W swojej najnowszej produkcji wyróżnionej na Berlinale, Lila Avilés w czuły i wzruszający sposób zamyka cały wszechświat w jednym miejscu i w czasie jednego dnia. Historia rodziny, której jeden z członków zapada na śmiertelną chorobę, dotyka tych najczulszych strun naszej duszy, ukazując nie śmierć, a życie: jego bolączki i radości, strach przed końcem oraz tym, co nieznane. A wszystko to poznajemy z perspektywy siedmioletniej dziewczynki.
Akcja filmu Totem rozgrywa się w dniu urodzin Tony, mężczyzny chorującego na raka. Jego rodzina, a szczególnie kochające siostry, postanawiają zorganizować mu przyjęcie. Jednakże to nie on jest głównym bohaterem historii, a jego córka, Sol, która przyjeżdża do domu swoich ciotek, by tam śledzić przygotowania i później uczestniczyć w imprezie. To właśnie z jej punktu widzenia poznajemy zakamarki domu, jego mieszkańców i trudności, z jakimi muszą się mierzyć.
Umieszczenie Sol, której imię po hiszpańsku oznacza słońce, w centrum tego małego świata niezwykle wzbogaca doświadczenia filmowe, czyniąc je bardziej emocjonalnymi. Szczególnie uderzający jest kontrast pomiędzy ciszą i spokojem a głośną obecnością innych. Bohaterka niemalże od pierwszych minut skoncentrowana jest jedynie na tym, by móc spotkać się ze swoim tatą, czego jednak wszyscy jej zakazują. Choć usprawiedliwiają chorego, to w głowie małej pojawiają się inne wyjaśnienia i związane z nimi obawy. Kłębiące się złe myśli przyczyniają się do tego, że niejednokrotnie dziewczynka potrzebuje wyciszenia.
Zobacz również: Chłopiec i czapla – przedpremierowa recenzja filmu. Ostatnie słowo mistrza?
Sol snuje się po kolejnych częściach domu, który momentami przypomina labirynt. Jednakże musi upłynąć wiele godzin, zanim dziewczynka w końcu osiągnie swój cel i spotka się z ojcem. Po drodze zaś staje się świadkiem tego, jak pozostali członkowie rodziny próbują poradzić sobie z chorobą Tony. Wyraźnie dostrzegamy, że wiszące nad nimi widmo śmierci brata ich nie opuszcza, popychając do alkoholizmu, magii czy złości. Tym samym widoczne jest to, co w jednym z wywiadów powiedziała sama reżyserka: „Gdy śmierć dopomina się o jedną osobę, zaczyna chorować cała rodzina”.
Jednocześnie te scenki z życia czynią produkcję niezwykle intymną oraz realistyczną. Niejednokrotnie obserwujemy bohaterów w bardzo prywatnych sytuacjach, a kolejne kadry nie są w żaden sposób upiększone. Dzięki temu możemy czuć się tak, jakbyśmy oglądali skrawki czyjejś prawdziwej historii.
Ponadto ten rodzinny dramat rozgrywa się w dzień, w którym świętowana jest rocznica początku życia, co jest zabiegiem genialnym. Totem nie skupia się na samej śmierci, lecz przy jej pomocy mówi o życiu. Widzimy to już na samym początku filmu dzięki wszechobecnej naturze. Ta często wkrada się na ekran pod postacią pełzającego po obrazie ślimaka czy ogromnego ogrodu rozciągającego się za domem.
Zobacz również: Biedne istoty – przedpremierowa recenzja filmu
Celebracja życia zostaje również ukazana podczas imprezy urodzinowej. Wówczas Tona nareszcie dołącza do pozostałych bohaterów, a ojciec i córka mogą przeżywać wspólnie tę wyjątkową chwilę. Wtedy też przeżywamy najmocniejsze wzruszenia. Kolejni goście wręczają swoje prezenty, a te nie ograniczają się jedynie do materialnych podarków. Niektórzy postanawiają wygłosić przemówienia, inni urządzają przedstawienia, a wszyscy bez wyjątku ofiarują jubilatowi swój czas. Z jednej strony ciężko oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy świadkami bardzo pięknego pożegnania, lecz z drugiej strony bohaterowie po prostu świętują wciąż trwające życie.
W tym wszystkim zaś mamy poruszającą i piękną miłość pomiędzy ojcem i córką. Choć do ich spotkania dochodzi dopiero około pięćdziesiątej minuty, to jest to scena najmocniej zapadająca w pamięć. Bezcennym jest widzieć, jak Sol wyraźnie ożywa w obecności mężczyzny. My zaś jako widzowie nie tylko stajemy się obserwatorami ukazanych na ekranie emocji, ale również je współodczuwamy. Duża w tym zasługa pracy kamery, która przez większość czasu trzyma się blisko postaci, niejednokrotnie skupiając nasze spojrzenie na ich twarzach. To właśnie na nich potrafimy dostrzec najwięcej. Dzięki fenomenalnej grze aktorskiej ani przez chwilę nie wątpiłam w to, co widzę na ekranie, całkowicie zanurzając się w ukazywanej historii.
Zobacz również: Pies i robot – przedpremierowa recenzja filmu. Czułe studium przyjaźni
Moim ewentualnym zarzutem jest tłumaczenie filmu. W oczy rzucają się sceny, w których gesty bohaterów nie do końca pokrywają się z ich słowami. Przy tym chcę podkreślić, że samo przesłanie w żaden sposób nie zostało zmienione. Rozpraszające były momenty, gdy według napisów dziewczynka się zgadza, a na ekranie kręci przecząco głową. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby ułożyć te zdania tak, by wyeliminować podobne sprzeczności, a można było to zrobić w bardzo łatwy sposób.
Totem to poruszający obraz traktujący o życiu oraz rodzinie. Reżyserka z dbałością oraz czułością zawarła na ekranie wszechświat, którego centrum jest mała, pogubiona dziewczynka. Przez to, jak poprowadzono tę historię, wszystko, co odczuwa Sol, dotyka również nas, dotykając naszej empatycznej strony. To właśnie te zalewające nas uczucia sprawiają, że wrażenia po seansie pozostają z nami na długo.
Obrazek wyróżniający: kadr z filmu