Chainsaw Man, tom 12 – recenzja mangi. Szkolne życie półdemonów

Po fantastycznie przyjętej pierwszej serii Chainsaw Mana na rynek trafiła druga – Academy Saga. Tym razem Tatsuki Fujimoto wrzucił nas jednak w realia zupełnie różne od tych, do których ten tytuł zdążył nas przyzwyczaić Zamiast organizacji zwalczającej demony trafiamy bowiem do… zwykłej szkoły?

No, dobra, może nie takiej całkiem zwykłej, jak się zaraz zresztą wszyscy przekonamy. Chainsaw Man, tom 12 opowiada w głównej mierze historię nawet nie tyle tytułowego Człowieka-Piły, co Asy Mitaki – dziewczyny uczęszczającej do tego samego liceum, co on. Asa zupełnie nie odnajduje się wśród swoich rówieśników, zaś jej jedyna klasowa znajomość, która wydaje się jakkolwiek obiecująca, szybko doprowadza do jeszcze większej tragedii. W jej wyniku nastolatka kończy na wpół opętana przez Demona Wojny (dla sojuszników Yoru), który koniecznie chce zabić Chainsaw Mana jej rękoma.

Zobacz również: Chainsaw Man, tomy 1-6 – recenzja mangi. Nie każdy bohater ma wielkie ambicje

Początkowo wizja zrobienia z Chainsaw Mana szkolniaka niezbyt mi się podobała. Tyle serii dzieje się w placówkach edukacyjnych, czy naprawdę potrzebowaliśmy kolejnej do kolekcji? Moim zdaniem – wcale. Niemniej jednak początkowa niechęć szybko zelżała w trakcie czytania. Historia zawarta w dwunastym tomie mangi co prawda o szkołę zahacza, ale wcale tego jakoś mocno nie czuć, a większość akcji i tak dzieje się poza nią. Zresztą, liceum Asy oraz Denji’ego w ogóle trudno nazwać normalną szkołą. Klub łowców demonów walczących o licencję zawodową, nauka wartości życia poprzez zabicie i zjedzenie kurczakodemona, którym klasa opiekowała się przez trzy miesiące… Cóż, nie wiem, jak dokładnie wygląda edukacja w Japonii, ale zgaduję, że takie akcje nie wliczają się tam w standard.

Oprócz tego, iż łamanie czwartej ściany w ten sam sposób dwa razy z rzędu wypada średnio, mangę czytało się bardzo przyjemnie. Asa wydaje się z deka odklejona od rzeczywistości, co czyni ją wyjątkowo ciekawą do obserwowania, nawet gdy niewiele się dzieje. Fabularnie jednak nie posunęliśmy się jeszcze zbyt daleko, więc trudno mi ocenić jakkolwiek główny wątek. Póki co poznajemy dopiero nowy świat przedstawiony oraz bohaterów, aczkolwiek to też samo w sobie stanowi całkiem niezłą rozrywkę. Postacie są barwne, interesujące i nieraz zabawne w swoim nieprzystosowaniu społecznym. Chętnie się dowiem, dokąd to wszystko ich finalnie zaprowadzi.

Zobacz również: Chainsaw Man Buddy Stories – recenzja light novel. Przyjemny zbiór opowiadań

A skoro już o bohaterach, to myślę, że warto pomówić o naszych nowych głównych protagonistkach, Asie oraz Yoru. Ta pierwsza w opinii publicznej uchodzi za dziwaczkę i trudno się temu dziwić. Jak wcześniej wspomniałam, nieraz zdaje się oderwana od świata. Nie chce spędzać czasu z innymi uczniami, wykazuje niższy od nich poziom empatii, a jej piekielna niezdarność wcale nie pomaga poprawić sobie reputacji. Pojawienie się Yoru zresztą też nie – przez nią do zestawu dziwnych zachowań dołączyło wydzieranie się na własne zwidy w miejscach publicznych, co nie umyka uwadze otoczenia. Warto jednak zaznaczyć, iż Mitaka, mimo swoich ekstrawagancji, wciąż jest osobą z krwi i kości, z którą można się utożsamić. Bądź co bądź jej główny problem (poza Demonem Wojny) to osamotnienie, a kto z nas nigdy w życiu nie czuł się samotny?

Co zaś się tyczy samej Yoru – mówcie, co chcecie, ale ja ją lubię. Jej charakter nie jest w żaden sposób odkrywczy, jasne. Ot, kolejna uszczypliwa bohaterka bez żadnych oporów przed zabijaniem, diabeł jak się patrzy. Mimo tego jednak podoba mi się sarkastyczne poczucie humoru, jakie autor wprowadził za jej pośrednictwem, a jej relacja z Asą robi niezłą robotę. Z wyglądu także przypadła mi do gustu (na samym dole wpisu wrzucę okładkę z jej podobizną, serdecznie zapraszam do zerknięcia). Krótko rzecz ujmując: nie ma w niej nic odkrywczego, ale dla mnie ta kreacja wciąż jak najbardziej działa. Nie mogę się doczekać, aż Fujimoto wyjawi, jakie dokładnie są motywy jej działania.

Zobacz również: Paradise Kiss – tom 1 – recenzja mangi

Ze spraw technicznych: obwoluta bardzo mi się podoba. Dobrano do niej dość specyficzną, ale nadspodziewanie dobrze grającą ze sobą paletę barw (w rzeczywistości ciemnoróżowe elementy skanu są czerwone). Styl rysunku zaś wygląda tak samo jak zawsze – jeśli lubiliście sposób ilustrowania pierwszej serii, to druga się wiele nie różni. Tłumaczenie też wypadło dobrze (jedna kwestia dialogowa brzmi wprawdzie trochę enigmatycznie, aczkolwiek nie znając oryginału, trudno mi powiedzieć czy to błąd, czy może tak miało być). Jedynie nazwy własne ataków Demona Wojny wydają mi się trochę głupawe.

Podsumowując, Chainsaw Man, tom 12 pozytywnie mnie zaskoczył. Niepotrzebnie martwiłam się osadzaniem akcji w szkole – przenosiny do liceum nie zdołały zdusić pierwotnego klimatu tej franczyzy, a nowe główne bohaterki oraz ich relacja sprawdziły się naprawdę dobrze. Nawet jeśli więc dostaliśmy tu dopiero wstęp, osobiście czuję się kupiona i chętnie sięgnę po kolejne części. Kto wie, może nawet przebiją pierwszą serię?


Chainsaw Man tom 12

Autor: Tatsuki Fujimoto
Tłumaczenie: Wojciech Gęszczak
Wydawca: Waneko
Premiera: 20 lutego 2023 r.
Oprawa: miękka z obwolutą
Stron: 190
Cena: 24,99 zł


ŚLEDŹ NAS NA IG

Grafika główna: materiały prasowe – kolaż

Plusy

  • Mimo moich pierwotnych obaw na szczęście nie ma wiele wspólnego z typowymi szkolniakami
  • Ciekawi bohaterowie, których śledzenie przynosi sporo rozrywki
  • Humor trafił w moje gusta

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Zbyt częste łamanie czwartej ściany w ten sam sposób
  • Z deka głupawe nazwy ataków
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze