Hustle – recenzja filmu. Sandler już nie taki śmieszny – i bardzo dobrze

Produkcji o tej samej tematyce co nowy film Netflixa było już na pęczki. Jest ich na tyle dużo, że ta powtarzalność była już wyśmiewana w licznych stand-upach. A jednak co pewien czas jakieś studio zapodaje nam motywacyjnego kopniaka w twarz pod postacią filmu o sportowcu, przezwyciężającym własne możliwości i spełniającym marzenia. Jak to cudnie brzmi. Tym razem za tego typu temat wziął się sam Netflix, co już nie wróżyło za dobrze.

Łagodnie mówiąc jego filmy oryginalne w większości do udanych nie należą. Ale oto nadeszło objawienie. Bowiem platforma wypuszczając film Hustle przełamała 3 reguły za jednym zamachem. Po pierwsze: da się jeszcze zrobić udany dramat sportowy, który będzie się wyróżniał mimo napchanych konwenansów. Po drugie: zobaczyliśmy, że Netflix potrafi zrobić dobrą, a nawet BARDZO dobrą produkcję oryginalną. A po trzecie, i w sumie najważniejsze: Adam Sandler definitywnie wyrósł z klapek Zohana i po raz kolejny pokazuje, że świetnie się odnajduje w filmach poważniejszych niż Duże dzieci, czy Pixele.

Zobacz również: Najlepsze seriale Netflixa

Hustle - recenzja filmu
kadr z filmu/ Juancho Hernangómez i Adam Sandler w filmie „Hustle”

O czym właściwie opowiada film Hustle (po polsku Rzut życia… ale tłumaczenie przemilczę) i dlaczego twierdzę, że jest produkcją bardzo dobrą? W czasach, gdy Netflix tłucze swoje oryginalne produkcje wręcz hurtowo, a i to jest niewystarczające określenie, znalezienie wyróżniającego się na tytułu nie jest łatwe. W tym roku Hustle był moim objawieniem w temacie streamingowych originalsów. Choć to duże określenie, zwłaszcza zważając na mało oryginalną fabułę. Adam Sandler wciela się w postać Stanleya Sugarmana, 50-letniego head huntera drużyny 76ers z Philadelfii, który lata po świecie poszukując następnego koszykarskiego tytana. Mimo sprzeciwu reszty kadry, w tym przewodniczącego drużyny, jego wybór pada na 22-letniego Bo Cruza, Hiszpana z biednej dzielnicy. Stanley od razu dostrzega w nim olbrzymi potencjał i zabiera chłopaka do Stanów, gdzie postanawia trenować go do meczu draftowego, który ma zadecydować o przyszłej karierze Cruza w NBA. Jest to również szansa dla Sugermana, który od dawna pragnie zrezygnować z życia na walizkach i zostać pełnoprawnym trenerem drużyny.

Zobacz również: Schody – recenzja serialu. Pisarz. Polityk. Morderca?

Produkcja zyskała u mnie pierwszego plusa, gdy okazało się, że jest jedną z tych, które wciągają od pierwszych sekund. Włączyłem film późnym wieczorem z niechybnym zamiarem dokończenia go na drugi dzień. Jednak był to ten typ seansu, gdzie orientujesz się po minucie, że jesteś już w połowie filmu. Sposób prowadzenia historii od razu wrzucił mnie w buty głównego bohatera, dzięki czemu łatwo wciągnąłem się w prezentowaną opowieść. Wspomniana schematyczność nie waliła jeszcze po oczach, na początku była bardziej subtelna. Im dalej w las tym niestety było gorzej, jednak tego typu kino nie jest chyba w stanie się od pewnych schematów uwolnić, ponieważ to one napędzają fabułę, poszerzają wiedzę. Więc mimo faktu, że od sceny do sceny zaczynają widza trochę męczyć, akceptuję ich znaczenie dla całokształtu.

Hustle

Jako że jednym z najważniejszych elementów w każdym filmie zawsze są bohaterowie i tutaj mają oni kluczowe znaczenia dla jakości. Krótko mówiąc – nie zawodzą. I chociaż co pewien czas miałem wrażenie, że Sandler, którego doskonale znam z innego rodzaju kina, tutaj nie pasuje, po pewnym czasie aktor udowadnia (po raz kolejny zresztą), że dobrze się czuje w nieco poważniejszym kinie. Udowodnił to już zresztą w Nieoszlifowanych Diamentach, ale rolę tę bardzo szybko przykrył kolejny świetny występ w Hubie ratuje Halloween

Zobacz również: Buzz Astral – recenzja filmu. Odcinanie kuponów czy produkcja z pomysłem?

Choć Hustle nie jest przygnębiającą historią pełną łez to jednak nie jest to też kolejna komediowa głupotka od Happy Madison. Film ma poważniejszy charakter. Nie jest na szczęście pozbawiony humoru i subtelnych żartów, dzięki nim produkcja jest dużo lepiej strawna. Jednak ich poziom i częstotliwość idealnie wpasowuje się w całość prezentowanych wydarzeń. Nie powiem, poprzednie komediowe produkcje też lubiłem, przynajmniej niektóre. Jednak miło jest widzieć aktorską ewolucję. A takową mamy w przypadku Adama Sandlera. Oby więcej takich ról jak tu czy we wspomnianych Diamentach.

Hustle - recenzja

Nie jest on oczywiście osamotniony. W filmie występuje wiele gwiazd światowej koszykówki. W drugiej głównej roli możemy zobaczyć Juancho Hernangómez, koszykarza z Utah Jazz. Sportowiec wciela się w postać Bo Cruza, czyli najnowszego odkrycia Stanleya Sugermana. Kolejny raz na ekranie widać duży aktorski talent, pochodzący od osoby z aktorstwem niezwiązanej. Juancho nawet nie stara się wkładać zbyt wiele energii w to, by być przekonujący – on po prostu taki jest. Choć nie widać na ekranie jakiejś wielkiej ekspresji, w ten właśnie luźny sposób sportowiec stworzył bardzo dobrą postać, do której czuje się sporo sympatii, i której przez cały film się kibicuje. Ostatnim aktorem, na którego zwrócę uwagę jest Ben Foster, który ponownie nie zawodzi. Choć pojawia się w filmie dość rzadko, nienawidzimy jego bohatera cały czas.

Hustle

Produkcja jest bardzo dobrze wyreżyserowana i widać to na każdym kroku. Nie licząc faktu, że historia wciąga od początku do końca, to wiele scen wywołuje sporo emocji. Sceny na boisku są cholernie emocjonujące, choć może nie aż tak jak wyścigi samochodowe z ostatniej produkcji o Le Mans 66. Czułem się jakbym tam był, podskakiwałem jakbym oglądał dobry mecz na żywo w telewizji. Sceny nie były przewidywalne, nic tutaj nie szło jak po sznurku mimo wyjątkowych umiejętności głównego bohatera. Z tego też tytułu prezentowane akcje na boisku wywoływały takie emocje. Choć było to w większości przewidywalne, to i tak zrobiło bardzo dobrą robotę.

Zobacz również: Jurassic World: Dominion – recenzja filmu. Równia pochyła…

Hustle od Netflixa to film, który jest niestety napchany schematami typowymi dla tego typu kina. Jednak niektórych konwenansów uniknąć się tutaj nie dało. Mimo tego jest to bardzo wciągająca i miła dla oka produkcja z kilkoma zabawnymi i nienachalnymi żartami. Postacie są przekonujące i bardzo dobrze zagrane. Emocje podczas scen na boisku nadają niesamowitego tempa. Film jest dużym zaskoczeniem, ponieważ po takiej tematyce nie spodziewałem się cudów. A wyszło powyżej oczekiwań. Krótko mówiąc – to się po prostu dobrze ogląda.

Plusy

  • Wciągająca historia, mimo swojej prostoty
  • Przekonujące role, zwłaszcza Adama Sandlera
  • Miły dla ucha sountrack

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Schematy, typowe dla tego typu kina, wystrzeliwane jak z karabinu

Według innych redaktorów...

Redakcja
20 czerwca 2022

Choć zrealizowana zawodowo i z szaleńczą werwą, to fakt – fabuła jest mocno schematyczna. Nie ma to jednak znaczenia, wszak Hustle stanowi jeden z tych filmowych wybryków, który pod przykrywką przedstawianej historii opowiada o czymś bardziej dogłębnym… Czyli o czym?

Stanley Sugerman oddaje swej pracy serce, często kosztem siebie i swojej rodziny. Jego poświęcenie nie zostaje docenione, a on sam dostrzega, że znajduje się w kryzysowej sytuacji życia, w której przyjdzie mu walczyć o udowodnienie swojej wartości i spełnienie marzeń, które zawsze uciekały mu sprzed nosa. Spotkanie Bo daje mu ostatnią szansę, ostatni promyk nadziei. Stanley postanawia go wykorzystać, stawiając na szali cały swój dorobek zawodowy. A to dlatego, że wierzy – w niego i w siebie.

Adam Sandler genialnie odgrywa niełatwą postać zmarnowanego i zmęczonego życiem łowcy talentów, w którym wciąż tli się ambicja i pragnienie sukcesu. Aktor rolą w Hustle potwierdza, jak zmarnowany został jego talent aktorski. Stanley Sugerman zaś udowadnia, że nigdy nie jest za późno na sukces, wystarczy nie tracić nadziei.

8.5
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze