Grupa uzbrojonych porywaczy przejmuje samolot pełen ludzi – widzieliśmy to na ekranach wiele razy. Czy da się z tego wycisnąć jeszcze cokolwiek świeżego? Okazuje się, że się da… O ile na pokładzie jest Idris Elba!
Fabuła jest bardzo prosta, chociaż nie ogranicza się wyłącznie do wydarzeń w samolocie. Śledzimy również kilka postaci na ziemi, gdy wychodzi na jaw większa intryga, która okazuje się jeszcze poważniejsza niż sam kryzys na pokładzie. Twórcy nie wyjawiają jednak niczego od razu, bo W powietrzu to przede wszystkim fantastyczne dozowanie informacji. Serial trzyma w napięciu cały czas, a więc mistrzowsko spełnia główne zadanie każdego thrillera. Udaje się to również dlatego, że w trakcie seansu na widza czeka kilka niespodzianek. Zwroty akcji są rozmieszczone na tyle sprawnie, że zaskakują szczególnie wtedy, gdy myślimy, że wiemy, co wydarzy się dalej. Ciekawym zabiegiem jest również to, że siedem odcinków ma odwzorowywać siedem godzin lotu.
Zobacz również: Operacja: Soulcatcher – recenzja filmu. Wylew kiczu do mózgu
Nie ukrywam, że jednym z jaśniejszych punktów W powietrzu jest Idris Elba. Mam na myśli zarówno grę aktorską, jak i samego bohatera. Postać Sama Nelsona mogła być typowym mięśniakiem, jakiego spodziewamy się w takim filmie. Najlepiej żeby miał doświadczenie wojskowe albo znał sztuki walki. Tymczasem jest on zwykłym negocjatorem korporacyjnym, ale to właśnie sprawia, że jego działania na pokładzie są tak ekscytujące. Próbuje wykorzystać swoje umiejętności, by manipulować porywaczami, ale wie o porwaniu równie mało co widz. Skutki jego działań są więc… Różne.
Cała obsada sprawdza się naprawdę dobrze, chociaż są to raczej mało rozpoznawalne twarze. Pasażerowie samolotu są różnorodni, mają też niewielkie role do odegrania w przebiegu zdarzeń. Nie są tylko panikującym tłumem, ale mają też delikatnie zarysowane problemy czy tożsamości. Nie wszyscy czekają cierpliwie na ruch głównego bohatera – podejmują autonomiczne decyzje i całość jest dzięki temu bardziej wiarygodna.
Zobacz również: The Bear sezon 2 – recenzja serialu. Liczy się każda sekunda
Nie zabrakło też głupotek, bo momentami decyzje porywaczy wydają się wyjątkowo lekkomyślne. Kilka wydarzeń, jak na przykład wniesienie broni na pokład, może wzbudzić wątpliwości. Zakończenie to trochę zbyt głęboki ukłon w stronę amerykańskich gustów, bo jest mocno rozciągnięte. Ale ostatecznie są to drobiazgi, które w tej kategorii seriali można łatwo wybaczyć. Szczególnie że W Powietrzu broni się na innych polach.
Nie twierdzę oczywiście, że W powietrzu to arcydzieło, ale z czystym sumieniem polecam ten serial, bo bawiłam się znakomicie. Jest świetnie przemyślany, świeży i trzyma w napięciu od początku do końca. A czego chcieć więcej od dobrego dreszczowca?

Lub klikając w grafikę
Źródło obrazka głównego: fot. kadr z serialu W powietrzu (2023) // s01e07 // Apple TV