Ghiblioteka – recenzja książki. Kojące Studio Ghibli

Kiedy w moje ręce wpadła książka Ghiblioteka. Nieoficjalny przewodnik po świecie filmów Studia Ghibli, miałam plan. Zabiorę się za nią porządnie, będę czytać powoli i uzupełniać ją seansami omawianych filmów. Ale gdzie tam – przy pierwszym posiadzie z książką dotarłam do połowy. 

Ghiblioteka to kolejny piękny krok w mocnym roku Studia Ghibli w Polsce, kiedy to wiele produkcji powraca na kinowe ekrany. Jak człowiek się dobrze zakręcił, to w maju można było wybrać się na kultowe filmy Studia, później trafić na wystawę plakatów, a teraz co kilka tygodni wybierać się na kolejne wznawiane animacje. Nieoficjalny przewodnik po świecie filmów Studia Ghibli to natomiast mój ulubiony element tego całego powrotu.

Zobacz również: Nausicaä z Doliny Wiatru 40 lat później, czyli powrót Studia Ghibli do kin

ghiblioteka
Fot. Kadr z filmu Mój sąsiad Totoro/ Studio Ghibli, 1988 r.

Jak wskazuje sam tytuł, książka zabiera czytelników w chronologiczną podróż przez wszystkie animacje japońskiego Studia Ghibli. Autorzy – Michael Leader i Jake Cunningham – prowadzą podcast o tej samej tematyce, a wydanie jest pewnym zwieńczeniem ich pracy, wzbogaconym o nowe – szczególnie wizualne – szczegóły. Co więcej, jest to nie tyle przegląd konkretnych produkcji, ale historia całego studia, jego wzlotów i upadków, czołowych twórców i autorskich wizji.

Zobacz również: Rewitched – recenzja książki. Nie oceniaj książki po okładce

Ghiblioteka reklamowana jest jako idealna dla każdego fana Studia Ghibli – i to rozumie się samo przez się, ale można do niej podejść również jako zupełny laik. Chociaż sama uwielbiam twórczość Hayao Miyazakiego, to wciąż daleko mi do poznania jej w całości. Czytając, trafiłam na kilka tytułów, które słyszałam po raz pierwszy – a z pewnością nie ostatni. Kompleksowa wiedza nie jest więc zupełnie potrzebna, żeby odczuwać wielką przyjemność z czytania.

Autorzy świetnie balansują się w swoich rolach przy rozdziale poświęconym każdej animacji. Michalel Leader odpowiada za wiedzę na temat produkcji – opowiada o kulisach powstania, roli danego filmu w historii studia oraz osadza animacje w szerszym, nieraz międzynarodowym kontekście. Przy tym nie zalewa czytelnika informacjami czy suchymi danymi, ale tworzy bardzo subtelną opowieść o Studiu Ghibli. Jake Cunningham z kolei odpowiada za recenzje; zajmuje się bardziej emocjonalnym odbiorem i samym poprowadzeniem fabuły. Wnosi on perspektywę nowego fana, który dopiero zdobywa wiedzę oferowaną przez Leadera.

Zobacz również: Najlepsze książki na jesienne wieczory

Za ten zabieg należą się oklaski. Obie perspektywy, choć odmienne, wspaniale się dopełniają. Kiedy dana produkcja wypada słabiej w recenzji, możemy wrócić do wiedzy zakulisowej i dopatrzyć się chociaż częściowych przyczyn takiego odbioru. Kultowe produkcje stają się jeszcze ciekawsze, kiedy do własnego umiłowania dodamy trudy powstawania i ogromny wkład pracy. Co więcej, opowieść o relacjach animatorów studia zdaje się przekładać na filmy – a z tego wszystkiego wyłania się naprawdę szczegółowy, piękny obraz twórczości.

ghbili
Fot. Japoński plakat do filmu Księżniczka Mononoke/ Studio Ghibli, 1997 r.

W temacie piękna, nie da się też go odmówić warstwie wizualnej książki. Ghiblioteka wydana jest po prostu prześlicznie. Hipnotyzująca okładka z Totoro oddaje klimat studia, jest solidna, przyjemna w dotyku – a kryje jeszcze lepsze wnętrze. W książce znajdziemy oryginalne japońskie plakaty w niezwykle żywych kolorach, zdjęcia twórców oraz fotografie z Muzeum Studia Ghibli, a przede wszystkim – ukochane kadry z animacji. Z namaszczeniem przekładałam strony, wpatrując się w latającą wyspę z filmu Laputa – podniebny zamekKsiężniczkę Mononoke czy plakat Opowieści z Ziemiomorza. Próżno szukać tu pustej, nieubogaconej niczym strony, a liczne rozkładówki naprawdę przyciągają wzrok.

Zobacz również: Rządy X. Hellfire Gala – recenzja komiksu. Hulaj dusza…

Nie ma co ukrywać, jestem zachwycona. Zamierzałam czytać powoli, uzupełniając lekturę seansami – ale wciągnęłam się tak bardzo w tę barwną, subtelnie poprowadzoną opowieść, że zupełnie mi to nie wyszło. Teraz dopiero zabiorę się za oglądanie – ponowne oraz po raz pierwszy – i zabiorę się za książkę jeszcze raz, wybiórczo.

Ghibioteka nie jest bowiem książką jednej lektury. Nie odstawimy jej na półkę na wieczne kurzenie, ale z pewnością będziemy sięgać po nią przy każdym seansie. Nie znudzą nam się ilustracje, ani komentarze autorów – a nasz osobisty odbiór animacji stanie obok opowieści o kultowym studiu. Co może być lepszego, niż czytanie pozycji od wielkich miłośników twórczości, którą sami cenimy – albo chcemy poznać po raz pierwszy, czy po prostu lepiej? Świeżo po lekturze nie przychodzi mi do głowy nic, co mogłoby konkurować z kojącym uczuciem, które przynoszą mi zarówno animacje Ghibli, jak i przewodnik po ich świecie.

ghiblioteka
Fot. Okładka książki/Wydawnictwo W.A.B.

Autorzy: Michael Leader, Jake Cunningham

Tłumaczenie: Justyna Sadczuk

Wydawca: Wydawnictwo W.A.B

Data premiery: 13 listopada 2024 r.

Stron: 192

Oprawa: twarda

Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki./ Wydawnictwo W.A.B.

Plusy

  • Balans ról obu autorów
  • Warstwa wizualna
  • Historia studia, a nie tylko produkcji

Ocena

10 / 10

Minusy

Anna Baluta

Jeśli nie odpisuje, to pewnie ogląda serial. Wykształcona amerykanistka, która z premedytacją zapisuje się na kolejne zajęcia z telewizji. Jak nie ogląda, to czyta, słucha albumów, czasem przypomni sobie o studiowaniu i pracy - ale to w międzyczasie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze