Kangurek Kao – recenzja gry. Do Crasha i Spyro trochę brakuje

Po latach zapomnienia, w końcu powrócił w całej okazałości. Pokłoń się, Wiedźminie, albowiem wrócił nasz najważniejszy growy towar eksportowy – Kangurek Kao!

Szczerze powiedziawszy, wstęp został napisany bardziej na podstawie mojej wizji Kangurka Kao oczami fanów, którzy mieli styczność z tą grą w dzieciństwie. Bo choć sympatyczny torbacz gdzieś mi się przewinął na którejś płycie z bodajże CyberMychy czy innego Clicka, to młody Wdowik zdecydowanie wolał ogrywać trylogie Crasha Bandicoota czy Spyro. Jak więc wypada wielki powrót gry Kangurek Kao oczami kogoś nieprzeżartego nostalgią do pierwszej części?

Zobacz również: Przegląd retro platformówek 3D

Zacznijmy od tego, że nowy Kangurek Kao wygląda prześlicznie. Zarówno design świata przedstawionego, jak i bohaterów to istna czołówka światowa. Niemal od razu do głowy przyszli mi już wspomniani Spyro i Crash w swych najnowszych odsłonach. Szczerze mówiąc, chciałbym kiedyś zobaczyć kreskówkę z udziałem Kao – może to dobry pretekst, by rozruszać w Polsce gatunek animacji?

Kao z początku dysponuje jedynie swoimi bokserskimi rękawicami, ale wraz z kolejnymi poziomami, będą one mogły zapalać czy zamrażać przeciwników i przeszkody. Jak na platformówkę przystało, levele są pomyślane całkiem zgrabnie i często będziemy musieli wykorzystywać swoje nowe umiejętności. Czeka na nas również masa znajdziek (również takich, które odblokują nam dostęp do kolejnych lokacji). Tyle, że… Uwielbiam platformówki –  od wspomnianych maskotek wprost z PSX-a, poprzez wszelkie produkcje ze stajni Nintendo, kończąc na Yooka-Laylee czy Raymanie. Wszystkie te tytuły cechuje spora różnorodność, a przy tym wysokie tempo rozgrywki. Kangurek Kao wydaje się być przy nich okropnie generyczny i mało dynamiczny. Rozgrywka szybko mnie znużyła (w platformówce!) i nie ciężko było poczuć tu frajdę typową dla gatunku. To jednak nie wszystko…

Zobacz również: Najlepsze polskie gry

Głównym problemem najnowszej odsłony przygód naszego rodzimego torbacza są niedoróbki techniczne, które spotykamy właściwie na każdym kroku gry. Widać, że zabrakło czasu i pieniędzy, by Kangurek Kao był na premierę dopięty. Znikający wrogowie, brak dźwięków, a w bardziej ekstremalnych przypadkach nawet i kasowanie stanów zapisu. Nie wygląda to dobrze i choć gra nie kosztuje pełnej, pudełkowej ceny, to nawet wydając te 130-150 złotych za 6 do 8 godzin platformówkowej rozgrywki, przez fatalne błędy natury technicznej, czuć spory niesmak.

Miał być kontr rywal dla największych przedstawicieli gatunku platformówek, a wyszedł średniak, w którego ciężko grać przez powszechne w grze błędy. Polacy spojrzą nostalgicznym okiem, wspominając stare, dobre czasy,  zaś reszta świata przejdzie obok naszego kangurka obojętnie.

Plusy

  • Cudna, bajkowa grafika
  • Całkiem nieźle pomyślane levele...
  • Klasyczna skórka przemiłym dodatkiem

Ocena

5.5 / 10

Minusy

  • Błędy, bugi, niedoróbki techniczne - odbierają smak życia
  • ... choć rozgrywka dość szybko się nudzi
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze