Black Eyed Peas, któremu od początku dowodzi will.i.am., to fabryka hitów. Czasami, jak to w produkcji taśmowej, coś może się zepsuć. Tak, niestety, jest w przypadku ich nowego albumu ELEVATION – zbioru 15 utworów, z których tylko kilka jest godnych powtarzania.
Mało kto już pamięta, że Black Eyed Peas, kolektyw powstały w latach 90’ ubiegłego wieku, zaczynał, pod względem stylistyki od klasycznych hip – hopowych brzmień. Oczywiście, zawsze stawiali na przystępność, ale tę twórczość dziś można nazwać oldschoolem. Wszystko zmieniło się gdy przygarnęli pod swoje skrzydła niejaką Fergie i wydali z nią takie albumy jak Elephunk, Monkey Business i The E.N.D.. Płyty wypełnione wielkimi przebojami, ale też naprawdę udanymi, pod względem artystycznym, utworami. Przyznam, że (zwłaszcza do tych dwóch pierwszych z wymienionych) ciągle mam ogromny sentyment.
Zobacz również: IGO – IGO – Recenzja płyty
Później, po odejściu charakterystycznej wokalistki panowie mocno się rozmiękczyli, stawiając na to co modne, a nie na to, co przez lata wypracowali. Zresztą kilka lat temu, w którymś z tekstów, nazwałem will.i.am.’a największym koniunkturalistą współczesnej branży. Później tego żałowałem, bo przyszedł rok 2018 a wraz z nim świetna płyta MASTERS OF SUN VOL.1 – powrót do źródeł w wielkim stylu. Jednak nie stał za tym sukces komercyjny, więc Panowie powrócili do wcześniejszych nawyków. Taka była poprzedniczka ELEVATION czyli TRANSLATION – naszpikowana singlami (MAMACITA,FEEL THE BEAT, VIDA LOCA czy GIRL LIKE ME z gościnnym udziałem Shakiry) i mocno nawiązująca do latynoskich rytmów (bo to przecież takie modne).
Ten najnowszy album to kontynuacja w pełnym tego słowa znaczeniu. Mamy nośne single (SIMPLY THE BEST, DONT YOU WORRY), mamy dużo brzmień latino, jest sporo recyklingu (ale przypomnienie w BAILAR CONTIGO nieodżałowanego i przesympatycznego Scatmana Johna to sympatyczny akcent). Mamy też Shakirę we wspomnianym DONT YOU WORRY – na ten kawałek spory wpływ miał David Guetta. Zresztą to nie pierwsza współpraca B.E.P z tym producentem, ich największy przebój I Gotta Feeling to również jej efekt. Tylko że całość jest mdła i jednak nijaka. ELEVATION to zbiór tych 3-4 fajnych singli a reszta to wypełniacze. Tak naprawdę moje większe zainteresowanie wzbudził jedynie DOUBLE D’Z z świetnym featem J.Rey Soul. Chyba nie jestem już ich targetem (choć recenzje na świecie też nie są przychylne). Pozostaje czekać i mieć nadzieję, że MASTERS OF SUN będzie miał swój vol.2.