Czarodzieje i ich dzieje, tom 1 – recenzja komiksu. Mickey i spółka w świecie fantasy

Moja przygoda z komiksem tak w zasadzie zaczęła się wraz z pandemią wirusa nieznanego pochodzenia.

Wcześniej, za gówniaka, jedynie liznąłem a to Batmana, a to Donalda, zarówno w wersji tygodnika jak i różnych wariantów Gigantów. Świta mi więc, że miałem już styczność z Mickeyem i spółką w wersji magicznej. A wraz z zapowiedzią wydania Czarodzieje i ich dzieje przez Egmont i panującą przez to wszechobecną, fanowską wrzawą, nie mogłem się doczekać premiery i zanurzenia się w lekturze komiksu. A gdy to już zrobiłem, to… Lekko się zawiodłem?

Zobacz również: Kaczogród, tom 16 – recenzja komiksu. Początki Barksa w świecie Kaczogrodu

Nie uważam, aby recenzowane przeze mnie przygody Kaczora Donalda – czy to w serii Rosy czy Barksa – były skierowane wyłącznie do najmłodszych czytelników. Sporo tam komedii najwyższych lotów, ale również i przygody, w którą naprawdę można się wciągnąć – niezależnie od wieku. Oczywiście, pojawiały się też historyjki nieco mniej ambitne, a bardziej naiwne, ale to dotychczas były ilości śladowe. W przypadku Czarodzieje i ich dzieje liczyłem na coś w podobnych klimatach co wspomniane Wujek Sknerus i Kaczor Donald czy Kaczogród, ale proporcje są zgoła odmienne. To znaczy w ilościach śladowych występują tu motywy dla dorosłych czytelników, a większość komiksu to dość infantylna bajka dla dzieci.

czarodzieje i ich dzieje

O co tu właściwie chodzi? Znani i lubiani bohaterowie jak Mickey, Donald czy Goofy występują tym razem w nieco odmiennych realiach, niż dotychczas. Akcja ma miejsce bowiem w magicznym świecie fantasy, gdzie smoki, magia i czarodzieje to porządek dziennym. Mickey jest początkującym magiem, który zrządzeniem losu musi wziąć udział w wielkim turnieju czarodziejów wraz ze swoimi kompanami-czarodziejami, Goofym i Donaldem, aby odzyskać skradziony magiament, potężny, czarodziejski kamień.

Zobacz również: Najlepsze bajki Disneya

Pierwszy tom Czarodzieje i ich dzieje liczy sobie ponad 420 strony i został wydany w formacie przypominającym Giganta, tyle że z twardą oprawą. W ten mały, ale obszerny tomik wciśnięto trzy księgi serii, na przekroju których doświadczymy masę akcji, przygód, zwrotów akcji oraz humoru, poznając przy tym mnóstwo różnorodnych charakterków. Trzeba jednak pamiętać, że całość jest skierowana do młodszych czytelników i Ci powinni być wniebowzięci tym tytułem. Bo mnie, szczerze mówiąc, przestały jarać bajkowe klimaty fantasy już dobre 10 lat temu. Bajkowe smoki, kolorowi czarodzieje, naiwni i głupi antagoniści. A jeśli dodamy do tego często pojawiające się życiowe lekcje, typu uwierz w magię przyjaźni czy trzeba sobie pomagać, to w zasadzie się zastanawiam, jakim cudem przebrnąłem przez ten komiks.

czarodzieje i ich dzieje

Raczej nie będę kontynuował mojej przygody z Mikim i spółką. Nie zrozumcie mnie źle i nie uznawajcie, że wystawiona przeze mnie szóstka to coś złego, o nie. Czarodzieje i ich dzieje to wręcz idealny start w świecie fantasy dla najmłodszych czytelników i zapewniam, że oni będą mieli ogromną radochę podczas lektury. Zapewne jak wielu sympatyków tej serii, którzy na niej się wychowali. Ja do nich niestety nie należę, a odejmując nostalgię i patrząc na mój wiek, Czarodzieje… nie są niestety w stanie mi nic zaoferować.

Plusy

  • Ciekawy koncept przeniesienia klasycznych postaci w całkowicie odmienne realia
  • Całkiem przyjemne wydanie w formacie Giganta z twardą oprawą...

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Wyłącznie dla młodocianych czytelników
  • ... co dla poniektórych ponoć jest ogromną wadą
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze