Uśmiechnij się – recenzja filmu. O tym jak robimy dobrą minę do złej gry.

Uśmiechnij się zadebiutowało w polskich kinach w ten piątek. Mając niemałą konkurencję w postaci chociażby Niewidzialnej wojny Patryka Vegi. Czy warto wybrać się na zapowiadający się po trailerach na sztampowy horror film do kina? W końcu wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że dostaniemy to samo co zwykle. Z tą jedynie różnicą, że podmienimy egzorcystów na psychoterapeutów, a opętanie na zaburzenie psychiczne.

Okazuje się jednak, że kampania marketingowa to zdecydowanie najbardziej położony element tej produkcji, bowiem przykrywa to, co naprawdę ciekawe. Ale – na swój sposób – to dobrze. Na tą chwilę Uśmiechnij się to dla mnie największe zaskoczenie tego roku!

Zobacz również: The Bear – recenzja serialu. Piekielna kuchnia

Fot. Uśmiechnij się/Smile
Fot. Uśmiechnij się/Smile
Uśmiechnij się opowiada nam historię psychoterapeutki Rose Cotter. W tej roli fenomenalna Sosie Bacon, wcześniej mi totalnie obca, a to skandal, że taki talent spoczywał do tej pory gdzieś totalnie w ukryciu! Pod opiekę naszej bohaterki trafia pacjentka, studentka będąca świadkiem brutalnego samobójstwa swojego profesora. Jak możecie się dowiedzieć z trailera, na wzór facebookowych „łańcuszków”, klątwa zostaje przeniesiona dalej. Poczucie grozy dusi, uśmiech przeraża, a paranoja wybija poza skalę. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że mamy do czynienia z niewiarygodnym narratorem. Reżyser zdecydował się intensywnie igrać z naszymi zmysłami za pomocą licznych zabiegów i zakrzywionej perspektywy protagonistki.

Zobacz również: Niewidzialna wojna – recenzja filmu. Kwintesencja Vegi

Fot. Uśmiechnij się
Fot. Uśmiechnij się

Przez lwią część seansu jesteśmy świadkami śledztwa dotyczącego masowych samobójstw przenoszonych z osoby na osobę. Przeplata się to wszystko z wątkiem głównej bohaterki rujnującej swoje życie osobiste. Początkowo poznajemy dr Cotter jako oddaną swojej pracy dobrą duszę. Posiada ona jednak mroczną stronę. Pracoholiczka, zbyt często zaglądająca do kieliszka, co z biegiem fabuły okazuje się jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Pozornie sztampowy tani horror, okazuje się nieść przesłanie o bolączkach życia współczesnego. Nasza bohaterka dotknięta traumą, przepracowana, zmęczona relacjami rodzinnymi, jak wielu z nas chowa się za uśmiechem. Klątwa, która jej dotyka okazuje się w pewnym sensie błogosławieństwem. Obnaża bowiem całe nieszczęście i niezadowolenie z dotychczasowego życia naszej bohaterki.

Zobacz również: Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera — recenzja

Fot. Uśmiechnij się/Smile
Fot. Uśmiechnij się/Smile

Dodatkowo, co zasługuje na szczególne docenienie, Uśmiechnij się świetnie straszy. Atmosfera jest budowana naprawdę dobrze. Przez dużą część seansu widzowi towarzyszy silne poczucie niepokoju i permanentny ścisk żołądka. Pozbawione jest to tej dość powszechnej w przypadku głównego nurtu horrorów tendencji do chwytania się najtańszych środków. Ilość jumpscare’ów można zliczyć na palcach jednej ręki ofiary sadystycznego slasherowego mordercy z fetyszem obcinania… No cóż – palców.

Jeśli zatem szukacie przyzwoitego seansu, doprawionego solidną nutą makabry – zwłaszcza w końcówce – szczerze polecam! Naprawdę miłe zaskoczenie. Przynoszące katharsis i stanowiące bardzo solidny przekaz społeczny – aż szkoda, że nie zrobiono z tym czegoś więcej. Jednak trudno tu mówić o zmarnowanym potencjale.

P.S.: Wszyscy fani Obcego mogą dołożyć +1 punkt do oceny za fenomenalną scenę między naszą główną bohaterką, a jej psychoterapeutką. Przywołującą naturalne skojarzenia z konfrontacją Ellen Ripley z Królową Xenomorphów.

Plusy

  • Fenomenalnie zagrana psychoza i świetny zabieg z niewiarygodnym narratorem
  • Bardzo aktualne przesłanie, pokazujące negatywne skutki szybkiego życia
  • Film straszy dobrze i nietanio (rzy jumpscare'y na krzyż za co szacun!)

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Położony marketing, który sprzedaje dużo gorszy film
  • Delikatny spadek tempa w końcówce
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze