Wciąż nie mogę się nadziwić, ile dobrych premier kinowych przynosi nam bieżący rok. Jedne brały mnie z zaskoczenia, z innymi wiązałam spore nadzieje. Jeżeli chodzi natomiast o wielki powrót do serii, to na film Igrzyska Śmierci: Ballada ptaków i węży czekałam niecierpliwie. Pierwsza myśl po seansie? Ja chcę jeszcze raz…
Młodzieżowe dystopie miały czas świetności w w pierwszej połowie ubiegłej dekady. W ostatnich latach ten gatunek jakoś przycichł, a komentarze na temat świata z nietypową wizją apokalipsy przeniosły się raczej do seriali science fiction. Najwyraźniej jednak wciąż nie mamy gatunkowego przesytu, bo hype na powracające Igrzyska śmierci był ogromny. Można było się nawet niedawno wybrać na maraton serii w Multikinie. Dosyć jednak o dobrze znanych widzom filmach. Czy nowa odsłona serii, Ballada ptaków i węży też ma w sobie to coś? Cóż, nie zawiodłam się.
Zobacz również: Zabójca – recenzja filmu. Sleepy story
Ballada opowiada o młodości Prezydenta Snowa, głównego antagonisty poprzednich filmów. W roku dziesiątych Igrzysk, Coriolanus Snow jest pełnym ambicji uczniem, który marzy o nagrodzie finansującej dalsze studia. Jako perfekcyjny student niemal ma ją w kieszeni, dopóki jemu i konkurentom nie zostaje przydzielone ostatnie zadanie. Po dziesięciu latach oglądalność Igrzysk spada z powodu braku innowacji, od teraz więc każdy trybut otrzyma pochodzącego z Kapitolu mentora. Coriolanusowi przypada najgorsza kandydatka – pochodząca z Dwunastego dystryktu Lucy Grey z marnymi szansami na zwycięstwo. Lucy nie brakuje jednak pazura i od pierwszego skierowania na nią kamery przykuwa ona uwagę ludności, Kapitolu, a także przydzielonego jej Snowa.
Zobacz również: The Marvels – recenzja filmu. Tego się nie spodziewałam!
Zanim opowiem o mocnym duecie aktorskim, poświęcę chwilę samej formule Igrzysk. Poprzednie filmy oferowały nam widowiskowe, przypominające labirynty czy łamigłówki areny. W Balladzie następuje mocny kontrast. Ta sama, banalna arena używana jest od lat. Na płaskim, pozbawionym schronienia placu wszystkich widać jak na dłoni, a całe wydarzenie rozgrywa się błyskawicznie. Przedstawienie niskiej oglądalności jako głównego problemu Igrzysk jest dość odrzucające, ale stanowi interesujący punkt wyjścia. Rozrywka bowiem zdaje się umierać śmiercią naturalną i powoli odchodzić w zapomnienie – a mówimy wciąż o wydarzeniu, w którym ponad dwudziestka dzieci ma wzajemnie się pozabijać. Czemu więc nie pozwolić temu odejść? Po co właściwie są Igrzyska? Pytanie powraca w filmie kilkakrotnie, zawracając zarówno bohaterów, jak i widzów na tory refleksji.

Wcielający się w Coriolanusa Tom Blyth jest wręcz hipnotyzujący, a jego skonfliktowana postać to świetnie dobrany protagonista. Bluyth nie gra przesadnie oszczędnie, emocje na jego twarzy są dobrze wyważone i subtelne. Widząc pełnego determinacji oraz nadziei chłopaka, trudno nie być zdziwionym, że to właśnie jest przyszły Prezydent Snow. A jednak, kolejne przyjmowane przez niego role prowadzą dokładnie w tę stronę. Wewnętrzy konflikt został zarysowany bardzo dobrze. Wszystkie uczucia rysują się w mimice Blytha, także w punkcie kulminacyjnym, co ostatecznie tylko podkreśla chłód jego przemiany. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
Zobacz również: Nyad – recenzja filmu. Płytka historia na otwartych wodach
Nieco gorzej natomiast wypada Rachel Zegler w roli Lucy Grey. Co prawda ma w sobie przyjemną dla oka zadziorność, ale nie próżno doszukiwać się strachu czy wręcz terroru związanego z losem trybuta. Wygląda jakby jej to wszystko nie obeszło i trudno jest uwierzyć, że wydarzenie w jakikolwiek sposób wpływa na jej życie. Natomiast śpiewa bardzo dużo – a jak wiemy chociażby po West Side Story Stevena Spielberga, potrafi! Scena występu w barze jest niezwykle elektryzująca, a jest tego więcej. Śpiew Lucy jest bowiem przedstawiony jako jej największy atut, którym porusza tłum. Staje się skuteczniejszy niż siła, przemoc i brak skrupułów.

Ballada świetnie prezentuje się także od strony wizualnej. Padło tutaj bardzo dużo dobrych decyzji kostiumowych, czy związanych z lokacjami. Nie jest to jeszcze Kapitol skrzący się tandetą. Miasto wciąż zmaga się z pozostałościami wojny, ale widzimy zaczątki tego rozbuchanego stylu, który opanuje wszystkie trendy. Z kolei wygląd Coriolanusa to jedno wielkie chapeu bas dla charakteryzatorów. Kiedy trzeba, wygląda on po prostu jak młody, niewinny chłopak. Proste stroje oraz wspominane w co chwilę w dialogach loczki nie kojarzą się z człowiekiem odpowiedzialnym za Igrzyska. Charakterystyczne dla przyszłego Prezydenta czerwienie natomiast wprowadzają dystans i zdają się separować go nie tylko od Lucy, ale i całej ludności Dystryktów. Także wszyscy trybuci noszą stroje zgodne ze swoim pochodzeniem, warto więc zawiesić na nich oko.
Zobacz również: Najlepsze filmy 2023 roku
Szczerze mówiąc, mogłabym o tym filmie pisać i pisać. Liczne odwołania do głównej serii to temat na osobną dyskusję. Główne postaci można by analizować – a nie mówię tu jedynie o pierwszoplanowym duecie. Eksplorowane są też postaci silnie związane z Kapitolem, a jednak sceptyczne wobec panującego stanu rzeczy. Wyraźnie czuć też ciężar Igrzysk – znanej nam już opresyjnej władzy, która nieustannie karze kolejne pokolenia za minioną wojnę. Ballada kontynuuje temat okrucieństwa, a wybrzmiewa on jeszcze mocniej przez obserwację postaci Coriolanusa.

Dlatego też Ballada ptaków i węży to świetny prequel. Przede wszystkim dosadnie wyjaśnia, co doprowadziło do stanu z głównej serii. Nie boi się też ukazać antagonisty jako człowieka, który próbował oprzeć się systemowi i poległ. To naprawdę udany punkt widzenia, który utrzymuje widza w napięciu, mimo że koniec tej historii jest dobrze znany. Film broni się też jako samodzielne dzieło, można go obejrzeć bez większej znajomości Igrzysk Śmierci, wciąż odczuwając ten niesiony przez niego ciężar. Co tu więcej mówić? Pozycja obowiązkowa. Coś czuję, że wybiorę się na seans jeszcze raz i to zapewne niedługo.
Premiera filmu Igrzyska Śmierci: Ballada ptaków i węży już w najbliższy piątek, 17 listopada.
Obrazek główny: Materiał promocyjny.

Lub klikając w grafikę
Według innych redaktorów...
Weronika Sweeleo Zator
26 listopada 2023Wobec prequela Igrzysk Śmierci miałam naprawdę ogromne oczekiwania. Liczyłam na godnie poprowadzoną fabułę, parszywych do szpiku kości antagonistów oraz fenomenalne kostiumy – dostałam wszystkie elementy z wyżej wymienionych, nawet z nawiązką. Viola Davis w roli Dr. Volumni Gaul była dla mnie możliwie najgorszym ucieleśnieniem zła, który mimo wszystko posiada w swojej otchłani nawiązkę dobroci, by pomóc styranemu przez życie Coriolanusowi. Okropnie ubolewam natomiast nad cliffhangerem, jaki twórcy postanowili pozostawić nam po wątku pierwszy i ostatni raz widzianej Lucy Gray. Przechodząc do kwestii wizualnych produkcji urzekł mnie fakt, że w Polsce nagrano aż trzy (!) różne lokacje występujące w filmie. Dodatkowo producenci postanowili parokrotnie puścić oczko do najwierniejszych widzów przez nawiązania do Katniss, czyli następczyni Lucy Gray w trylogii Igrzysk Śmierci. Ogromnie polecam wybrać się do kina osobom, które trylogię mają w małym paluszku, jak i tym, dla których Ballada ptaków i węży była pierwszą stycznością z tym bogatym uniwersum.
8.5