Bros – recenzja filmu. Nie pomyl filmu!

Zacznijmy od tego,  że w życiu bym nie pomyślał, że pójdę na komedię romantyczną o gejach jaką bez wątpienia są Bros. Zawsze wydawało mi się, że nie jestem targetem filmów o związkach. Jednak szum jaki wydarzył się wokół tej produkcji wyraźnie mnie zachęcił. Odnotowałem to jako szczególny przypadek, że rodzice z dziećmi próbowali wybrać się na ten seans licząc na wesołą animację o wąsatym hydrauliku mówiącym głosem Chrisa Pratta. Czy warto było się tak pomylić?

Bros prezentuje nam historię zrzędliwego geja, niejakiego Bobby’ego Leibera prowadzącego  podcast. Który wraz z grupą swoich queerowych przyjaciół stara się otworzyć pierwsze w Ameryce Muzeum Historii LGBTQ+. Jak to w komediach romantycznych często bywa szybko fabuła dostarcza Bobby’emu obiekt westchnień. Na najbardziej stereotypowej gejowskiej imprezie poznajemy Aarona, który wygląda jak podręcznikowy przykład amerykańskiego hetero byczka.

Zobacz również: Niezapomniane święta – recenzja filmu. Historia odwrotnego Kopciuszka

Historia romansu w Bros jest raczej schematyczna. Odhaczamy po kolei kolejne klisze, jednak sam setting jest na tyle oryginalny, że film ogląda się z niemałą przyjemnością. Żarty są trafione, a główni bohaterowie nad wyraz sympatyczni. Bobby świetnie sprawdza się w roli protagonisty. Z jednej strony cyniczny, często gburowaty i chamski posiada też wrażliwą stronę. Podobnie Aaron, który ma fasadę nieugiętego twardziela, crossfitowca i przy okazji prawnika, którego najskrytszym marzeniem jest robić małe czekoladki.

W filmie gdzieś przewija się zdanie, że geje kochają inaczej. Jednak za treścią tej produkcji płynnie dokładnie odwrotne przesłanie. Bez względu na orientacje miłość jest tak samo wspaniała. Trywialne i sztampowe? Może, ale przy tym także niebywale wzruszające i urocze. Sam uroniłem nie jedną łzę w trakcie trwania seansu i to nie jedynie ze śmiechu. Produkcja z pewnością jest warta sprawdzenia i poleciłbym ją każdemu fanowi i fance komedii romantycznych.

Zobacz również: Enola Holmes 2 – recenzja filmu. This is unexpected

Fot. Bros
Fot. Bros

Jest jednak temat, którego nie sposób pominąć przy okazji recenzji Bros. Film ten jest bardzo intensywnie „tęczowy” co z pewnością bardziej konserwatywnej części polskiej widowni może się nie spodobać. Produkcja ta jest absolutnie bezwstydna i otwarcie korzysta z queer kultury. Dla mnie to bez wątpienia plus, ale wiem, że nie dla każdego kwestia ta będzie tak samo jednoznaczna.

Warto docenić także za liczne odniesienia do historii społeczności LGBTQ+. Myślę, że dla osób niewtajemniczonych będzie to sympatyczna porcja wiedzy. Uważam też, że ludzie bardziej siedzący w temacie również znajdą coś dla siebie, bowiem możemy tu liczyć na różnej maści cameo, ja sam wypatrzyłem choćby drag queen Simone w roli epizodycznej, występującą tu „w cywilu”. Na plus mamy też przezabawną scenkę nawiązującą do filmów Noc w muzeum, ale żeby dowiedzieć się więcej musicie już obejrzeć Bros do czego ciepło zachęcam.

Plusy

  • Sympatyczni bohaterowie
  • Potrafi wzruszyć
  • Świetne cameo i zaprezentowanie historii społeczności LGBTQ+

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Mimo ciekawego punktu wyjścia, wciąż schemat goni schemat
  • Humor miejscami być może zbyt "bezczelny" dla "wrażliwego" polskiego widza
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze