Simple Minds, którzy działają prężnie od lat 70’ XX wieku, nigdy nie byli w Polsce zespołem popularnym. Często porównywaniu do INXS, a przede wszystkim do U2, przegrywali z nimi walkę na popularność, bo zawsze byli bardziej ‘indie’ niż ‘pop’. Nie znaczy to wcale, że byli gorsi pod względem muzycznym. Nie byli i nie są. Udowadnia to ich nowa płyta Direction Of The Heart.
Trzon Simple Minds jest niezmienny od początku. To oczywiście niezwykle charyzmatyczny frontman, wokalista o mocno charakterystycznej barwie Jim Kerr, oraz gitarzysta Charlie Burchill, który nawet mimo tego, że od lat znakiem rozpoznawczym zespoły s a syntetyczne brzmienia, ze swoim graniem jest na pierwszym planie. Przez lata, mimo naprawdę solidnej dyskografii, byli w cieniu wspomnianych już U2, w tej chwili wydają po prostu dużo lepsze płyty niż Irlandczycy (i piszę to jako wielki fan U2, jednocześnie uważając, że ich naprawdę dobra płyta wyszła ćwierć wieku temu, a taka, którą dało się posłuchać, jest już pełnoletnia. W obozie Simple Minds jest zgoła odwrotnie, ich ostatnie pozycje, takie jak Big Music z 2014 i Walk Between Words z 2018, były naprawdę dobre.
Zobacz również: DIOX HIFI – Wyższa Wrażliwość – recenzja przedpremierowa
Widać, że są konsekwentni – kolejna płyta ukazuje się również cztery lata po kolejnej i również pozostaje na świetnym poziomie. Direction Of The Heart liczy tylko dziewięć utworów, a pośród nich wyróżniam: singlowy i przebojowy Vison Things, stylowy Human Traffic – nawiązujący mocno do dorobku Simple Minds z lat 80’, Soltice Kids przypominający…U2 (jakby Bono i spółka nagrali teraz taki kawałek, byłby hitem) czy subtelny Act Of Love. Płyta jest spójna stylistycznie czyli przeważają rozbudowane motywy, syntezatory i Jim Kerr ze swoją fenomenalną formą wokalną. Z drugiej strony całość może trochę nużyć, ale to już kwestia gustu. I jeszcze jedno, to dojrzała płyta dla (chyba) dojrzałego słuchacza. Niemniej, jeśli pierwszy raz widzisz nazwę Simple Minds, to jest właśnie ostatni dzwonek, żeby nadrobić zaległości.