Gabinet osobliwości Guillermo del Toro – recenzja serialu. Nowe oblicze horroru

Guillermo del Toro to niekwestionowany artysta horroru, którego wizjonerskie pomysły i twórczy kunszt czynią jednym z tych osobliwych reżyserów, których czasem nazywa się geniuszami. Czy również genialne – można dyskutować, jednakże niniejsze dzieło jest na pewno wyjątkowe.

Gabinet osobliwości Guillermo del Toro to antologia ośmiu horrorowych odcinków. Jak można oczekiwać po patronującym tę produkcję nazwisku, gatunkowy konwencjonalizm i fabularny ascetyzm – jakże popularne w horrorach naszej ery – zostają przyćmione przez artystyczne wizje i nowatorskie podejście. Osiem opowieści tworzy osiem światów. Jedne przekraczają most fantasmagorii, inne są do bólu realne; jedne są subtelne i nastrojowe, inne krwawe, mięsiste. Każdy odcinek przedstawia Guillermo del Toro, niczym szkieletor w Opowieściach z krypty zapraszający do swojego cyrku dziwów. Zajrzyjmy do Gabinetu osobliwości.

Gabinet osobliwości to pomysł, który od zawsze tkwił w mojej głowie. Każdy odcinek tworzy swój własny świat, a pieczę nad nimi trzymają różni reżyserzy. Serwują widzom dania odmiennych smaków: jedne słodkie, inne pikantne – każdy kęs stanowi niespodziankę. Pragnęliśmy stworzyć dopracowane monstra, które na długo zapadną w pamięć. Gabinet osobliwości przedstawia świat, który jest piękny i przerażający zarazem.

– Guillermo del Toro

Zobacz również: Dzikie mięso Roberta Eggersa

Drzwi Gabinetu przekraczamy do wtóru skrzypiec, witani osobliwymi artefaktami niczym w muzeum sztuki strasznej. Nastrój budowany jest od pierwszych sekund, a im głębiej, tym mroczniej. Każda z ośmiu opowieści prezentuje inne barwy, jakby namalowano je różnymi farbami. Antologię wedle własnej interpretacji rozdzieliłem na cztery etapy. Każdy etap mieści po dwa odcinki, podczas których twórcy stopniowo zapoznają widza z mrokami Gabinetu.

1 etap, Skrytka 36 i Szczury cmentarne, to historie skupione na ludziach, ich ułomności i niedoskonałości: w obu przypadkach zgubna chciwość doprowadza bohaterów do pułapek bez wyjścia. Dosadny złowrogi klimat i upiorne potwory przyzwyczajają widza do obrazów, jakie nieraz pojawią się w antologii.

2 etap, Autopsja i Outsiderka, to próba wytłumaczenia, czym jest ludzka istota, jakie skutki wywołuje zmiana duszy lub zewnętrznej powłoki i jej odrzucenie. Te odcinki skupiają się na budowaniu nastroju i napięcia. Niczym ostrze gilotyny spadające w spowolnionym tempie, fabuła zmierza do kulminacji, wybuchu.

3 etap, Model Pickmana i Sny w domu wiedźmy, obrazuje moce, jakie kryją się poza widzialnym światem i ludzi, którzy próbują z nimi obcować. Styl zmienia się w baśniowy, a koszmary obcych światów napierają na bohaterów niczym wielkie głazy. W tych odcinkach kryje się przestroga, by nie igrać z nieznanym.

4 etap, Prezentacja i Murmuracja, wieńczy wszystkie poprzednie historie w ostatecznym zetknięciu człowieka z światem poza światem, z drugą stroną, z piekłem i niebem. Finałowy odcinek prezentuje prostą, niemal typową historię. Jednakże zabarwienie emocjonalne i melancholijny nastrój czynią z niej wartościową lekcję życia.

Zobacz również: Zaproszenie – recenzja filmu. Z rodziną najlepiej na zdjęciach. A w kinie?

Powyższa droga pozostawia widza z refleksjami i emocjami, jakie powinna wywoływać sztuka. Gabinet osobliwości Guillermo del Toro wyłamuje się klasycznym strukturom horroru, odrzuca sprawdzone metody, by badać nieznane grunty. Mistyczne opowieści konfrontują ze sobą świat realny i fantasmagorię, tworząc ekranowe arcydzieła. Odcinki są bowiem dopieszczone w każdym, najdrobniejszym detalu.

Gabinet osobliwości Guillermo del Toro
Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, fot. Netflix

Przyjrzyjmy się paru najosobliwszym historiom. Czwarty odcinek, Autopsja, przedstawia relację badań koronera poszukającego w zwłokach wytłumaczenia zagadkowego wypadku. Sceny rozcinania ciał i badania wnętrzności są precyzyjnie i realistycznie przedstawione. Tajemnicza atmosfera i ciągłe podbudowywanie suspensu wywołuje ogrom napięcia. Rozładowanie następuje w krwistej kulminacyjnej scenie, definiującej Autopsję jako horror. Motyw istot pozaziemskich i nieobelżywe przedstawienie anatomii czyni z niej dzieło wyjątkowe. Drugi odcinek, Szczury cmentarne, to historyjka prostsza, ale jakże satysfakcjonująca dla koneserów horroru. Złodziej grobów zagłębia się do podziemnego świata szczurów, które skradły jego niedoszły łup. W klaustrofobicznych, podziemnych korytarzach odnajduje skryte przed światem straszydła, zaś zachłanność pcha go prosto w objęcia tego, czego sam boi się najbardziej.

Zobacz również: Scarlet Hill – recenzja serialu (odcinki 1-4)

Piąty odcinek, Model Pickmana, wiernie obrazuje opowiadanie Lovecrafta, zabarwiając je i rozbudowując. To niepokojąca opowieść o mroku i szaleństwie, którymi tytułowy Pickman zabarwia swe obrazy. Jego odrażające wizje okazują się mieć rzeczywisty wpływ na ludzi z zewnątrz. Niepokój i niekonwencjonalne wykorzystywanie horrorowych motywów czynią z seansu piątego odcinka szokujące doświadczenie, pozostające z widzem na długo. Sny w domu wiedźmy – kolejna ekranizacja Lovecrafta – jest fabularnie lekko nieporadna, nadrabia jednak mistyczną aurą i tematyką śmierci. Horror przecina swe szlaki z baśnią, a wydźwięk poszczególnych scen wydaje się bardziej metaforyczny, niż dosłowny. Klimat i magię typową dla del Toro czuć tu najwyraźniej.

Zobacz również: Dyskretny urok zła – dlaczego uwielbiamy psychopatów?

Olbrzymią siłą serialu jest warstwa wizualna. Twórcy wyciskają maksimum ze współczesnych możliwości, budując klimat samymi obrazami – wyselekcjonowana paleta barw i nastrojowa gra świateł potęgują upiorny nastrój. Wiktoriańska baśń Szczury cmentarne pozwala delektować się rewelacyjnymi kostiumami i charakteryzacją, utrzymana w bliższych nam realiach Outsiderka bawi się kontrastem kolorów, a praca kamery wywołuje psychodeliczne odczucia. Potwory w Skrytce 36 i Autopsji to szczyt finezji – są tak odrażające, że ciężko na nie patrzeć, a jednocześnie tak niezwykłe, że nie sposób odwrócić wzroku.

Gabinet osobliwości Guillermo del Toro
Gabinet osobliwości Guillermo del Toro, fot. Netflix

Jak zapewniał del Toro, każdy kęs Gabinetu stanowi niespodziankę – i tak dokładnie jest. Połączenie baśni i magii z iście przerażającymi potworami w audiowizualnej uczcie to dewiza naszych czasów i możliwości kinematograficznych. Fani Labiryntu Fauna czy Kształtu wody odnajdą tu wiele znajomego klimatu. Wielbiciele Lovecrafta nacieszą się aż dwiema ekranizacjami, dobrze zapatrującymi na planowane przez del Toro zobrazowanie opowiadania W górach szaleństwa. Można się tu dopatrzyć nieco Stephena Kinga czy Shirley Jackson, zaś aktorskie popisy fundują takie persony jak Ben Barnes, F. Murray Abraham, Rupert Grint czy Andrew Lincoln. Twórcy przemycają mnóstwo nawiązań do popkulturowych klasyków, jak Obcy, Dracula czy Jaś i Małgosia.

Gabinet osobliwości Guillermo del Toro jest dokładnie tym, czym być powinien – soczystym, świeżym mięsem. Przy okazji wylewa kubeł zimnej wody na współczesny horror, deprymując go każdym swoim kadrem. Na początku wspomniałem, że del Toro to artysta – Gabinet jest tego niezbitym dowodem.ŚLEDŹ NAS NA IG

Źródło głównej grafiki: materiały prasowe

Plusy

  • Namacalny klimat
  • Upojny styl opowiadania
  • Doskonała warstwa wizualna: piękne obrazy i przerażające potwory

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Poszczególne obrazy mogą być zbyt mięsiste dla wrażliwego odbiorcy
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze