Kolejny miesiąc, kolejny Kaczogród!
Po tomie szesnastym, w którym mogliśmy zapoznać się z początkami Barksa w świecie Kaczogrodu, przyszedł czas na jego twórczość w latach 1959-1960. Zaliczyliśmy więc przeskok niemal dwóch dekad i, no cóż, można to zauważyć zarówno w sposobie opowiadania przez Barksa, jak i samej kresce. Warto również zauważyć, że najnowsza część serii Kaczogród jest również jak dotychczas chronologicznie najbliższą naszych czasów.
Zobacz również: Ultimate Spider-Man, tom 11 – recenzja komiksu. Potop marvelowski
Tym razem nie mamy za dużo dodatków na temat samego autora, Carla Barksa. Dostajemy jedynie krótką przedmowę poświęconą Braciom Be, standardowo segment Kto jest kim w Kaczogrodzie na końcu komiksu i mnóstwo okładek do historii z Kaczogrodu Barksa. Oznacza to również, iż tom Ogromna Maszyna jest wypełniony masą historyjek z naszymi ulubionymi, disneyowskimi kaczkami!
W tym tomie dostajemy aż 25 opowieści Carla Barksa i osiem jednostronicówek, co daje w sumie 33 historii z Donaldem i spółką w roli głównej. Robi wrażenie, prawda? Ale czy ilość idzie w parze z jakością? To zależy. Nie ukrywam, że jestem ogromnym fanem Kaczora Donalda i to właśnie komiksy z jego udziałem są dla mnie crème de la crème Kaczogrodu czy zakończonego już Wujek Sknerus i Kaczor Donald Dona Rosy. A pośród wspomnianych 25 opowieści, spora część jest poświęcona Diodakowi, Babci Kaczce oraz – co jest nowością w tej serii – Daisy.
Zobacz również: Czarodziejki WITCH – tom 5 – recenzja komiksu
Nie mogę powiedzieć, żeby komiksy skupiające się wokół przygód tych bohaterów mnie porwały. Niektóre są lepsze (Podwójna Randka, z której kadr możecie obejrzeć poniżej), niektóre gorsze (Uparty jak Bocian) – ot, jest to całkiem niezłe urozmaicenie serii. Ja pozostaję jednak fanem, można powiedzieć, typowych kaczogrodzkich historii, które mimo powtarzalnych schematów fabularnych, nieustannie bawią i wciągają. Dlatego opowieści o Sknerusie, martwiącym się o swój majątek (Masa Kasy czy tytułowa Ogromna Maszyna) albo o Donaldzie, pałającym się kolejnymi zawodami (Nocka w muzeum lub Szklana Porażka) pozostają moimi ulubionymi w tym tomie.
W tomie siedemnastym Kaczogrodu każdy znajdzie coś dla siebie. Duża ilość historii, duża różnorodność, ale łączy je jedna, wspólna cecha – ponadczasowość, którą charakteryzuje się seria Kaczogród. Polecam!