The Umbrella Academy sezon 3 – recenzja serialu. Kugel mugel

Twórcy The Umbrella Academy przyzwyczaili nas do niebanalnych rozwiązań fabularnych. Czy 3 sezon dorównuje poprzednim?

Świat uratowany. Rodzina wróciła do przyszłości. Niestety, dom nie należy już do nich. Posiadłość Hargreevesa zamieszkuje teraz nie Umbrella, a Sparrow Academy. Znani nam bohaterowie muszą odkryć co spowodowało zmianę linii czasu i po raz trzeci zapobiec katastrofie, która nieuchronnie się zbliża.

Nie owijajmy w bawełnę, pierwszy sezon The Umbrella Academy to był zastrzyk superbohaterskiej świeżości na małych ekranach. Wszystkie dziwactwa, relacje i twisty w łatwy sposób zdobyły sympatię i uwagę widzów. Kolejna odsłona, która zagościła na platformie dwa lata temu podbiła stawkę, komplikując życie bohaterom w jeszcze bardziej nietypowy sposób, umieszczając ich w drobnych odstępach czasowych jednej epoki. Trzeci sezon? Ciężko mi powiedzieć jaki cel obrali sobie twórcy. Moje odczucia są ambiwalentne, gdyż pierwsza połowa sezonu zapowiadała coś na miarę poprzedników, a może nawet i lepszego. Niestety, końcówka prezentuje się w sposób nadzwyczaj nudny, a kulminacja wydarzeń wydaje się być nieco przestrzelona, z której nie wynika nic, co by wywołało efekt wow. Mimo wszystko zacznę ocenę od plusów, bo ich zdecydowanie nie brakuje. Jest to wszak wciąż produkcja dostarczająca wiele rozrywki i budująca historię postaci, która potrafi widza do pewnego momentu zaangażować, co wypadało różnie w ostatnich głośno zapowiadanych serialowych tworach.

Zobacz również: Obi-Wan Kenobi – recenzja serialu. Tak się marnuje wielki potencjał

https://www.youtube.com/watch?v=NkpBGrfZMwo&ab_channel=NetflixPolska

Konfrontacja dwóch rodzin to główna oś napędowa trzeciego sezonu. Rywalizacja Jaskółek z Parasolkami z momentu chwyta i wzbudza ciekawość. Ich pierwsza scena walki to świetna wizytówka serialu, która wywoła niejeden uśmiech. Ta dziwota od pierwszych sekwencji wybrzmiewa i przypomina nam co oglądamy. Takich elementów jest więcej. Twórcy bombardują nas zaskoczeniami, twistami i sposobem eksploracji mocy postaci. Niestety niektóre zaskoczenia i twisty są rozpisane w taki sposób, że wybrzmiewają zbyt wcześnie, bądź w taki sposób, że widz od dawna był w stanie dojść do odkrycia samodzielnie. To psuje narrację i mimo wielu ciekawych pomysłów, zdecydowanie zaniża poziom.

Wiele pomysłów, szczególnie przy finale nie wzbudza większych zaskoczeń i emocji. Twórcy przekreślili tam prawie wszystkie plusy i odważne ruchy, które poczynili przez poprzednie 8 godzin. Na szczęście pewne rzeczy pozostały niezmienne. Najlepszymi punktami sezonu ponownie zostają Numer 5 i Klaus. Aidan Gallagher i Robert Sheehan perfekcyjnie wniknęli w swoje postaci. Ich kreacja nadal nie nudzi, bawi i wywołuje szereg emocji. Numer 5 został minimalnie odsunięty w cień, jednak Klaus przeżywa swój trzeci renesans, co ostatecznie pokazuje, że jest największą gwiazdą serialu. Jego rozwój, a także relacje, szczególnie jedna (unikam tu spojlerów) daje nam coś, czego jeszcze w rodzinie Umbrella nie było.

Zobacz również: Królowa – recenzja serialu. Marzenie mam, aby tak wyglądał świat

Twórcy dali każdemu swoje 5 minut i nie ma postaci, która nie otrzymałaby swojej kłody pod nogami. Niestety to za mało, aby wzbudzić u widza odpowiedni poziom zaangażowania. Idealnym przykładem jest tu Allison. Znamy jej charakter, jednak w tym sezonie odnoszę wrażenie, że została przedstawiona w niebywale irytujący sposób, który przeszkadzał w odbiorze całości. Mimo zakreślonych zmagań bohaterki, ciężko było słuchać jej wiecznych kłótni i żalów względem rodzeństwa. Jej postawa momentami odrzuca i zwyczajnie zniechęca. Gdyby nie jej konfrontacja z Viktorem (wcześniej Vanyą), postać odgrywana przez Emmy Raver-Lampman byłaby praktycznie zbędna i łatwo byłoby ją zastąpić kimś innym. Skoro wspomniałem już o Viktorze, warto też ocenić występ Elliota Page’a. Twórcy bardzo rozsądnie uwzględnili prywatne życie aktora, zmieniając historię i płeć Vany’i. Wypada to naturalnie, a geneza postaci jest dobrze podbudowana fabularnie. Nieco mniej naturalnie wypada z kolei sposób postrzegania bohatera w rodzinie. Nie mam tu na myśli akceptacji nowej płci, a o kwestie techniczne.

Zobacz również: Elvis – recenzja filmu. Audiowizualna uczta, którą koniecznie trzeba zobaczyć w kinie

UMBRELLA ACADEMY 3
Fot. Kadr z serialu Umbrella Academy

Otóż z dnia na dzień bohaterowie zaczynają Vanyę nazywać Viktorem i żadna ani razu się nawet nie przejęzycza kiedy go potem woła. Jest to nieco dziwne, skoro przez ostatnie dekady zdążyli przywyknąć do innego imienia. To jedyne niedociągnięcie scenarzystów. Brakło mi pewnej odwagi i realizmu w przedstawieniu przyjęcia Viktora i tego jak wpływa to na otoczenie. Poza tym spisano się na medal i cieszę się, że w taki sposób zaprezentowano tę zmianę. Jest ona absolutnie niewymuszona i w dobry sposób buduje pozytywne wzorce zachowań względem osób transpłciowych. Niestety gdyby nie ta zmiana, postać podobnie jak Allison nie wniosłaby wiele do fabuły. Elliot Page ponownie gra smutną miną, a Viktor jest znużony i zmęczony wszystkim. Radość z bycia w końcu sobą, o której wspomina wybrzmiewa nieco zbyt subtelnie. W zasadzie rozwój postaci kończy się na tym jednym elemencie, co wywołuje lekki niedosyt. Liczę, że zostanie to rozbudowane w przypadku powstania kolejnego sezonu.

Podobnie z Lutherem i Diego. Bracia niezbyt mają co robić na ekranie. Dostają kilka nowych wątków, ale ostatecznie niewiele się u nich dzieje, szczególnie u Numeru 1. Brakło mi pewnego rozwinięcia jego problemów, eksploracji postaci, tak jak świetnie zrobiono to z Klausem, czy z Numerem 5 w poprzednich sezonach. Na szczęście chociaż Diego zostaje ukazany w innej roli, która jest zdecydowanie powiewem świeżości i pokazuje nam go w nowym świetle. Warto tu wspomnieć także o Reginaldzie Hargreevesie. Colm Feore ponownie urzeka w roli szalonego i surowego ojca, który dla odmiany próbuje odkupić swoje winy w innej linii czasu. Jego tajemniczy i niedostępny charakter przyciąga i wiele scen nadaje tej postaci zupełnie inny wymiar. Oczywiście nie zabraknie niespodzianek, które określają kim jest Reginald i jak nowe dzieci wpłynęły na jego charakter.

Zobacz również: The Quarry – recenzja gry. W lesie dziś zaśnie każdy

UMBRELLA ACADEMY 3
Fot. Kadr z serialu Umbrella Academy

Akademia Sparrow miała wielki potencjał. Nowe postaci, nowe moce, nowe relacje. I co? Nic wielkiego. Członkowie rodziny są w większości mdli, nie mają wiele do zaoferowania, nie dostajemy też rozwinięcia ich wątków, ani genezy. Są jacy są i mamy sobie z tym radzić. Ta jednowymiarowość to duża wada. Wyjątkiem jest oczywiście Sloan i nowy Ben, którzy dostają fabularny background, co sprawdza się świetnie, szczególnie kiedy konfrontujemy ich z ekipą Parasolek. Początek ekspozycji nowej grupy zapowiadał się obiecująco, a prezentacja ich umiejętności i relacji była namiastką tego co moglibyśmy otrzymać, gdyby twórcy zdecydowali się rozwinąć ich historie. Zdecydowanie dobrym wątkiem było porównanie ich do znanej nam już ekipy. To nie jest rozbita rodzina, tylko celebryci, którzy codziennie walczą bardziej o swoje interesy i władzę niż o dobro ludzi. Szkoda, że nie rozwinięto tego pomysłu, sprowadzając to do banalnych morałów typu rodzina jest ważniejsza od materializmu. Był na to czas, jednak postawiono na nudne rozmowy w tym samym hotelu przez dobre 70% czasu sezonu. To chyba mój największy zarzut względem produkcji.

Mimo wielu zalet, trzecia część przygód rodzeństwa przez brak pewnego balansu między spokojnymi elementami, a scenami akcji chwilami zwyczajnie nudzi. Pierwsze 7 odcinków wypada obiecująco, z kolei potem odnoszę wrażenie, że dostajemy fabularną równię pochyłą, tak jakby twórcy kończyli scenariusz już na kolanie. Rzuca się również w oczy ograniczony budżet. CGI kuleje, a lokacje są nadmiernie powtarzalne, co jest niebywale nużące. 1 i 2 sezon oferowały różne lokacje, ciekawe rozwinięcia każdej postaci i odpowiedni balans narracji. W trzecim to wszystko działa, ale do czasu. Paradoks dziadka i Kugelblitz wybrzmiewają w ciekawy sposób, jednak szybko potem są sprowadzone do parteru. Razi też pewien nadmiar możliwych intryg, które rozpraszają widza i budują apetyt na coś spektakularnego, czego ostatecznie nie otrzymujemy.

Zobacz również: Sandman, tom 5: Zabawa w Ciebie – recenzja komiksu

UMBRELLA ACADEMY 3
Fot. Kadr z serialu Umbrella Academy

Podsumowując, jestem nieco rozczarowany najnowszym sezonem. Jako spory fan poprzedników, wypełnia mnie uczucie rozdarcia, ponieważ dostajemy tu wiele dobrego, co trzyma poziom, jednak jest to w ostatnich trzech epizodach spłycone, zostawiając nas w punkcie, który nie wzbudza już takiego zainteresowania jak cliffhangery odsłon z poprzednich lat. Otrzymaliśmy 10 odcinków, z czego 7 było solidnych. Myślę, że sprawiedliwym będzie, kiedy moja ocena będzie analogiczna do powyższego zdania. Szczerze trzymam kciuki za dalsze ekranizacje przygód Umbrella Academy, jeśli w ogóle powstaną. Na razie jednak sądzę, że twórcy powinni poważnie zastanowić się jaką taktykę obrać na kolejną historię, opartą o znaną serię komiksów. W trzecim sezonie zabrakło mi tego planu.

Plusy

  • Klaus
  • Numer 5
  • Nowy Hargreeves

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Za dużo komplikacji
  • Brak balansu w narracji
  • Widoczny brak budżetu w finale
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze