aczkolwiek nie są w stanie dotrzeć do ludzi.

I w tym momencie każdemu widzowi winna zapalić się lampka w hipokampie. Bo każdy z nas bowiem zna/znał osobę, która zdawała się stać z boku, nie uczestniczyła w żadnej konwersacji, tylko stała z boku i wpatrywała się dziwnie. Ilekroć jednak jest już okazja do poznania się, ta wycofuje się, cichnie i szuka drogi ucieczki. Taką właśnie osobą przez całe swoje życie była Komi.

W dodatku każdy, kto nie ma doświadczenia z kulturą japońską, będzie miał okazję, by w minimalnym stopniu jej zasmakować. Komi jest bowiem osobą, która nie brała udziału w życiu socjalnym, tym samym wszelkie rozrywki, tradycje, czy formy spędzania czasu wolnego są dla niej obce. Prawie tak, jak dla nas, widzów z innego kraju o odmiennej kulturze. Jeżeli więc myśleliście o locie do Japonii na wakacje, dostaniecie przekrój zabaw, których będziecie mogli się tam podjąć (pamiętajcie oczywiście, że to tylko anime, więc zawsze sprawdzajcie informacje o tym, gdzie lecicie, by nie popełnić żadnego faux-pas!).

Zobacz również: Wozniacki & Lee, odcinki 1 i 2 – recenzja serialu. Z kamerą u sportowców

Fot. Kadr z serialu Komi Can’t Communicate

I stanowi to fantastyczny kontrast do tego, jak postrzegają ją wszyscy inni. Wywyższona jest wręcz ona do rangi bogini (imię bohaterki Komi, podobne jest do japońskiego „Kami”, oznaczającego dosłownie „bóg”). Jej strach interpretują jako oznakę statutu, brak rozmowy jest uszeregowaniem delikwenta w hierarchii, gdzie główna bohaterka stoi wyżej, niż wszyscy święci razem wzięci. Liczyć można ino na spojrzenie, które gdy odwzajemnimy, narazimy się na świętokradztwo.

Cały serial jednak, mimo wcześniejszego opisu, iż jest to bardzo przyziemna produkcja, nie spoczywa na laurach jeśli chodzi o kreatywne rozwiązania. Twórcy dobrze wiedzą, że nic niemówiąca i cicha Komi zestawiona musi być z ciekawymi postaciami. A ich w serialu jest pełno. Może wyjątkiem od tejże reguły jest Tadano, który stanowi odbicie naszej osoby, obserwującej wszystko z perspektywy szarego człowieka.

Największym jednak plusem zdaje się być cały scenariusz. Nieumiejętnie zarysowana fabuła nie byłaby w stanie utrzymać tematu lęku społecznego przez cały czas trwania anime. Może zasługa w tym mangowego oryginału. Jednak nie znaczy to, że anime nie dodaje niczego od siebie. Ba! Byłoby niedopowiedzeniem stwierdzić, że to po prostu adaptacja.

Zobacz również: Peacemaker – recenzja serialu. Hard Rock and Black Ops.

Fot. Kadr z serialu Komi Can’t Communicate

Komi Can’t Communicate bowiem prócz świetnego i dojrzałego scenariusza (pozwalającego sobie na odrobinę szaleństwa) jest prawdziwą audiowizualną ucztą. Już samo intro pokazuje, że twórcy dość spokojny ton fabularny zamierzają zrekompensować świetną muzyką i fantastyczną animacją (dosłownie ani razu nie ważyłem się pominąć czołówki, tak dobra jest).

Muzyka świetnie podkreśla charakter każdej postaci. Przeważają delikatne tony, gdyż oczywiście sama Komi jest cicha i spokojna z natury, Jednak wyraźnie czuć różnicę przy poszczególnych postaciach, gdzie twórcy dodatkowo dokręcają śrubę ich charakterów z pomocą miłych dla ucha brzmień.

Animacja w serialu to czyste złoto. Szczególnie widać to w epizodzie pierwszym, gdzie twórcy chyba pod wpływem weny jednej na całe życie stworzyli coś, co zostaje w pamięci na długo. Znakomite wrażenia wizualne przedstawiane tu są przez kolorowe (acz rozważnie dobrane jeśli chodzi o paletę barw) tła, śmieszne i kreatywne oszczędności w rysunkach, które tutaj nabierają zupełnie innego znaczenia, pokazując dodatkowo emocje bohaterów. Znakomita kreska, fantastyczne pomysły, czego chcieć więcej?

Zobacz również: Wikingowie: Walhalla — recenzja serialu. Pogoń za chwałą

https://youtu.be/VGT_mKDgtow

Komi Can’t Communicate to naprawdę urzekające dzieło, które pozwala wejść w pozornie bardzo cichy i stonowany świat. Jednak kto pozwoli sobie, by odejść na chwilę od shonen, odkryje jedno z najlepszych anime, które wyszło (i na bieżąco wychodzi!) w tym roku. Obejrzeć możecie je w serwisie streamingowym Netflix, gdzie kolejne odcinki pojawiają się co tydzień!

Plusy

  • Wspaniały scenariusz
  • Cudowna animacja
  • Urzekająca muzyka

Ocena

9 / 10

Minusy

Adrian Hirsch

Miłośnik sztuki i popkultury w jednym. Najpierw ponarzeka na obecny stan Gwiezdnych Wojen, by następnie pokontemplować nad pisaną przez siebie postacią. Pozytywnie nastawiony do świata, choć nie brak mu skłonności do ironizowania rzeczywistości.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze