Biały szum ma to do siebie, że ma uspokajać – i to nie tylko zasypiające maluszki. Jak się odpowiednio skupimy, to można wyciągnąć z jednostajnych dźwięków coś dla siebie – spokój, opanowanie, wyciszenie. A co da się wyciągnąć z nowej EPki Ganczarskiej – BIAŁY SZUM?
BIAŁY SZUM trwa nieco ponad 20 minut i oferuje całkiem intrygujące zestawienie piosenek. Od pierwszej chwili można się zafascynować mocnym wejściem w tytułowej piosence i silnym głosem wokalistki. Za kilka minut natomiast Ganczarska objawia inną, delikatniejszą barwę. Dzięki temu dualizmowi płyta jest bardzo płynna. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że właśnie w tej dynamice kryje się najwięcej tytułowego szumu. Puszczałam EPkę raz za razem do aktywnego słuchania, a czasem leciała sobie w tle przy pracy, świetnie się sprawdzając na obu płaszczyznach.
Zobacz również: Lil Uzi Vert – Pink Tape – recenzja płyty
Barwa głosu Ganczarskiej sprawia, że utwory same wpadają w ucho. Szczególnie w Horyzoncie artystka prowadzi słuchacza tak przyjemnie, że aż czaruje brzmieniem. Delikatne dźwięki zgrabnie składają się z warstwą instrumentalną. Mimo spokoju i delikatnych nut, jest też coś pociągającego. Na dodatek łatwo jest też zapamiętać refreny, które mimowolnie zaczynają się nucić pod nosem.
Zobacz również: Zeamsone – ??? – recenzja płyty
Ten szybki zachwyt psuje mi jednak ostatni utwór Szum – który jest właśnie i tylko tym – szumem. Siedmiominutowym. Rozumiem decyzję artystyczną i zamierzoną klamrę kompozycyjną, ale jednak jest to niewypał. Sam czas trwania utworu jest zaskakujący, bo stanowi jedną trzecią całej EPki. Za pierwszym razem spodziewałam się, że w którymś momencie jednak padnie jakiś istotny werset czy dźwięk, który ten nieszczęsny Szum uzasadni. W zasadzie jest to nawet podbudowane w otwierającym płytę Białym szumie, który zapewnia, że coś można w ciszy usłyszeć. Może po prostu ja nie mam na tyle czułego ucha? A jednak trudno mi odejść od myśli, że to nieco sztuczny zabieg wydłużenia płyty, dla pozorów ukryty jako zabieg artystyczny. Mnie nie przekonuje.
Na szczęście to tylko jeden zgrzyt – a o jego powadze można by dyskutować. Być może ktoś doszuka się w płycie i jej zakończeniu tego wyższego poziomu, który mi najwyraźniej umyka. A nawet jeśli nie, to BIAŁY SZUM nadal jest płytą bardzo przyjemną. To EPka, która może nie zagości w naszej codzienności, ale pojawi się raz na jakiś czas podczas spokojnego wieczoru. Niech Ganczarska szumi i czaruje głosem.
Obrazek główny: YouTube.
Plakat: Materiał promocyjny, okładka płyty.