Röyksopp – Profound Mysteries II – recenzja płyty

Drugi w tym roku album duetu Röyksopp to w dużej mierze muzyka zdecydowanie radiowa… I nie mam tu na myśli niszowych stacji z samymi autorskimi audycjami. To zdecydowanie twórczość nadająca się do najlepszej rotacji w mainstreamowych rozgłośniach. Jednoczenie Norwedzy zachowującą są tu mocno autentyczni, konsekwentni w tym co robią od lat. I przede wszystkim, znakomici jakościowo.

Poniższy tekst to tylko część prawdy, bo oprócz komercyjnych strzałów, mamy też sporo ambitnej elektroniki. Ale o tym za chwilę… Jak już zapewne wiecie, to drugi w tym roku album Röyksopp, zresztą sygnowany tym samym tytułem Profound Mysteries, tym razem jednak z dodaną dwójką. Panowie stosowali już takie zabiegi wcześniej, gdzie rozkładali koncept na części. Tak było z płytami Junior i Senior wydanymi oddzielnie także w tym samym (2009) roku. Tam jednak faktycznie oba krążki mocno się od siebie różniły. Junior pogodny, taneczny, Senior mroczny, z „ciemną” elektroniką na czele. Tym razem dwie części są spójne i podobne stylistycznie, a także (o tym miało być na końcu, ale niech już będzie teraz) bardzo podobne jakościowe, czyli obie na wysokim poziomie.

Zobacz również: Małgola, No – Jaskinia Chrabiej Czaszki – recenzja płyty

Na opisywanej właśnie „dwójce” jest wiele, wręcz zachwycających momentów – przebojowy, ale też przepełniony emocjami Let’s Get it Right (do radia jak nic!), chillowy Unity (jakby takie rzeczy były prezentowane w polskich stacjach, słuchałbym ich przez cały dzień i noc) Oh, Lover w klimacie sentymentalnego retro lat 80’, progresywny Control (à la Kraftwerk) czy zamykający całość, instrumentalny (ale pełen emocji) Some Resolve. Siłą płyty są oczywiście także wokale. Choć nie znajdziemy tu Alison Goldfrapp, to spora część zaproszonych wokalistek znamy już właśnie z „jedynki”. I tak Astid S jest magiczna (wspomniany Let’s Get it Right), Karen Harding trochę kojarzy mi się z Ellie Goulding a Susanne Sundfør wprowadza klimat, którzy kojarzy mi się z twórczością Mike’a Oldfielda (naprawdę!). Nie pasuje mi jedynie Jamie Irrepresible z wokalem kojarzącym się z Samem Smithem. Sorry z nim w roli głównej jest ciężki, niewyraźny i nie pasuje do całości. Ten numer będę omijał, ale jako całość Profound Mysteries II jest bardzo mocna. Porównania do poprzedniczki są nieuniknione – obie oceniam podobnie, z lekką przewagą dwójki.

Plusy

  • Wokale
  • Bardzo ładne piosenki
  • Mocne kompozycje

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Sorry, ale Sorry tu nie pasuje
Przemek Kubajewski

Dyrektor Akademii Menedżerów Muzycznych. Entuzjasta wszystkiego, co składa się na pojęcie 'popkultura'. Zawodowo zajmuje się marketingiem, PRem i sprzedażą w branży muzycznej (i nie tylko). Prywatnie fan gier video, piłki nożnej (głównie angielskiej) i książek o latach 90' (taki z niego boomer). Nie ma jednak na to za dużo czasu, bo przede wszystkim poświęca go swoim dzieciom. Zarówno zawodowo jak i prywatnie słucha dużo muzyki i bardzo lubi dzielić się spostrzeżeniami na jej temat z innymi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze