Grzech śmiertelny – recenzja książki. Ach ci katolicy…

W wielu sytuacjach zwykło się mawiać, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Kryminały, na które ostatnio trafiam, zdają się jednak z deka modyfikować tę zasadę. W ich przypadku bowiem jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o katolików.

Grzech śmiertelny to jedna ze świeżynek w katalogu wydawniczym Feerii. Na jednej ze skandynawskich wysp dochodzi do serii brutalnych morderstw. Ofiary na pierwszy rzut oka wydają się niepowiązane – w końcu co wspólnego może mieć zamożna staruszka z mężem i pielęgniarka ze slumsów? Charakterystyczna metoda zabijania nie pozostawia jednak wątpliwości. To musiał być ten sam morderca. Aczkolwiek, prócz tej jednej informacji, policji trudno dotrzeć do czegokolwiek więcej. Sprawca jest niczym duch – pojawia się i znika bezszelestnie, nie zostawiając żadnych śladów. Całe szczęście tam, gdzie logika niedomaga, może ją dopełnić intuicja. Ta zaś podpowiada Sannie, policjantce prowadzącej śledztwo, iż tajemnicze zabójstwa mają coś wspólnego z samobójstwem czternastolatki, do którego doszło kilka dni wcześniej.

Zobacz również: Magiczne Lata – recenzja książki. Cudowne lata 60.

Tak jak Sanna przewidywała, te dwie sprawy są ze sobą powiązane. Mia, zmarła nastolatka, podcięła sobie żyły z charakterystyczną maską lisa na twarzy. Identyczną maskę ma na sobie także dziewczynka na obrazie wiszącym w domu pierwszej ofiary mordercy. Może nie jest to żaden niezbity dowód, aczkolwiek dla Sanny oraz jej koleżanki z pracy, Eir, to wystarczy, by szukać poszlak w tym kierunku. Grzech śmiertelny przedstawia nam tok ich rozumowania oraz mniej i bardziej skuteczne próby odnalezienia prawdy. Kobiety szukają powiązań, stawiają tezy i kolejno je obalają, a z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej zagłębiają się w bagno, które umotywowało całą tę falę tragedii.

Grzech śmiertelny 1

Fabuła Grzechu śmiertelnego w zaskakująco dużym stopniu przypominała mi recenzowane niedawno Piętno (choć po bezspoilerowym opisie zapewne zupełnie tego nie widać). Chyba nie będzie to duży spoiler, jeśli zdradzę, iż maska lisa oraz pozostałych sześciu zwierząt z obrazu ma związek z katolicyzmem. Ten wątek pojawia się już na dość wczesnym etapie powieści. Sposób przedstawienia osób wierzących jest tu zaś zauważalnie podobny do wyżej wspomnianego Piętna. Zresztą, nie tylko on – Sanna na pewnych płaszczyznach także świetnie dogadałaby się z Igorem Brudnym. Prócz tego w obu książkach w zbrodnie zamieszane są nadużycia na dzieciach… No, sporo tego jest. Nie twierdzę oczywiście, że ktokolwiek tu od kogokolwiek ściągał – na pewno nie, w końcu ani Pan Piotrowski, ani Pani Grund nie odkryli koła na nowo – ale po prostu tak się jakoś złożyło, iż wzięłam się za dwie podobne książki w krótkim czasie. I niestety, Grzech śmiertelny trochę na tym porównaniu traci.

Zobacz również: Piętno – recenzja książki. Czysty czy Brudny?

Powieść Marii Grund również prezentuje nam dość skomplikowane, ale w moim odczuciu trochę słabiej podbudowane śledztwo. Część kluczowych w nich wątków nie bierze się z konkretnych poszlak, a z intuicji Sanny. Intuicji, rzecz jasna, niezawodnej – Sanna nigdy się nie myli, jak raczył zauważyć nawet jeden z bohaterów. No, może poza jednym przypadkiem, ale o tym pomówimy później, w sekcji spoilerowej. Generalnie jestem gotowa kupić coś takiego, to nie pierwszy i nie ostatni nieomylny glina w popkulturze. Ale tu niestety dała się we znaki poprzeczka zawieszona przez Piętno. Po obszernie uzasadniającej każde nowe podejrzenie książce Przemysława Piotrowskiego liczyłam na coś odrobinę ambitniejszego niż „Sanna po prostu to czuje”. Oczywiście później znajdowano argumenty na poparcie jej przeczuć, nie wierzono w nie ślepo, ale jednak zwykle to od nich zaczynano.

Niemniej jednak trzeba przyznać, iż ostateczne rozwiązanie sprawy zaskakuje. W trakcie dochodzenia autorka zgrabnie podrzucała nam kolejne tezy i przekonywała, by w nie uwierzyć, by ostatecznie zaskoczyć czymś zupełnie innym, co żadnej z głównych bohaterek – a tym samym też większości czytelników – nie przyszło do głowy. Sama też dałam się złapać na jedno z podstawionych fałszywych rozwiązań, przyznaję. Wprawdzie dopiero któreś z ostatnich, ale jednak. Jeden zero dla Marii Grund.

Zobacz również: Pan Ciemności – R. Silverberg – recenzja książki. Miłość, śmierć i dżungla

A skoro już wspomniałam o red herringu odnośnie sprawcy, to chciałabym jeszcze na chwilę zatrzymać się przy samym zakończeniu. W związku z tym ostrzegam – w poniższym akapicie pojawią się ciężkie spoilery mogące popsuć komuś napięcie podczas czytania. Jeśli więc zamierzacie czytać Grzech śmiertelny – a warto to zrobić, ze swojej strony polecam – to lepiej go ominąć. W telegraficznym skrócie będzie tam mowa o tym, iż rozwiązanie zagadki, choć zaskakujące, zostało dość średnio podbudowane we wcześniejszych rozdziałach. Nie ma za co.

Grzech śmiertelny 2

A więc, skoro już wszyscy uczuleni na spoilery opuścili pokład, możemy przestać się krępować. Sprawcą mordów okazał się Jack – trzynastoletni syn jednej z ofiar i bliski przyjaciel/miłość Mii, samobójczej nastolatki z opisu. Sanna polubiła małego, przez co nigdy nie brała go pod uwagę jako potencjalnego podejrzanego. Zresztą, kto by wziął? To tylko straumatyzowane dziecko. A jednak. Z jednej strony takiego rozstrzygnięcia raczej mało kto się spodziewał. Z drugiej z kolei kiedy poddałam analizie omawiane zbrodnie już znając ich sprawcę, jakoś mi to nie pasowało. Tak jak wspomniałam, Jacka opisywano raczej jako małe, słabowite stworzenie. Tylko uczestnicy obozu ze zwierzęcymi maskami coś tam przebąknęli, że było inaczej, ale to dosłownie może trzy linie dialogowe – zero symptomów w jego rzeczywistym zachowaniu. I jednocześnie to samo stworzenie miało brutalnie zabić czworo dorosłych ludzi oraz idealnie zatrzeć po sobie ślady? Czysto w teorii niby by się dało, ale wydaje mi się to z deka naciągane.

Zobacz również: Aukcjoner – recenzja książki

Jeszcze jedna sprawa – ci nieszczęśni katole. Tak jak wyżej wspomniałam, dzieci w maskach, na których historia bazuje, mają związek z wiarą katolicką. Siedem grzechów głównych i te sprawy. Nie chce mi się nawet liczyć, który to raz mam styczność z kryminałem czy horrorem bazującym na degeneracji w szeregach duchowieństwa. Troszkę mnie już ten schemat męczy. Jasne, jest to realny problem i warto o nim pamiętać. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że przez to, jak namiętnie popkultura mieli go od lat, zaczynamy się coraz bardziej przyzwyczajać do istnienia takich incydentów. A kiedy coś złego przestaje ludzi zaskakiwać, stopniowo zaczynają oni machać na to ręką. Nie można na to pozwolić. I nie, nie traktuję tego oczywiście jako minus powieści, aczkolwiek chciałam zwrócić uwagę na ten temat i akurat nadarzyła się okazja.

Wracając jednak do omówienia samej książki, summa summarum fabuła wypada naprawdę fajnie i, co najważniejsze, wciąga. Grzech śmiertelny czyta się gładko, a wątki śledzi z zainteresowaniem. Pomimo argumentu pod tytułem „intuicja Sanny” można bez większego problemu tworzyć oraz badać własne hipotezy na podstawie posiadanych informacji i weryfikować je wraz z rozwojem zdarzeń. Co więcej – powieść wydaje się wręcz do tego zachęcać, o czym świadczą pozastawiane przez autorkę wcześniej wspomniane „pułapki”. Jedyne, co przeszkadzało mi w jeszcze lepszym wczuciu się w historię, to dystans między czytelnikiem a bohaterami. Czy był on zamierzony, czy też nie – trudno powiedzieć.

Zobacz również: Park Jurajski – recenzja książki. Pierwsze welociraptory za płoty…

U Sanny bardziej jestem skłonna uwierzyć, że to wyszło specjalnie. Nasza „główniejsza” z głównych bohaterek ma w końcu w świecie przedstawionym reputację dziwaczki. Po śmierci jej męża oraz dziecka, Sanna zamknęła się w sobie i zafiksowała na przeszłości, nie mogąc przejść nad nią do porządku dziennego. Czasami wydaje się wręcz, że nawet nie chce wrócić do normalności. Przywykła już do takiego, a nie innego sposobu egzystowania i nie robi zbyt wiele, by go zmienić. Przez to zaś, że żyje sobie w tym „swoim świecie”, z deka odlepiona od rzeczywistości, relacje z innymi ludźmi – w tym z czytelnikami – wychodzą jej tak średnio na jeża. To nie ten typ bohatera, z którym mogłabym się samoistnie utożsamić. W jej przypadku to jednak nie wadzi. Mimo tego można z Sanną spokojnie sympatyzować, a obserwowanie jej poczynań sprawia sporą frajdę.

Grzech śmiertelny 3

Trochę inaczej wygląda sytuacja z Eir, czyli naszą drugą panią policjantką. Eir, chociaż trochę roztrzepana, skupia się na tu i teraz znacznie bardziej niż Sanna. Bywa przy tym dość impulsywna, a czasem nawet agresywna, lecz na ogół radzi sobie lepiej chociażby w relacjach międzyludzkich (patolog Fabian pozdrawia). To twardzielka, ale, co warto podkreślić, jej charakteru nie zbudowano na analogii do stereotypowego pakera czy kogokolwiek takiego. Eir to nie facet z cyckami, tylko silna, acz nie wyidealizowana postać kobieca. Pewnie gdyby dostała trochę więcej czasu z czytelnikiem, to bardziej bym się do niej przywiązała. Jeśli pojawi się jakaś kontynuacja, to mam nadzieję, iż Eir otrzyma większą rolę. Podobnie zresztą jak jej kochaś, Fabian. Nie miał on tu szczególnie dużo do roboty, ale i tak zdążyłam go polubić.

Zobacz również: Dzieci Nocy – recenzja książki. Dan Simmons przynudza…

Choć mogłam brzmieć trochę jakbym była cięta na tę książkę, to wcale tak nie jest. Summa summarum bawiłam się przy niej naprawdę nieźle. Styl autorki jest lekki, zaś narracja w czasie teraźniejszym to miła odmiana nadająca dodatkowej dynamiki. Sanna oraz Eir, mimo że nie zżyłam się z nimi zbyt mocno, są oryginalne jak na damskie bohaterki kryminałów i dobrze spełniły swoje zadanie – zainteresowały mnie swoim śledztwem. Grzech śmiertelny czytało się naprawdę szybko oraz przyjemnie i uważam, że warto poń sięgnąć. Na okładce wspomniano, iż powieść uznano za najlepszy debiut 2020 przez Szwedzką Akademię Kryminału. I myślę, że całkiem słusznie. Bohaterowie są porządni, a główny wątek przemyślany oraz dość zaskakujący.


Grzech śmiertelny

Autor: Maria Grund
Tłumaczenie: Agata Teperek
Wydawca: Feeria
Premiera: 13 lipca 2022 r.
Oprawa: miękka
Stron: 400
Cena: 49,90 zł


https://www.instagram.com/popkulturowcy.pl/

Powyższa recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Feeria.

Plusy

  • Zaskakujący koniec
  • Sporo wodzenia czytelnika za nos
  • Niestandardowe bohaterki

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Nieco naciągnięte rozwiązanie
  • Poczucie zdystansowania od świata przedstawionego
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze