BRODKA – Sadza – recenzja płyty

Kiedy Brodka ostatnio wydała album w pełni po polsku, byłem w gimnazjum. Od premiery wciąż kochanej przeze mnie Grandy minęło już aż 12 lat. Acz jeśli miałbym wybierać pomiędzy nią a nową płytą zatytułowaną Sadza, wybrałbym Sadzę.

Biorąc się za słuchanie najnowszej płyty Brodki, nie spodziewałem się niczego nowego. Okazało się jednak, że porównując Brut, czyli ostatni album artystki, który ujrzał światło dzienne rok temu oraz Sadzę, koncept jest zupełnie inny. Brut był swoistą walką z utartymi stereotypami i rolami społecznymi, za to najnowsze dzieło Brodki dopuszcza nas tak blisko artystki jak nigdy wcześniej. Tą płytą piosenkarka wpuściła nas do pokoju, którego nikomu nie pokazywała.

Zobacz również: Taylor Swift – Midnights – recenzja płyty

Tak osobista płyta na pierwszy rzut oka nie pasuje do Brodki. Z tego, co kojarzę, to jej wywiady zawsze ograniczały się do tematu jej twórczości bez wchodzenia w tak zwaną „prywatę”. Nawet w piosenkach wszystko było zacierane przez metafory i fikcyjne postacie. Teraz obraz artystki zupełnie się zmienił. Brodka tak osobiście, szczerze i otwarcie jeszcze nigdy nie śpiewała.

Sadza
Fot. fragment z teledysku do utworu Sadza/https://www.youtube.com/watch?v=4MyvMiyNv5k

Album Sadza opowiada o relacji międzyludzkiej – konkretnie chodzi tu o miłość. Jednak nie jest to obraz miłości doskonałej. Mamy tu do czynienia z wizją miłości tragicznej. Wpław, czyli utwór otwierający płytę, mówi o początkowym zauroczeniu – płynięciu łodzią, nie zwracając uwagi na brud wody. Niestety początkowe zakochanie zawsze czeka weryfikacja – burza. Wpław spokojną melodią wprowadza nas w historie tego uczucia i momentami wykorzystując autotune, hipnotyzuje. Dalej już borykamy się z chłodną rzeczywistością w Taka to zima. Znajdziemy tu również obraz miłości toksycznej, wręcz wyniszczającej w tytułowej Sadzy. Odczujemy stratę przez piosenkę Utrata, która przygotuje nas na stan żałoby i rozpaczy, oczekujący na nas w utworze Hydroterapia nagranym w duecie ze Zdechłym Osą.

Zobacz również: Tarja Turunen we Wrocławiu – relacja z koncertu

Celowo nie wymieniłem jednej piosenki – Moniki. Monika jest utworem odbiegającym od reszty. Kiedy reszta patrzy na miłość i wszystko, co z nią związane surowym okiem, to ten utwór jest powrotem do czasów beztroski. Jednocześnie mam wrażenie, że ta piosenka akurat tu najmniej się klei pod względem muzycznym i w porównaniu do reszty jako jedyna sprawia wrażenie, że gdzieś już wcześniej ją słyszałem.

Oceniając tę płytę, nie można zapomnieć o świetnej robocie producenckiej. 1988 wszedł tutaj na swoje wyżyny i powiem szczerze, że momentami miałem wrażenie, iż treści oraz podkłady z tej płyty równie dobrze nadawałyby się na jakiś porządny kawałek rapowy.

Zobacz również: Snoop Dogg & DJ Drama – Gangsta Grillz: I Still Got It – recenzja płyty

Album Sadza jest na pewno wyjątkową pozycją, a w szczególności w twórczości artystki. Ja jako słuchacz jeszcze nigdy nie byłem tak blisko Brodki. Wpuściła mnie do swojego pokoju i ja po prostu nie chcę z niego wyjść. Po kilkunastu latach mogę powiedzieć, że artystka w końcu zanotowała swój debiut. Brodka nagrała pierwszą płytę o Monice i mam nadzieję, że pierwsza nie jest ostatnią.

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe

Plusy

  • Świetna robota 1988
  • Surowy obraz miłości
  • Tak osobiście jeszcze nie było

Ocena

9 / 10

Minusy

Krystian Błazikowski

Cichy wielbiciel popkultury. Pisanie zawsze było cichym marzeniem, które mogę zacząć spełniać. Na co dzień wielki fan Marvela, fantasy oraz horroru. Całość miłości do filmu domyka kino azjatyckie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
ReneSunz

A dla mnie cała płyta jest o budyniu z owocami;