Obłąkana – recenzja filmu. Dysząca zjawa i latająca wanna.

 

Obłąkana to film o którym nie wiedziałem zupełnie nic wchodząc na salę kinową. Mówi się, że niewiedza jest błogosławieństwem. W tym przypadku nie była. Mamy tu bowiem do czynienia z produkcją paskudną, obrzydliwą i odtwórczą do tego stopnia, że powinno to być karane więzieniem. Ten tekst może okazać się bardziej roastem niż recenzją. Pewnie będzie też naszpikowany spoilerami jak głowa Pinheada igłami. Także zapraszam do lektury, ja obejrzałem, abyście wy nie musieli.

Obłąkana opowiada historie Julie i Daniela, młodego małżeństwa, które wprowadza się do nowego domu. Początkowa sielanka związana z nowym miejscem, ciążą i rozwijającą się karierą męża zostaje prędko przerwana. Okazuje się bowiem, że nie jest to pierwsze dziecko naszych bohaterów. Julie wciąż nie pogodziła się ze stratą, w przypływie emocji potyka się na schodach i trafia do szpitala. Na szczęście dziecku i matce nic nie grozi, jednak lekarz zaleca kobiecie aby do momentu rozwiązania leżała w łóżku.

Punkt wyjścia do historii równie intrygujący co obserwacja schnącej farby czy rosnącej trawy. Lwią część filmu spędzamy zatem wspólnie z naszą protagonistką w jednym pokoju, w pościeli. Twórcy filmu chyba na etapie realizacji scenariusza w terenie stwierdzili, że wypada to strasznie nudno. Postanowili nam to wynagrodzić sporą ilością skoków czasowych. Za sprawą tego zabiegu niestety nie udało się ani upłynnić tempa filmu, a i budowanie klimatu przy tym podupadło.

Zobacz również: Zwiadowcy. Wilki Arazan – recenzja książki. Powrót na stare śmieci

Przez większą część czasu trwania dzieła jesteśmy raczeni na przemian nudą obyczajówką, której postaci dramatu nic dla nas nie znaczą i totalnie odtwórczymi straszakami wyeksploatowanymi przez ostatnie co najmniej czterdzieści lat kina. Obłąkana straszy po prostu bardzo płasko, ilość źle zrealizowanych, nietrafionych jumpscareów zasługuje na minimum 25 lat grzywny lub 5000 złotych więzienia. Głównie nasze uszy „pieści” upiorny dziecięcy płacz, natomiast wzrok atakują przerażające mokre ślady stóp na suficie, jeżdżący mimowolnie zabawkowy samochodzik i powiadomieniu o zarejestrowanym ruchu przez kamerkę w sypialni jeszcze nienarodzonego bobasa. Najciekawszym podjętym przez film tematem jest depresja postporodowa i szczerze z uporem maniaka i niecierpliwością liczyłem na odchył w kierunku Malignanta. Niestety flaki z olejem przeobraziły się w prymitywny symbolizm i całkowite pokpienie podjętego tematu. Zbliżamy się w takim razie do kwestii finału tego dzieła. Od tego miejsca grube spoilery!!!

W chwili kiedy film zaczyna przyspieszać z akcją nagle dowiadujemy się, że ów dom zamieszkany przez naszych bohaterów jest obciążony dramatyczną historią. Otóż lata wcześniej matka, która utraciła swoje czwarte dziecko w trakcie porodu, w przypływie psychozy i braku pogodzenia się ze stratą zabija pozostałą trójkę i siebie samą. W międzyczasie przychodzi wątek służącej, która też jest podejrzewana o złe zamiary. Wtem zbliża się dzień porodu, do sypialni wpada dysząca zjawa chcąca porwać dziecko. Pomoc domowa z pomocą sił nadprzyrodzonych wypada przez okno, partnera naszej głównej bohaterki nokautuje rusztowanie. Julie natomiast ukrywa się wraz z dzieckiem w wannie.

Drzwi łazienki nie są jednak w stanie powstrzymać potężnego astmatycznego upiora. Nasza zaradna protagonistka aby uratować dziecko wprawia wannę w ruch poprzez bujanie się, zarywa podłogę i spada na parter. Wisienką na torcie tego finału jest duszenie zjawy przez naszą totalnie znokautowaną bohaterkę i niespodziewane uratowanie sytuacji. Śmierdzi to kiczem i trąci myszką z kilometra, ale to nic! W następstwie tej konfrontacji okazuje się, że Julie opuściła swoje ciało i tak naprawdę już jest na drodze wpół do nieba. Potem słyszymy płacz dziecka, matka spotyka swoje zmarłe przy porodzie dziecko, staje przed schodami do Królestwa Niebieskiego.

Zobacz również: MOUNT WESTMORE – Snoop, Cube, 40, $hort – recenzja płyty

Fot. Obłąkana
Fot. Obłąkana

Po tym wszystkim myślałem, że sam na podobieństwo głównej bohaterki wyjdę z siebie na sali kinowej. Film wykłada się na łopatki pod względem swojej łopatologii w przedstawianiu absolutnie wszystkiego. Wbija swoje morały do głowy z użyciem gumowego młotka. Widz rozumie, ale nie robi to na nim najmniejszego wrażenia. Dodatkowo wykorzystanie tematów traumy związanej z porodem czy stratą do zrealizowaniu kolejnej taniej historyjki o nawiedzonym domu. Szczególnie obrzydliwe, że Obłąkana nie robi z tym absolutnie nic więcej. Oglądać nie warto, nawet dla tego absurdalnego finału.

 

Plusy

  • Miejscami tak durne, że wzbudza śmiech politowania, zwłaszcza w finale

Ocena

2.5 / 10

Minusy

  • Sprowadzenie traumy związanej z utratą dziecka do opowieści o nawiedzonym domu
  • Narracją przeskakuje duże przedziały czasu kilkukrotnie, a film i tak ma problemy z tempem i nudzi
  • Nawet w chwilach gdy film próbuje być absurdalny i kreatywny, wypada odtwórczo i głupio
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze