Po siedmiu miesiącach od premiery znakomitego pierwszego tomu, doczekaliśmy się kontynuacji. Pająk zmierzy się w nim nie tylko z przestępcami, ale również ze swoją własną historią. A mi w tym wszystkim jest do naszego bohatera bliżej niż kiedykolwiek.
Najpierw przyjrzyjmy się scenarzyście, którego nazwiskiem jest promowana cała seria. J. Michael Straczynski to amerykański scenarzysta, producent filmowy i pisarz białoruskiego pochodzenia. Przed Amazing Spider-Man zdarzyło mi się natknąć wielokrotnie na to nazwisko. Zwykle wspominane w kontekście najlepszych komiksowych scenariuszy czy jakości. Okazję na pierwszy kontakt miałem za sprawą zeszłorocznego tomu Thor, jak i jednej z historii w komiksie Silver Surfer. Przypowieści. Muszę przyznać, że to właśnie za sprawą historii Straczynskiego, Silver Surfer urósł wręcz do mojej ulubionej postaci z całego Marvela. Nie mogłem się nadziwić, ile dobra może zmieścić się na kartach komiksu i tylko zaostrzyła mój apetyt na więcej. Historia Silver Surfer: Requiem ze scenariuszem Straczynskiego i rysunkami, za które odpowiadał Esad Ribić, według mnie absolutnie zasługuje na polecenie i wspomnienie przy tej okazji.
Zobacz również: Marvel Spider-Man 2 – recenzja gry. Podwójna moc, podwójna odpowiedzialność
Komiks bezpośrednio kontynuuje wątki z tomu pierwszego. Zawiera zeszyty z serii Amazing Spider-Man (1999) #46-58 i #500-502. Dostajemy więc 420 stron wielowątkowej akcji. W zawartych szesnastu zeszytach możemy śledzić pięć głównych historii. W pierwszej, Peter mierzy się z ucieleśnieniem największego naturalnego wroga pająków; osy pajęczej. Shathra, bo tak ma na imię, nie tylko zmierzy się z naszym bohaterem w pojedynku na pięści, ale na dodatek ucieknie się do podstępu, oczerniając Spider-Mana w telewizji. Niewątpliwie tak uciążliwy przeciwnik musi zostać szybko spacyfikowany.
Druga historia przedstawia walkę pająka z Diggerem – powstałą z martwych trzynastu mafiozów abominacją goniącą za zemstą. W związku z tym zostajemy wrzuceni w sam środek gangsterskiego życia. Parker zgadza się na zlecenie od jednego z przestępców, nie zdając sobie do końca sprawy, co motywuje Diggera. Trzecia historia przybliża nam życie Parkera jako nauczyciela w liceum. Pomaga tam jednej z uczennic w wyjściu na prostą. Czuje się odpowiedzialny za jej obecną sytuację przez wzgląd na to, że doprowadził do zatrzymania jej starszego brata, działając jako zamaskowany bohater.
Zobacz również: Spider-Man: Poprzez multiwersum; recenzja filmu. Tak!!!

Następnie śledzimy atak wrogich istot z sąsiedniego wymiaru. Spider-Man walczy ramię w ramię z takimi bohaterami jak Thor, Iron Man, Fantastyczna Czwórka czy Doktor Strange. Jednak wspólne wysiłki doprowadzają do uwolnienia groźnego Dormammu. Pająk pomagając Doktorowi w walce z jego arcyworogiem, utknie poza czasoprzestrzenią. W rocznicowym, 500-nym numerze Amazing Spider-Man, Peter jest zmuszony do przeżywania kolejnych scen ze swojego superbohaterskiego życia. Poczynając od ugryzienia radioaktywnego pająka, aż do starcia z Dormammu. Sam zeszyt jest idealną laurką całej historii naszego pająka. Egmont w swoim wydaniu również zadbał o to, żeby na koniec komiksu pojawiło się zestawienie starszych kadrów, z których śmiało czerpał 500-tny zeszyt. Muszę przyznać, że niezły dodatek na deser po skończeniu lektury.
Ostatnia historia pozwala nam na złapanie oddechu. Leo Zelinsky jest krawcem, który pełni swoje usługi nie tylko dla zwykłych mieszkańców Nowego Jorku. Jego klientami są również bohaterowie i złoczyńcy. Podczas jednego ze zleceń słyszy o planie zamachu, o którym informuje Spider-Mana.
Zobacz również: Amazing Spider-Man. Tom 9; Dawne Grzechy; recenzja komiksu. Rozgrzeszenie serii?

Co do samych odczuć po przeczytaniu całego komiksu, to bawiłem się świetnie. Pochłonąłem te 420 stron w zasadzie w jeden wieczór. Podobała mi się szczególnie sama postać Spider-Mana. Zdecydowanie ciekawsze są dla mnie wątki starszego Petera, mającego już potężny bagaż doświadczeń i autentyczności. Straczynski nadaje Petrowi te cechy, za które osobiście kocham pająka z sąsiedztwa. Potrafi rozładować każde napięcie czy urozmaicić każde starcie masą żartów i celnych komentarzy. Łączy w cudowny sposób humor z powagą. Jest to postać, która ma swoje uzasadnione rozterki, potrzeby, a nawet czujemy jego zmęczenie, bo ma do niego w niektórych sytuacjach prawo. Jego relację z MJ są na tyle wiarygodne, że wręcz mógłbym czytać jedynie o tej dwójce. No i życie Petera jako nauczyciela oczywiście – śledzi się to świetnie!
Zobacz również: Najlepsze komiksy o Spider-Manie
Pora odnieść się to tego, co napisałem we wstępie. Dlaczego jest mi, a właściwie to nam – czytelnikom – do postaci pająka bliżej niż kiedykolwiek? Tak jak wspomniałem, mamy tutaj do czynienia z Peterem, który swoje już przeszedł. Tak jak każdy z nas, miewa nieprzespane noce, troszczy się o ludzi, na których mu zależy, czy po prostu czasami ma już wszystkiego dosyć. Zbierając to wszystko do kupy, dostajemy takiego bohatera, któremu nie da się nie kibicować. Moją ulubioną sceną jest jak Peter, pochłonięty doszczętnie śledztwem, układa elementy układanki na głos. Obok niego siedzi zaspana niemal do nieprzytomności MJ. Im dłużej Peter mówi, tym bardziej jego ukochana zamyka oczy. Ostatecznie MJ zasypia, a nasz protagonista mówi, że ją kocha i jest jej wdzięczny, że ma bliską osobę obok siebie. Ot, tak po prostu. Coś pięknego. Życzę sobie więcej takiego Petera w komiksach!
Rysunki w Amazing Spider-Man stworzył – podobnie jak w pierwszym tomie – John Romita Jr. I tutaj mam zgrzyt. Osobiście nie do końca mogłem wpaść w stu procentach w historię z uwagi na niektóre rysunki. W sytuacjach dynamicznych, przepełnionych akcją, rysunki Romity Jr sprawdzały się świetnie. Kostium przyjaznego pajączka z sąsiedztwa prezentuje się w tym komiksie bardzo dobrze. Co do stylu rysowania Petera bez maski, też w większości nie mam zastrzeżeń. Można było odczytać w jego twarzy wszelkie emocje – od zdziwienia po zmęczenie – zaskakująco dobrze. Podczas czytania przeszkadzał mi za to wygląd twarzy innych bohaterów. Głowa nieraz nabierała kształt kwadratu i w niektórych kadrach wręcz kłuła w oczy. Mimika większości postaci (szczególnie MJ) powodowała na mojej twarzy – niekoniecznie już tak kwadratowej – grymas niezrozumienia. Dobrym przykładem byłby kadr, gdzie MJ siedzi w okularach, w samolocie i się uśmiecha, wręcz wygląda jak jeden z tych portretów, które w karykaturalny sposób uliczni artyści narysują w trzy minuty.

Szczerze, już nie mogę doczekać się kolejnego tomu Amazing Spider-Man, a z tego, co udało mi się zasłyszeć, seria ma wyjść na rynek Polski w pięciu częściach. Jeżeli oczekujecie od komiksu większego rozwoju postaci, to myślę, że się nie zawiedziecie. Godny następca tomu pierwszego, a kto nie czytał – szukajcie dobrych okazji w sklepach i śmiało wyciągajcie portfele. Naprawdę warto!