Apokawixa – odpowiedź na rozrastającą się od paru lat gałąź branży rozrywkowej jaką jest kino gatunkowe. Odmiana w Polsce rzadko spotykana, wszak każdy przynoszący pieniądze producent doskonale wie, że najlepszym co może być jest komedia romantyczna, kryminał poprzetykany co jakiś czas w repertuarach multipleksów jakimś filmem o PRL, bądź wojennym. Niszę w tym całym rozgardiaszu inną niż pomieszanie wszystkiego z powyższych i liczenie na to, że bigos z jajkami na twardo zamiast grzybów rozbije boxoffice wynalazł Netflix.
Wydając choćby prawie zabite przez rozkosznie kwitnącą w naszym kraju wówczas pandemię W lesie dziś nie zaśnie nikt. Następnie pod koniec roku fundując nam podwójne przyłożenie w postaci Wszyscy moi przyjaciele nie żyją, a następnie sequel tego pierwszego. Tytuł, którym się dziś zajmiemy pełni swojego rodzaju miszmasz powyższych filmów, jednak to nie zupełnie tak, że jedyne co oferuje to bezwstydne i bezczelne papugowanie. Także przechodząc do sedna. Czy w Apokawixa ma w sobie więcej „lipy” czy „wixy”? Mam nadzieję, że ten tekst wam co nie co w tym temacie przybliży.
Zobacz również: IO – recenzja filmu. Żywot Osiołka poczciwego
Zacznijmy więc od początku. O czym tak właściwie jest ten film, którego dumnie brzmiący tytuł Apokawixa atakuje nas z każdej strony. Od plakatów na przystankach po reklamy na YouTube. Sprawa jest dość prosta. Ten film opowiada o niczym innym jak o grupce maturzystów, którzy chcą zrobić(a właściwie robią) imprezę w domku, czy jak to określają bohaterowie PAŁACU, nad morzem. Trywialne to prawda i twórcy też tak pomyśleli, dlatego mamy też temat pandemii (minęły prawie trzy lata więc oficjalnie można się już śmiać xD). Jakby tego było mało mamy też temat ekologii, relacji międzyludzkich, a wszystko doprawione komentarzem na temat generacji Z.
Zobacz również: Wilkołak nocą – recenzja filmu. Cukierek, czy psikus?
Spróbujcie wymienić te wszystkie motywy i wątki na jednym wdechu, świetna zabawa dla osób, które spontanicznie lubią tracić przytomność. Idealnie (no, może z moją delikatną parafrazą) pasuje tutaj cytat z grającego również w tym filmie Sebastiana Fabijańskiego. Aktor z tego co mnie pamięć nie myli powiedział kiedyś o filmach Vegi, że są jak sałatka jarzynowa bez majonezu. Apokawixa natomiast ma tego zdecydowanie za dużo, więc przed wybraniem się do kina zbadajcie swój cholesterol.
Historię opowiedzianą w Apokawixie śledzimy za pośrednictwem Kamila (w tej roli naprawdę sympatycznie się prezentujący, wcześniej mi nie znany Mikołaj Kubacki). Kamil jest kompletnie zwariowanym chłopakiem, z bogatego domu, mającym do wszystkiego luz i pragnącym być w ciągłym centrum uwagi. Jest showmanem i wodzirejem całej imprezy. W roli naszego przewodnika sprawdza się naprawdę nieźle. Miejscami człowiek naprawdę może uwierzyć, że sam znajduje się na filmowej wixie.
Zobacz również: Uśmiechnij się – recenzja filmu. O tym jak robimy dobrą minę do złej gry.
Jednak zanim do wixy w ogóle dojdzie, czeka nas godzina oglądania jak wszyscy dojeżdżają na miejsce, załatwiają co trzeba, a potem przygotowują dom pod tytułową Apokawixę. Co więcej, zombie pierwszy raz na poważnie pojawiają się DOPIERO w ostatnich 30 minutach filmu. Nie kryjąc ironii, całkiem „nieźle” jak na PIERWSZY POLSKI FILM O ZOMBIE, prawda? Straszne tu czepialstwo z mojej strony i tak naprawdę tylko się droczę. Mało która produkcja o zombie jest tak naprawdę o tych powłóczących nogami truchłach. Często żywe trupy mają być metaforą czegoś. Czego jednak alegorią sobą zgniłe mózgi w tym filmie? Tego do końca nie wiem ja, tego być może nie wiedzą nawet sami twórcy (zwłaszcza jeśli mowa o końcówce, paskudny cliffhanger co najmniej jak wydzielina z ust pokrak w filmie), ale może wy pójdziecie do kina i wy się dowiecie i powiecie?
Tak marudzę i marudzę, każdy patrzy tytuł recenzji nacechowany negatywnie, bo tu lipa, a gdzie moja wixa. O co chodzi? Już można by było poczuć się w tej chwili oszukanym, ale nie, ponieważ Apokawixa naprawdę i z ręką na sercu mówię szczerze. Podoba mi się!
Zobacz również: Bilet do raju – recenzja filmu
Ten film ma w sobie tyle fenomenalnych rzeczy, pojedynczych scen, które rzuca w widza, że to naprawdę głowa mała. Sebastian Fabijański w roli Blitza, prepersa, dziwaka, istnego leśnego dziada, który czaruje swoim jeszcze bardziej przepalonym niż zwykle szeptem. Ograny jako szczera i pełna serducha parodia sposobu gry tego aktora w innych filmach. Rewelacja! Cały ten klimat, długi czas dążenia donikąd, jak chociażby w Pewnego razu w Hollywood Quentina Tarantino. Film tak chwilami przaśny, głupi i hiperbolizujący motywy, wątki, postaci w sposób zupełnie niezrozumiały, że widz nie ma pojęcia co się z nim dzieje. Na swój sposób jest to przyjemne, bo na naszych oczach tworzy się nowy podgatunek kina eksploatacyjnego. Roboczo nazwany przeze mnie GenZexploitation. Róbcie screeny!
Zobacz również: Krótka historia zombie filmów w reżyserii George’a A. Romero
Ten film to jest coś na swój sposób magicznego. Co z pewnością nie każdego urzeknie, nie każdemu skradnie serce. Znajdą się osoby, które ten film pokochają, a inni znienawidzą. Dla jeszcze innych Apokawixa będzie produkcją zupełnie neutralną, obojętną. Bez wątpienia jest to produkcja, która ma w sobie co najmniej dwa filmy i z całą moją niechęcią do ocen liczbowych w tej chwili się nimi posłużę. Jedna z tych produkcji jest 10/10, a druga 1/10, stąd średnia ocena wieńcząca tę recenzję. Zaznaczę jednak, że dla mnie – jako entuzjasty kina śmieciowego i szalonego – więcej jest tego pierwszego i chętnie Apokawixie dałbym tę dychę. Mam do was jako widzów jeden apel i proszę was o to jako fan tej specyficznej odnogi kina. Jeśli znaleźliście choćby krople czegoś co mogłoby wam się spodobać w tym filmie, po prostu idźcie do kina. Potrzebujemy więcej tego rodzaju tworów, a nuż następny spodoba wam się bardziej.
P.S.: Apokawixa to bez wątpienia film, który przy każdym kolejnym seansie, już przy telewizorze, na kanpie, w gronie znajomych będzie tylko zyskiwał.
P.S.2: Prośba do twórców. Błagam – w dobie serialowych spin-offów i wielkich uniwersów, zróbcie proszę serial o Blitzie i jego bracie (w tej roli Mikołaj Roznerski, proszę). Nie mogę się doczekać sceny jak mruczą do siebie tymi swoimi głosami w taki sposób, że trzeba to oglądać z napisami. Drugi niech będzie o zombie weganach, a trzeci o Posterunkowym Pazurze z Kaszub. Świat od razu stanie się piękniejszy.