Alaska – recenzja spektaklu. Balans na granicy

Alaska w reż. Radka Stępnia i dramaturgii Konrada Hetela pokazuje ludzi w momentach próby, która prowadzi ich nieraz na skraj obłędu. Jednocześnie publiczność jest bardzo często doprowadzana do śmiechu. Nie chodzi jednak o wyśmianie tematu. Mam wrażenie, że po prostu takie jest życie – równie dramatyczne co komiczne. I nie trzeba tego zbytnio analizować.

Ben (Hubert Łapacz) zamówił sobie przez internet eutanazję, mimo, że nic mu nie dolega. Jego najlepszy przyjaciel Ted (Maciej Czerklański) nie potrafi tego zrozumieć i zaczyna podejrzewać, że żyje w matrixie. Na pewno nie pomaga wizyta Joe’a (Hubert Woliński) – przedstawiciela handlowego firmy „Wnętrzności i spółka”, który chce kupić organy Bena i sprzedać japońskiej restauracji. Musi się spieszyć i uprzedzić Molly (Katarzyna Zając) zanim poda Benowi śmiertelny zastrzyk. Jest też Gerda (Kaja Zalewska) – dziewczyna zdradzona przez swojego chłopaka Dana (Piotr Napierała), która zamierza teraz dokonać aborcji. Towarzyszy jej przyjaciółka Olivia (Paulina Matusewicz). Pojawia się również ta, z którą Dan zdradził Gerdę – Mimi (Maria Janczewska) – gorliwa katoliczka, która szuka odpuszczenia grzechów. No i jest jeszcze Lou (Artur Zudzin-Wiśniewski) – ksiądz, który przechodzi kryzys wiary. A wszyscy spotykają się w szpitalu, w którym nie ma ani jednego lekarza czy pielęgniarki.

Alaska to genialna dramaturgia dychotomii tragizmu i komizmu. Duet Stępień-Hetel powoli wprowadza nas w ten coraz bardziej absurdalny świat. Gdzieś tam, w zawieszeniu poza czasem i przestrzenią, na krańcu świata, pokazują nam to czym żyjemy tu i teraz. Jak usilnie próbujemy wyrwać się z naszych ról, które już nie są nasze. Ben na koniec jednak nie chce umierać, racjonalny Ted podważa istnienie rzeczywistości a Lou zakłada sektę. Próbujemy radzić sobie w zastanej rzeczywistości, ale okazuje się bardziej złożona i skomplikowana. A przez to nieraz groteskowa i śmieszna. Na koniec bohaterowie sztuki, wyręczając nas w tym poniekąd, zadają pytanie o sens tego wszystkiego. I odpowiadają: nie należy szukać sensu. Tak po prostu jest, tak wygląda życie.

Zobacz również: Olimp – recenzja spektaklu. Muzyczna ekstaza w antycznym stylu

Wizja autorów została świetne zaprezentowana przez młodych aktorów. Oszczędna  scenografia Konrada Hetela dała im duże pole do popisu i jeszcze bardziej uwydatniła ich talent aktorski. Szczególnie zachwycający jest Hubert Łapacz, który drobnymi, ale precyzyjnymi gestami i chrząknięciami potrafił zupełnie zmienić bieg sceny. Zbudował fenomenalną postać komiczną, niepozbawioną głębi charakteru. Wspaniale partnerował mu Maciej Czerklański, z którego bohaterem chyba najbardziej możemy się utożsamić. Katarzyna Zając świetnie pokazała pęknięcia w twardej i wydawałoby się nie do skruszenia zbroi – maski, którą przybrała Molly.

Alaska
Fot. Zuzanna Mazurek

Z drugiej jednak strony niektóre sceny toczyły się zbyt wolno – cała akcja, która dzieje się w dialogach, była hamowana przez zbyt długie pauzy między pojedynczymi wypowiedziami aktorów. Widać to zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu Joe’a i Bena. Natomiast Gerda i Olivia są charakterystycznymi, ale nie do końca precyzyjnie sformułowanymi kreacjami.

Zobacz również: Matylda – recenzja spektaklu. Hit z West Endu w Teatrze Syrena

Nie mniej Alaska jest bardzo ciekawym spektaklem, który prowadzi uwagę widza w całkowicie zaskakujący sposób. Przyznaję, że w trakcie spektaklu przechodziło mi przez myśl pytanie: czy można się z tego śmiać? Czy wypada zwłaszcza w takiej sytuacji? Fascynujące jest to jak twórcy przeplatają ze sobą tragizm i komizm, bez popadania w śmieszność czy trywializację tematu. Stworzyli groteskową wizję życia – równie strasznego co śmiesznego.

Plusy

  • Świetna gra aktorska
  • Idealny balans komizmu i tragizmu
  • Zaskakująca dramaturgia

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Niektóre sceny mają rozczłonkowane dialogi
Kinga Senczyk

Kulturoznawczyni, fanka teatru muzycznego, tańca i performansu a także muzyki i tańca tradycyjnego w formach niestylizowanych. Sama tańczy, improwizuje i performuje. Kocha filmy Bollywood, francuskie komedie i łażenie po muzeach. (ig: @kinga_senczyk)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze