Jack Harlow – Jackman – recenzja płyty

Jack Harlow powrócił z nowym albumem. Po zeszłorocznym komercyjnym sukcesie Come Home The Kids Miss You z platynowym, viralowym singlem First Class na czele, przyszedł czas na Jackman. Czy Jack stworzył kolejny hit?

Come Home The Kids Miss You pomimo swoich bolączek był jednym z moich ulubionych albumów 2022 roku. Nie było dla mnie drugiego takiego krążka przy którym szczerze się wyluzował i wchodził w chillowy nastrój. Był to bez wątpienia wyjątkowy album dla mnie jak i dla samego Jacka Harlowa. Come Home… zrobiono z pełną pompą, na którą składał się utwór Churchill Downs z Drake’m, Movie Star z Pharellem Williamsem, czy Parent Trap z Justinem Timberlake’m. Poza tym znalazło się też miejsce na cichy, wcześniej nieogłaszany udział Snoop Dogga na otwarcie albumu. Ostatecznie te wszystkie występy gościnne były jedynie akcją promocyjną albumu, ponieważ nie wnosiły oczekiwanej jakości. Nawet ciężko powiedzieć, czy faktycznie wypromowały Come Home… ponieważ ich rolę przejął największy hit, czyli First Class, a później po premierze krążka można było też słyszeć Dua Lipa. Ogólną nijakość tego albumu przykrył sukces wcześniej wspomnianych utworów. Pomimo tego nadal ten krążek sprawia mi wiele radości.

Zobacz również: Jessie Ware – That! Feels Good! – recenzja płyty

Dosyć o zeszłorocznych wydarzeniach czas przejść do spraw bieżących. Jack Harlow zaskoczył zapowiedzią nowego Jackman 27 kwietnia, by następnie wypuścić pełen album 28 kwietnia. Fakt, taki trend promocyjny można zauważyć coraz częściej, ale nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak rynek się zmienił. Sam prędzej spodziewałem się maks nowego singla z okazji premiery remake’u White Man Can’t Jump, w którym Jack gra główną rolę. Przejdźmy już jednak do samego albumu, bo muszę stwierdzić, że Jackman to dotychczas najlepszy album rapera z Louisville.

Zacznijmy od muzyki. Z pewnością w porównaniu z poprzednimi płytami rapera Jackman jest najskromniejszym i najbardziej kameralnym w dorobku artysty. Wybieramy się tu w klimatyczną podróż do hip-hopu z początku 2000-2010, a słyszalne tu są inspiracje początkami twórczości Ye z The College Dropout na czele. Pełno tu solidnie samplowanych chórków oraz wokali, które razem z dobrym bitem poruszą nawet największe drewno. Niestety, choć to wszystkie jest ładnie skomponowane, to brak tu czegoś ekstra. Wszystko jest tu zrobione pod względem muzycznym bardzo bezpiecznie.

Zobacz również: Kuba Knap – TipiKnapa – recenzja płyty

Miałem nadzieję, że takim elementem ekstra będzie płynne przejście pomiędzy utworami. Słychać to zagranie przy okazji The Don’t Love It Ambitious, które są kolejno drugim i trzecim trackiem na albumie. Odniosłem tu wrażenie, że pierwsze nuty Ambitious, pomimo słyszalnej przerwy pomiędzy wynikają z ostatnich w The Don’t Love It. Niestety czegoś takiego nie uświadczymy w dalszym odsłuchu albumu. Szkoda, bo mógłby to być totalny gamechanger.

Ciekawym dla mnie stał się fakt, że nie słychać tu żadnego utworu, który mógłby zostać bangerem. Dla mnie jest to ogromne zaskoczenie, ponieważ Jack Harlow specjalizuje się w tworzeniu potencjalnych hitów. Choćby za przykład niech posłuży First Class, czy WHATS POPPIN. Chciałbym wierzyć, że to celowe zagranie rapera, który w ten sposób chciał pokazać, że Jackman ma być kameralnym albumem.

Już powylewałem swoje żale, więc przejdźmy do plusów albumu, a jest nim bez wątpienia tekst. Jack Harlow przy okazji Jackman zgłębia się w tematykę indywidualności. Odrzuca całą radiową otoczkę na rzecz poszukiwania własnej tożsamości z dużą dawką duchowości. Jeśli raper, którego kojarzysz głównie z tiktoka, czy radia na otwarcie w Common Ground wylewa wszystkie swoje żale, to wiedz, że to będzie coś się dzieje. Dalej  Jack w Is That Ight? domaga się pełnej niezależności i wolności, którą mu sława odbiera. Znajdzie się też tu moment na podniesienie ego w piosence Denver, która jest estetycznym masterpiece całego albumu. Raper robi tu lekki krok w tył i daje muzyce się rozwijać, żeby potem w kulminacyjnym momencie przejąć władzę.

Zobacz również: O.S.T.R. – DIAPORAMA – recenzja albumu

Jednakże na Jackman Jack potrafi też zrzucić ogromny ciężar na słuchacza. Mowa tu o Gang Gang Gang, w którym Jack krytycznym okiem patrzy na środowisko i ludzi, z którymi dorastał. Pojawia się tu tematyka molestowania, gwałtu, które zestawiana jest z zjawiskiem w relacjach międzyludzkich, kiedy wybielamy czyjeś złe czynny tylko ze względu na długą znajomość. Śmiechem, żartem można powiedzieć, że Harlow staje tu w kontrze do słynnych słów Braci Się Nie Traci tria Popek x Kali x Rozbójnik Alibaba.

Jack Harlow w swoim najnowszym albumie Jackman wszedł na wcześniej niespotykaną w swoim dorobku dojrzałość. Raper staje tu dumnie, porzucając całą radiowo-trapową otoczkę dla autentyczności. Szkoda, że zabrakło takiej odwagi w sferze muzycznej, ale z wypiekami na twarzy czekam na następny produkt spod szyldu Jack Harlow.

Źródło obrazka wyróżniającego: cover albumu COME HOME THE KIDS MISS YOU/ materiały prasowe

Plusy

  • Indywidualność, autentyczność, dojrzałość
  • Odwaga w poruszaniu ciężkich tematów

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Bezpieczna, prowadzona po najniższej linii oporu linia melodyczna
Krystian Błazikowski

Cichy wielbiciel popkultury. Pisanie zawsze było cichym marzeniem, które mogę zacząć spełniać. Na co dzień wielki fan Marvela, fantasy oraz horroru. Całość miłości do filmu domyka kino azjatyckie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze