Najlepsze filmy na Halloween według Popkulturowców

Dziś najważniejsze święto każdego maniaka horroru – Halloween! Wśród członków naszej redakcji również znajdują się miłośnicy tego dnia. I dlatego postanowiliśmy podzielić się z wami naszymi ulubionymi horrorami, które polecamy obejrzeć w ten wyjątkowo upiorny dzień. Oto najlepsze filmy na Halloween!


Zobacz również:

Najlepsze horrory w historii

Najlepsze filmy o zombie

Najstraszniejsi przeciwnicy w grach


Krzysztof Wdowik


Noc Żywych Trupów (1968)

Film, od którego wszystko się zaczęło. No, może nie do końca, bo martwi powstający z grobu pojawiali się w kinie jeszcze wcześniej, niż wizja zombie z Nocy Żywych Trupów. White Zombie z 1932 (!) roku oraz The Plague of the Zombies z 1966 roku przedstawiały żywe trupy na podstawie wierzeń wyznawców vodoo na terenie Haiti. Dopiero dzieło Romero nadało zombiakom kształt i formę, jaką znamy współcześnie. Night of the Living Dead jest dziś własnością publiczną, a więc można go legalnie ściągać z sieci czy wykorzystywać fragmenty filmu i scenariusza. Wszystko to za sprawą niefortunnej pomyłki i niezabezpieczenia produkcji prawami autorskimi. Sam film? Jestem dość świeżo po rewatchu i mimo ponad pięćdziesiątki na karku, trzyma się moim zdaniem wyśmienicie. Może nie straszy, ale klimat robi robotę, zaś przekaz wciąż pozostaje aktualny. Remake z lat 90-tych od Toma Saviniego jest zajebisty, natomiast bluźnierstwo powstałe w zeszłym roku należy omijać szerokim łukiem.


Lśnienie (1980)

Pierwszy seans Lśnienia zaliczyłem, gdy termometr pokazywał u mnie dobrych 39 stopni gorączki. Jest to horror, który naprawdę wpisał się wielkimi zgłoskami w świat filmu. Mimo 40 lat na karku, o tym filmie wciąż się mówi. W 2012 roku dostaliśmy produkcję Room 237, gdzie Lśnienie zostało wzięte pod lupę w kwestii teorii spiskowych – ukrytych znaczeń, symboli, które Kubrick miał umieścić w ekranizacji powieści Kinga. Sięgając nieco bliżej – któż nie pamięta jednego z niewielu plusów filmu Ready Player One, sekwencji poświęconej właśnie Lśnieniu? To dzieło miało niewiarygodny wpływ na popkulturę (mimo, że Kinga pluje na ten film), a rola Nicholsona zalicza się do grona najlepszych aktorskich występów w historii horroru. Szkoda, że Shelley Duvall nie może powiedzieć tego samego o swoim występie… Spełnieniem marzeń było obejrzeć dzieło Kubricka na dużym ekranie, co kilka lat temu zorganizowało Multikino.


30 dni mroku (2007)

Horrory to i też wampiry. To może dość odważne stwierdzenie, ale według mnie, wampiry z filmu 30 dni mroku są najlepszym przedstawieniem tych stworów we współczesnej kinematografii. Co zabawne, rok później dostaliśmy ich najgorsze przedstawienie w postaci ekranizacji Zmierzchu30 days of night, horror będący ekranizacją komiksu o tym samym tytule, zabiera nas do ogarniętego mrozem i ciemnością miasteczka Barrow na Alasce. Mieszkańcy, którzy nie zdecydowali się na wyjazd, szybko tego pożałują… Film ma niesamowity klimat, a także kilka niesamowitych scen.


Kamil Kołodziejczyk


Lament (2016)

2,5 godziny filmu w ciasnych fotelach kina studyjnego, potem jakieś 60 minut wykładu ze znawcą wierzeń wschodnioazjatyckich. Czego chcieć więcej? Ano dobrego spędzenia tych pierwszych 150 minut, za które zapłaciło się kupując bilet. Wszystko to dostaliśmy oglądając południowokoreański Lament – film z pogranicza horroru, kryminału i typowo azjatyckiego thrillera, zapraszający czasem w swoje progi dość groteskowy humor. Coś dziwnego dzieje się w zapyziałej wiosce, policjant z pobliskiego miasta podejmuje się śledztwa, dziwny obcokrajowiec zza Morza Japońskiego daje więcej pytań niż odpowiedzi, a jeszcze więcej niż pytań, daje nam nieufności i skrywanych tajemnic. I te tajemnice niech na razie zostaną nieodkryte, aż do momentu obejrzenia filmu. Jak mała wioska to i ludowe wierzenia, jak ludowe wierzenia to i wspomniany w drugim zdaniu Pan wykładowca z Uniwersytetu Jagiellońskiego – pytań po seansie było co nie miara, a odpowiedzi równie fascynujące, co film reżysera Hong-Jin Na.


Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974)

Pierwsza Teksańska masakra piłą mechaniczną jest tym, co nam sprzedaje tytuł –  totalną masakrą na ludzkiej psychice i totalną masakrą w psychice aktorów. Dość wspomnieć, że ktoś się uszkodził skacząc z okna, ktoś się przypalił asfaltem, ktoś musiał siedzieć w duszącym makijażu przez półtora dnia, ktoś musiał grać w jednej ufajdanej koszulce przez miesiąc, bo nie było zapasowej, komuś trzeba było wyciąć dziurę w ręce, bo zawiódł rekwizyt puszczający krew. Wszystko dopełnia nieustanny krzyk oraz przerażenie w oczach i na twarzach bohaterów. Mistrzowski slasher, niekoniecznie zawsze równie mistrzowsko obierany za inspirację.


Dziecko Rosemary (1968)

Drugi po Wstręcie tak ważny film w ugruntowaniu międzynarodowej pozycji Romana Polańskiego kręcony na zachodzie, ale dużo bardziej znany i zdecydowanie częściej oglądany. Tamten psychologiczny, ten wręcz okultystyczny. Fascynacja satanizmem w końcówce lat ’60. nabrała na sile – rok po premierze filmu wyznawcy szatana odpowiadają za śmierć żony Polańskiego. Sekta Mansona to jednak świeżo wyrośnięci nastolatkowie, w Dziecku Rosemary uosabia ich starsze, miłe małżeństwo z sąsiedztwa głównej pary bohaterów. Wydarzenia zaczynają się dziwnie układać, a nam coraz bardziej zaczyna się wydawać, że przy powstaniu tytułowego dziecka mogły maczać palce (choć pewnie nie tylko) jakieś siły nieczyste. Film potwierdza, że najbardziej przeraża to, czego nie widać bezpośrednio na ekranie, a ukazywane jest reakcjami postaci. No i to jedno zdanie, kiedy bohaterka wraca od fryzjera, a mąż stwierdza „tylko mi nie mów, że za to zapłaciłaś” – może bardziej niż wiele horrorów przerazić do szpiku kości niejedną osobę, chcącą drastycznie zmienić swój wygląd.


Weronika Zator


Frankenweenie (2012)

Frankenweenie to bardzo klimatyczna, czarno-biała animacja poklatkowa wyjęta spod ręki samego mistrza upiorności – Tima Burtona. Opowiada ona historię młodego chłopca Victora oraz jego psiaka Sparky’ego, który zginął potrącony przez samochód. Czymś, co zdecydowanie wyróżnia tę animację na tle innych filmów z gatunku horroru jest psychologiczna groteska opakowana w bajkowym klimacie. Jeśli kiedykolwiek czuliście się bardzo zżyci ze swoim czworonożnym przyjacielem to seans na długo pozostawi po sobie piętno. Przygotujcie się na bagaż mocnych doświadczeń i miejcie coś, do czego możecie przytulić. Historii o psiaku, który odrodził się w stylu Frankensteina nie da się od tak zapomnieć.


The Witch (2015)

Wydawać by się mogło, że z XVII-wiecznej prostoty nie da się na pierwszy rzut wykrzesać przerażającej  energii. Z pozoru zwyczajna rodzina, jednak o innych przekonaniach religijnych zmuszona jest osiedlić się na skraju ponurego lasu i wybudować swoją “veleńską” oazę przetrwania z drewnianych sztachet. Fabuła mozolnie brnie do przodu, jednak po kolei ujawnia coraz to bardziej obłąkane wątki, gdzie miłość całej rodziny zostaje wystawiona na próbę. Niespodziewanie pojawiająca się krew, egzorcyzmy oraz opętany kozioł doprowadzają do niezłego obłędu.


Midsommar. W biały dzień (2019)

Festiwal letniego przesilenia miał być tylko przyjemnym wypadem ze znajomymi, natomiast okazał się spotkaniem ze szwedzką sektą. Jest to kolejny horror, który w głównej mierze ma wywołać w nas największe emocje przez całą swoją otoczkę, a nie tylko dlatego że występują w nim zjawy, potworaki i inne zombiaki. Świąteczny obrzęd okazuje się być zebraniem wszystkich NPCów z okolicy, którym przyświeca jeden cel – odprawienie cyklu rzadkich, przerażających rytuałów. Film okraszony jest wzniosłą muzyką smyczkową, która wprost potęguje niepokój wywołany przez obrazy pojawiające się na ekranie.


Kinga Senczyk


Pachnidło: historia mordercy (2006)

Historie seryjnych morderców są niepokojąco fascynujące. Może dlatego, że według psychologów w każdym z nas tkwi potencjalny morderca. Pachnidło to nie mniej fascynujący i przerażający klasyk wśród thrillerów. Genialna adaptacja bestsellerowej powieści Patricka Süskinda uwodzi fabułą i obrazem równie skutecznie jak główny bohater swoje ofiary. Po seansie nigdy nie spojrzycie na perfumy tak jak przedtem.


Platforma (2019)

Ten hiszpański thriller uwiera i gryzie sumienia widzów. Odkrywając razem z głównym bohaterem absurdalne zasady rządzące obleśnym, upokarzającym, wstrętnym światem zezwierzęconych ludzi nie da się siedzieć obojętnie. Jak my byśmy się zachowali w takiej sytuacji?


Split (2016)

Jeśli oprócz seryjnych morderców pałacie równie alarmującą fascynacją do osób z chorobami umysłowymi (zwłaszcza z tzw. rozszczepioną osobowością), na pewno spodoba się Wam Split.  Pierwsza część dyptyku induskiego reżysera M. Night Shyamalana to przede wszystkim niesamowity popis aktorski Jamesa McAvoya. Ile różnych osobowości może się mieścić w jednym ciele? Która z nich jest tą właściwą? I która z nich jest mordercą?


Karol Żołowicz


Straszny film (2000)

Noc Halloween najlepiej spędzić z ekranowymi upiorami, na widok których krew zwalnia w żyłach. Ale można też inaczej – z paczką przyjaciół lub chrupków (albo z obiema opcjami), śmiechem na ustach i czarną komedią. A co nada się lepiej, niż połączenie wszystkich powyższych tytułów w najgłupszej parodii wszech czasów? Straszny film to popkulturowa perełka, arcydzieło pastiszu, uczta dla każdego fana horroru, łącząca filmowe klisze z satyryczno-idiotycznym humorem. Nie ma świąt bez Kevina, tak jak nie ma Halloween bez Strasznego filmu.


Co robimy w ukryciu (2014)

Co robimy w ukryciu to reportaż, który zagląda w codzienne życie współczesnych wampirów, wiarygodnie i uczciwie obrazując ów gatunek, bez stereotypów i uprzedzeń. Wampiry okazują się być sympatyczną rasą, zagubioną w postępującej technologii, a mimo odrzucenia przez społeczeństwo i ciągłej z wojny z wilkołakami, starają się socjalizować. Mają też poczucie humoru, a ich ekstrawaganckie perypetie dla śmiertelników wydają się unikatowo zabawne. Co robimy w ukryciu Taiki Waititiego to krwista czarna komedia, znacznie inteligentniejsza od poprzedniczki, utrzymana w klimacie okołohalloweenowym.


Rodzina Addamsów 2 (1993)

Tej pozycji nie mogło zabraknąć na liście. Kultowa Rodzina Addamsów w iście buńczucznym i niemal bluźnierczym (ale jakże wytrawnym!) stylu wyśmiewa samą śmierć. Upiorna familia tańczy na granicy obłędu, po ekranie latają tasaki i siekiery, a kunszt makabrycznego humoru osiąga apogeum. Produkcja mimo 30 lat na karku wciąż stanowi świeżość w gatunku czarnej komedii, a klimat groteskowej baśni i mieszanka horrorowych motywów czynią z niej niedościgniony ideał. Szalonej Rodzinki nie może zabraknąć w jadłospisie, a wszystkie trzy powyższe pozycje idealnie wpasują się w gusta koneserów horroru, którzy w noc Halloween poszukują nie tylko strachu, ale i śmiechu. Bon appétit!


Tymoteusz Łysiak


Mandy (2018)

Z racji tego, że jestem trochę kinowym szopem praczem lubuję się w wykopywaniu filmów z kosza. Jako pierwsze zatem chciałbym polecić DVD z Nicolasem Cagem bowiem moja polecajka bez produkcji z tą twarzą zwyczajnie nie mogłaby się obejść. Mandy opowiada historię o tym jak totalnie odjechana sekta zabija facetowi żonę, po czym ten, nie inaczej, szuka zemsty. To w zasadzie tyle. Jednak to w zupełności wystarczy by zapewnić widzowi krwawe, psychodeliczne show. Jeśli szukacie kwasowego bad tripa doprawionego kinem o mścicielach w dwugodzinnym wydaniu, możecie zakończyć swoje polowania. Oszałamiający wizualnie, z bajecznym soundtrackiem. Poza tym jest tu Nicolas Cage cageujący na pełnym Cage’u do potęgi Cage’a. No i Cage tu Cagem, Cage’a pogania. Fenomenalne przeniesienie obrazów rodem z kartoników z LSD na ekrany LCD.


Terrifier – Masakra w Halloween (2016)

Idealny na noc 31 października. Zwłaszcza jeśli macie ochotę ją przedłużyć do późnego popołudnia 1 listopada, bowiem po tej produkcji trudno może być zasnąć. Fani fantazyjnego gore dostaną tutaj prawdziwe mięso i to absolutnie dosłownie. Sceny gore są kreatywne i wykonane z pełnym szacunkiem dla sztuki praktycznych efektów specjalnych. Film dosłownie ocieka klimatem slasherów z ery VHS. Jest w tym samoświadomy, ale nie bezczelny. Wygląda jak rodem wyciągniety z lat osiemdziesiątych, jednak potraktowany porządną posypką ze współczesnej świadomości kulturowej. Znajdzie się tu oczywiście miejsce na psychopatycznego mordercę uganiającego się nastolatkami. W tej roli klaun imieniem Art z wyglądu przypominający nieślubne dziecko Marylina Mansona z Pennywisem. Charakterologicznie zaś to ktoś wyjęty z innej epoki, mim, dewiant seksualny i dziecko (?). Szczególnie zaskakująca mieszanka wybuchająca w twarz widzów hektolitrami krwi i flaków, z którą warto się zapoznać. Zwłaszcza, że już na dniach swą premierę ma sequel przygód czarno-białego kawalarza. Lojalne ostrzeżenie dla widzów o słabszych żołądkach, nie jedzcie w trakcie rzezi cyrkowca.


Ola Siądecka


Gnijąca panna młoda (2005)

Prześliczna animacja z 2005 roku reżyserii Tima Burtona. Piękny morał, cudowna muzyka i wyśmienity dubbing. Duet Deppa i Bohnam-Carter w oryginalnej wersji mogę słuchać i oglądać godzinami, razem tworzą zgraną parę. Dla młodszych, dla starszych, idealne halloweenowe klimaty na jesienną porę.


Van Helsing (2004)

Oczywiście na Halloween nie mogło zabraknąć filmu kostiumowego, a mowa tu oczywiście o filmie Van Helsing z 2004 roku. Mroczny klimat Transylwanii połączony ze świetnymi aktorami to idealna kompozycja. Richard Roxburgh w swojej interpretacji Drakuli jest po prostu znakomity. Fabuła momentami jest nielogiczna, ale warto obejrzeć ten film w ramach Halloween i przenieść się w czasie do świata Van Helsinga.


Sok z żuka (1988)

Kolejna pozycja od Tima Burtona, tym razem wersja aktorska. Sok z Żuka to kwintesencja czarnego humoru z domieszką strachu i zwariowania. Zakręcony Micheal Keaton, przeurocza Winona Ryder. Nie da się bardziej oddać motywu Halloween niż w tej produkcji. Jest kolorowo, szalenie, czasami nawet strasznie. Tylko pamiętajcie – nie wypowiadajcie słowa beetlejuice trzy razy pod rząd…


Marcin Jóźwiak


Miasteczko Halloween (1993)

Wybierając się do pierwszego lepszego supermarketu zobaczycie z pewnością całą masę halloweenowych ozdób w najróżniejszych cenach (o jakości nie wspominając). Jeśli pójdziecie trochę dalej może uda wam się jednak wypatrzyć już pierwsze półki wypełnione zimowymi, świątecznymi bibelotami. Jeśli w waszych sercach kryje się podobny dualizm i z jednej strony szykujecie w swoich domach nastrój grozy, a z drugiej strony po cichutku śpiewacie Last Christmas, to musicie uwzględnić Miasteczko Halloween w waszych maratonach. Ten, kultowy już, musical może i was nie przerazi ale niewątpliwie zapewni masę dobrej zabawy.


Koko-di Koko-da (2019)

Macie dość horrorów z monstrami i duchami bazującymi jedynie na tanich jumpscare’ach? Znudziły wam się powtarzalne fabuły pełne znanych wam już schematów? Może tym razem pora dać szansę horrorowi zupełnie innego typu. Koko-di Koko-da to kino bardzo specyficzne (o czym poniekąd świadczy już sam tytuł), pełne elementów surrealizmu, niedopowiedzeń, manipulacji czasem i naturalizmu. Nie jest to może film rozrywkowy (nieraz zostaniecie wyciągnięci ze swoich stref komfortu), ale jedno jest pewne – będziecie o nim rozmyślać przez długi czas.


Gabinet doktora Caligari (1920)

To już absolutna klasyka horroru – ekspresjonizm niemiecki w najlepszym wydaniu. Halloweenowy maraton to w końcu idealna okazja nie tylko do nadrobienia nowości ale również cofnięcia się do korzeni gatunków. Gabinet doktora Caligari zabierze was do onirycznego świata i przedstawi fabułę, która wciąż potrafi wciągać. Dodatkowo fakt, iż mamy do czynienia z kinem niemym nadaje samemu seansowi jedyny w swoim rodzaju klimat. Dajcie zabrać się do świata praktycznych efektów i niesłychanie dopracowanej scenografii. A po samym seansie warto przeczytać troszkę o kulisach powstania filmu, równie fascynujących jak sama produkcja.


Konrad Zet


Martwe Zło 2 (1987)

Uczta dla fana efektów praktycznych i strumieni wylewającej się krwi. Opuszczony, drewniany domek w środku lasu sam w sobie jest wystarczająco klimatyczny, a do tego demony, które opętają każdego kto do tego domku się zbliży. Mimo, że jest to sequel to historia opowiada inną wersję wydarzeń z oryginału, więc film bardziej przypomina remake. Jest tu również dużo komedii.


Dziedzictwo. Hereditary (2018)

Och, Ari Aster. Och, studio A24. W jakimże byłem szoku, gdy nie spodziewając się niczego ciekawego, dostałem horror, który nie dość że znalazł się momentalnie w topce moich ulubionych horrorów, to dodatkowo na nowo rozpalił moją miłość do tego gatunku. Dał nadzieję i wiarę, że horror w dzisiejszych czasach można nakręcić nie polegając wyłącznie na jumpscare’ach czy nie pisząc fabuły z myślą o typowej widowni serii Obecność. Hail Paimon!


Grzegorz Miścior


Coś (1982)

Baza naukowa na Antarktyce, całkowicie odizolowana od reszty świata. W niej grupa badaczy, która ratuje tajemniczego psa, uciekiniera z oddalonej o kilka mil stacji badawczej… Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego, acz wewnątrz drugiej placówki naukowcy odnajdują ślady tajemniczej masakry. Szybko także okazuje się, że przygarnięty przez naszych bohaterów kundel jest zakażony wirusem…dosłownie nie z tej ziemi. Pasożyt zmienia wszelkie istoty, z którymi wejdzie w kontakt, w podobne sobie potwory, całkowicie zdolne do ukrywania się pośród reszty załogi. Nie wiadomo, kto został zarażony… a kto będzie następną ofiarą? Czy kolejna stacja badawcza upadnie przez pozaziemski gatunek? Czy potwór dopnie swego, a może zostanie pokonany? Czegóż można chcieć więcej na halloweenowy wieczór?


Shutter – widmo (2004)

Ta historia zaczyna się od wypadku samochodowego, choć nie można powiedzieć, że ktokolwiek został w ogóle potrącony – ciało znika. Główny bohater zaczyna doświadczać dziwnych, paranormalnych zdarzeń, które zaczynają coraz bardziej oddziaływać na jego życie. Tajemnicza zjawa prześladuje go, za nic nie mogąc ustąpić… Jaki jednak jest tego powód? Czy to złośliwy demon, który uwziął się na niewinnego człowieka, czy prawda… jest nieco bardziej skomplikowana? I wreszcie – czy tytułowe widmo zostanie odegnane w zaświaty?  


A jakie są wasze najlepsze filmy na Halloween? Dajcie znać w komentarzach!

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze