Kali Uchis – Orquídeas – recenzja płyty

Kali Uchis nie spoczywa na laurach. Zaledwie rok po wydaniu Red Moon in Venus, artystka powraca z kolejnym albumem Orquídeas. Czwarty, a zarazem drugi hiszpańskojęzyczny album kolumbijsko-amerykańskiej wokalistki, opatrzony został jakże symbolicznym tytułem. Orchidee są narodowym kwiatem Kolumbii, co niejako zwiastuje zawartość płyty. Ponadto te piękne kwiaty, przez wielu postrzegane jako przepiękne i zachwycające, stanowią idealną reprezentację samej artystki oraz jej kariery. Ciężko bowiem nie zachwycać się tym, co nam tym razem zaserwowała.

Artystka o swoim kolejnym nadchodzącym albumie poinformowała zaledwie trzy miesiące po premierze Red Moon in Venus. Jako pierwszą zapowiedź dla niego wybrała zaskakujący utwór Muñekita, który idealnie reprezentuje całą płytę. Energiczność i dynamika singla znacząco odbiegają od spokojnych, marzycielskich piosenek, z którymi wielu może kojarzyć Kali Uchis.  Co więcej, utwór stanowi połączenie brzmień typowych dla latynoamerykańskiej muzyki (reggaetonu i dembow), z czym jeszcze nie raz spotkamy się na całym krążku. Jego charakterystycznym elementem jest bowiem mocno zaznaczona latynoamerykańska tożsamość, zmieszana z pewną dozą amerykańskości. Już sam tekst w niepowtarzalny sposób łączy dwa różne języki, a więc też dwie tożsamości samej artystki.

Zobacz również: Jamila Woods – Water Made Us – recenzja płyty

Orquídeas wyróżnia się dużą różnorodnością rytmów, zachowując jednocześnie spójność. Początek albumu, z eterycznym i zmysłowym singlem ¿Cómo Así?, jest równocześnie spokojny (w porównaniu do reszty) i urokliwy, ustanawiając silny fundament dla reszty. Każdy kolejny utwór zaś prezentuje coś nowego, sensualnego i mocnego. Bogactwo stylów, muzycznych rozwiązań i zabiegów tworzy niepowtarzalny klimat, a wokal Kali doskonale współgra z pięknymi tekstami. Jednocześnie czuć, iż artystka zna swoje mocne strony i wykorzystuje je w odpowiedni sposób, a rezultat jest naprawdę intrygujący.

Podmiot liryczny w utworach emanuje pewnością siebie, co wciąga słuchacza w świat silnej, decydującej kobiety. Jest to swego rodzaju odmiana, gdyż wiele wcześniejszych utworów artystki niosło ze sobą tęsknotę i pragnienie czegoś nieosiągalnego. Tutaj mamy zupełną zmianę dynamiki, gdzie to ona przejmuje kontrolę i rolę obiektu westchnień.

Zobacz również: Kasia Lins – Omen – recenzja płyty

Na płycie szczególną uwagę przyciągają utwory Muñekita oraz Igual Que Un Ángel. Te dwie kompozycje oraz ostatnia pozycja na albumie stanowią idealną reprezentację tego, czego możemy się po krążku spodziewać. Zamykający utwór Dame Beso // Muévete jest doskonałym zakończeniem całej kompozycji. W nim artystka zachęca do ruszania się, co jednak mam wrażenie, jest jedynie wyrażeniem tego, co każdy odczuwał przez cały album. Trudno bowiem pozostać biernym wobec energetycznych rytmów płyty. Dodatkowo, w singlu Kali Uchis w piękny sposób żegna się ze słuchaczami słowami “Y hasta la próxima” (Do następnego razu), po którym następuje cmoknięcie. Ten zabieg jest ciekawy, gdyż zbliża słuchacza do artystki, czyniąc całe doświadczenie jeszcze bardziej przyjemnym.

Jedyną obawą związaną z albumem jest to, że nie każdy doceni ilość pracy oraz zamysłu włożonego w ten projekt. Kali Uchis wykorzystuje swoje umiejętności oraz korzenie, przekuwając je w muzykę, która nie tylko zadziwia, ale też elektryzuje. Tym samym stworzyła pięknie doszlifowany diament, który z pewnością będzie zdobić jej muzyczne osiągnięcia przez długi czas.

Obrazek wyróżniający: materiały prasowe


https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Różnorodność rytmów
  • Dopracowanie albumu
  • Intrygujące połączenia muzyczne

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Album nie do każdego może trafić
Natalia Banaś

Dumna psia mama, miłośniczka dobrej muzyki, kina oraz lisów. Dla relaksu ogląda i czyta horrory. Wiecznie z głową w chmurach i napiętym kalendarzem. Swoje popkulturowe zachwyty oraz frustracje przelewa na Worspressa i wiadomości głosowe do znajomych. Kiedy nie odpisuje, próbuje zrobić Ghostface'a na szydełku.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Piotrek N.

Gdyby każdy album byłby dla każdego to żylibyśmy w nudnym świecie 🙂 minus przypisany na siłę 🙂