X-Men. Punkty zwrotne: Wojna o mesjasza – recenzja komiksu. Nadzieja matką głupich?

Fani komiksowych X-Menów to nieźli masochiści i jeszcze nie wiem, czy chcę być jednym z nich. Mam tu na myśli poziom zawiłości tego uniwersum, o którym wspominałem już przy okazji recenzji poprzedniego tomu z serii Punkty zwrotne. I jak wtedy cieszyłem się, że już rozumiem kto, gdzie i z kim, tak Wojna o mesjasza skutecznie pozbawiła mnie wszelkiej nadziei, że kiedyś wszystko zrozumiem.

X-Men. Punkty zwrotne: Wojna o mesjasza trzeba mimo wszystko oddać, że redakcja starała się jak mogła, by wytłumaczyć nam choć podstawy funkcjonowania tego uniwersum. Już na początku dostajemy wprowadzenie w postaci krótkich biogramów najważniejszych dla tej historii postaci. Nie ukrywam, dzięki temu zrozumiałem sporo przyczynowo-skutkowych mechanizmów, bez których wytłumaczenia nie odnalazłbym się tu zupełnie. Dodatkowo na koniec dostajemy jeszcze obszerne kompendium wiedzy o świecie, które zajmuje pewnie z 1/4 komiksu. Jest tam sporo informacji z rysunkami – współczesnymi i tymi z klasyczną kreską. Tu jednak nie jestem przekonany co do intencji doboru treści do dodatku. Wiedza ta bowiem tylko częściowo przydaje się kontekście historii przedstawionej w Wojnie o mesjasza. Dla fanów X-Menów będzie to więc całkiem fajny dodatek, dla innych tylko masa zbędnych informacji.

Zobacz również: Najlepsze komiksy z Batmanem

Przejdźmy jednak do sedna, czyli samej historii. Ta jest bezpośrednią kontynuacja wydarzeń z Kompleksu mesjasza. Po intensywnym finale z udziałem mutantożernej bestii, Cable zabiera dziecko – będące nadzieją na uratowanie rasy homo superior – i udaje się do przyszłości. Jako że jest to przeskok w czasie, X-Meni liczą, że Cable powróci szybko z odchowanym już mesjaszem. Tak się jednak nie dzieje. Dlatego te Cyclops wysyła w jego ślady ekipę X-Force z Loganem na czele. No i właśnie wtedy zaczyna się magia, bo do gry wkraczają postacie z bogatą historią, którą niekoniecznie musicie znać – ja nie znałem. Bo okej, słyszałem o Apocalypse – starożytnym mutancie, który podbiła świat w którejś tam linii czasowej – ale o klonie Cable’a o i imieniu Stryfe, który miał służyć jako naczynie dla Apocalypse, słyszę pierwszy raz. A to właśnie ta postać złola ma tu najwięcej do powiedzenia.

Wojna o mesjasza

Problem ze zrozumieniem świata jest też dlatego, że Cable, uciekając z dziewczynką o imieniu Hope, udaje się do XXX wieku. Ziemia nie wygląda już tak jak teraz i w sumie nie dowiadujemy się za dużo, co się tam takiego wydarzyło. Wysłana do tych czasów drużyna X-Force spotyka starego znajomego, Deadpoola. Ten jednak nie dostał się tu za pomocą podróży w czasie, lecz… zwyczajnie ma tysiąc lat. Przekłada się to na jego słabszą formę pod względem regeneracji, ale nie stępiło jego języka. Postać wyróżniająca się na tle super poważnych mutantów walczących o swoją przyszłość.

Zobacz również: Książęta Demony, tom 1 – recenzja komiksu. Początek kolejnej, kultowej sagi sci-fi?

Sama historia Punkty zwrotne: Wojna o mesjasza nie porywa. Jest dość przewidywalna i całościowo nie popycha zbyt mocno wątków. Najwięcej uwagi poświęcono tu jednak Cable’owi i jego relacji z około dziesięcioletnią Hope. Tak jak w pierwszym tomie postać ta wypadała chyba najlepiej, tak tu gra już bezapelacyjnie pierwsze skrzypce i nie ma większej konkurencji. Tylko dla tego przypakowanego dziadka z wielką spluwą, w którym budzi się rodzicielski instynkt, warto śledzić tę historię. Szkoda, że X-Force praktycznie nie dostają tu czasu, bo zdaje się tam być sporo ciekawych person, ale w tym tomie robią jedynie za tło.

Wojna o mesjasza

A jeśli chodzi o warstwę wizualną, to Wojna o mesjasza może się podobać, choć po sprawdzeniu paru rysunków z dodatku na końcu tomu, zapragnąłem tej starszej kreski. Rysownicy odpowiedzialni za zeszyty umieszczone w tomie preferują styl cyfrowy, przez co graficznie jest często dość plastikowo, sterylnie. Ma to jednak swoje plusy, bo na przykład fenomenalnie wyglądają sceny walk. Ogólnie jednak komiks prezentuj się dobrze i czyta się bardzo przyjemnie.

X-Men. Punkty zwrotne: Wojna o mesjasza to całkiem ciekawa lektura dla osób, które nie boją się zagłębić z uniwersum z masą postaci, zwrotów akcji, podróżą w czasie i wydarzeń, które przewracają wszystko do góry nogami. Historia w poprzednim tomie robi lepsze wrażenie, a ta w kontynuacji zdaje się być tylko przystankiem przed czym większym. Daję kredyt zaufania.

Plusy

  • Cable i Deadpool
  • Główny wątek z Hope nadal ciekawi
  • Dodatki

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Jeszcze większe wyzwanie dla nieznających uniwersum
  • X-Force robią tylko za tło
Mateusz Chrzczonowski

Nie zna się, ale czasem się wypowie. Najczęściej na tematy gamingowe, bo na graniu i czytaniu o grach spędził większość życia. Nie ukrywa zboczenia w kierunku wszystkiego, co pochodzi w Kraju Kwitnącej Wiśni czy też niezdrowego zauroczenia kinem z różnych zakątków Azji.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze