ID.Entity – wywiad z zespołem Riverside. Zmiany to część naszej tożsamości

Zespół Riverside opublikował album ID.Entity. Miałam przyjemność pisemnie zadać muzykom kilka pytań odnoszących się do nowej płyty i planów zespołu na nadchodzące miesiące. W imieniu Riverside wypowiadał się gitarzysta Maciej Meller.


Karolina Lewnandowska (KL): Ukazało się najnowsze wydawnictwo zespołu Riverside, zatytułowane ID.Entity. Biorąc pod uwagę spływające z całego świata komentarze, fani są wyraźnie podekscytowani. Ja jednak chciałabym dowiedzieć się, co Wy, Panowie, sądzicie o swoim nowym albumie? Podoba się Panom, czy może finalny efekt nie spełnił w stu procentach początkowych oczekiwań?

Maciej Meller (MM): Nigdy nie nastawiam się w ten sposób, żeby potem oceniać kolegów i swoją pracę procentowo. Powstawanie albumu to zwykle dość długi i skomplikowany na wielu płaszczyznach proces, w każdej chwili trzeba być gotowym do zmiany planu czy wprowadzenia innych niż zakładane rozwiązań. W przypadku ID.Entity na pewno zrealizowaliśmy wszystkie najważniejsze założenia i po zakończonej pracy jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani.

Zobacz również: Riverside – ID.Entity – recenzja płyty

KL: Oczywistym jest, że ogólny klimat ID.Entity wyraźnie różni się od melodii, którymi Riverside obdarzało nas przez ostatnią dekadę. Media spekulują, że publikacja tego wydawnictwa jest symbolicznym krokiem naprzód, ostatecznym otrząśnięciem się po śmierci Piotra Grudzińskiego w 2016 roku. Czy też tak interpretują Panowie tę stylistyczną zmianę?

MM: To nawet nie są żadne medialne spekulacje, tylko mówimy o tym wyraźnie od samego początku promocji tej płyty. Poprzedni album Wasteland był zadedykowany Piotrkowi i w symboliczny sposób zamykał tamten rozdział historii Riverside. Jak przystało na tego typu dzieło był smutny, melancholijny i dość mroczny – bo taki był czas żałoby, którą zespół wtedy przechodził. Ale żeby żyć dalej, funkcjonować i nagrywać kolejne płyty, żałoba musi się skończyć, a zespół musi odnaleźć swoją nową tożsamość. Robiliśmy to przez ostatnie kilka lat grając koncerty, jeżdżąc w trasy i poznając się w tej nowej dla wszystkich sytuacji. Okazało się, że wspólne granie nas cieszy, na koncertach jest dużo dobrej energii i jesteśmy szczęśliwi mogąc pracować ze sobą. Opowiadając o poważnych problemach współczesnego świata, społeczeństwa i jednostek, chcieliśmy jednocześnie pokazać w nowej muzyce tą naszą „dobrą” energię wspólnego grania i wielobarwność, z której składa się riverside’owa tożsamość. To płyta w nowym składzie, nowe otwarcie i krok naprzód, w dobrą stronę. Jednocześnie nie ma żadnych wątpliwości, że to wciąż Riverside ze swoim niepowtarzalnym stylem, a zmiany to część naszej tożsamości.

Zobacz również: Romantycy Lekkich Obyczajów – Wybaczyć Wszystkim Wszystko – recenzja płyty

KL: Na płycie ID.Entity chyba najbardziej wyróżnia się pierwszy utwór – Friend or Foe. Był też trzecim singlem zapowiadającym całe wydawnictwo. Wywołał on lawinę entuzjastycznych komentarzy, przeplatanych porównaniami nowej odsłony Riverside do klasycznych zespołów pop lat 80.: A-ha, Ultravox czy Alphaville. Jak czują się Panowie z takim zestawieniem? Czy muzyczne, ale i wizualne analogie były tutaj zamierzone, czy był to raczej efekt uboczny?

MM: W Riverside w przypadku tak kluczowych kwestii nie występują raczej „efekty uboczne”. Wszystko jest przemyślane, często sprytnie ukryte pod kolejną warstwą, żeby można było odkrywać ten przekaz stopniowo i dłużej cieszyć się płytą. W utworze Big Tech Brother jest fraza wprost nawiązująca do Roku 1984 Orwella, a Friend or Foe miał do tego roku nawiązywać muzycznie. A że żyjemy w czasach nagłówków i „klikbajtów”, gdzie nie czyta się całości, tylko ocenia „książkę po okładce”, część osób oceniła ten utwór tylko po klawiszowym temacie z początku – w dodatku wersji singlowej. Do porównań już dawno zdążyłem się przyzwyczaić. Ludzie lubią to robić, czują się chyba jakby bezpieczniej, kiedy mogą sobie zespół czy utwór „przykleić” do czegoś co znają i co jest „oswojone”, przy okazji popisując się erudycją muzyczną 😉 Gdyby ktoś posłuchał ten utwór do końca, nigdy nie użyłby porównania do A-ha, Ultravox czy Kombi, bo w całości to czystej krwi Riverside ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Zobacz również: Jestem u siebie – wywiad z Agnieszką Musiał. Po prostu rzeźbiliśmy dźwięki

KL: Mariusz Duda wspominał, że teksty utworów z płyty ID.Entity bezpośrednio odnoszą się do najbardziej bieżących spraw i społecznych problemów. Stanowiły tym samym największe wyzwanie w jego tekściarskiej karierze. Teraz kompozycje są już gotowe, kompletne, za chwilę trafią w ręce spragnionych fanów. Jak to jest dzielić się z nimi takimi najgłębszymi refleksjami dotyczącymi stanu dzisiejszego świata? Wydaje się bowiem, że tego typu przekaz niejako automatycznie staje się niezwykle osobisty. Samo podejmowanie takich szerokich problemów jawi się jako akt bardzo odważny, ale i nakładający na podejmującego pewną odpowiedzialność. Jak się z tym Panowie czujecie?

MM: Mariusz ma dar wnikliwej obserwacji i wrażliwość, a razem działa to jak radar, który naprowadza go w danym momencie na określone tematy. Kiedy jest już myśl przewodnia albumu i zespół to akceptuje, wszystko jest pogłębiane poprzez gruntowny research w książkach, filmach, grach video, komiksach i innych popkulturowych przestrzeniach. Ważne jest to, że także między sobą bardzo dużo rozmawiamy, wymieniamy się myślami, spostrzeżeniami dotyczącymi problematyki, której nowy album będzie dotyczył. A tym razem ta tematyka niejako wymusiła na Mariuszu porzucenie poezji i metafor na rzecz otwartego i bardziej bezpośredniego przekazu – to też zmiana w Riverside i być może akt pewnej odwagi. Nadal jednak mamy tu trójwarstwowe ujęcie kwestii – tożsamość w kontekście społeczeństwa, zespołu i samego Mariusza. I choć on pisał teksty, śpiewa i jest „na przodzie”, to stoimy za nim, podpisujemy się pod tym i możemy wszyscy wziąć odpowiedzialność za ten przekaz.

Zobacz również: Jaki będzie 2023 rok w muzyce?

Strony: 1 2

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze