Milczenie jest złotem. Jednak czy ma to zastosowanie w sytuacji, kiedy jedna z zawodniczek popełnia samobójstwo? Nadużycia w sporcie są tematem bardzo rozległym i wciąż jakby nieuchwytnym w filmowym świecie. Leonardo Van Dijl postanowił jednak poruszyć tę delikatną kwestię w swojej najnowszej produkcji.
Milczenie Julie to opowieść o młodej tenisistce (Tessa Van den Broeck), która spotyka się z nadużyciami w klubie ze strony trenera. Jedna z zawodniczek, która do tego jest wschodzącą gwiazdą, popełnia samobójstwo. Codzienność zespołu zostaje wywrócona do góry nogami, a trener zmarłej zostaje zawieszony i postawiony w stan oskarżenia. Na domiar wszystkiego jest to również nauczyciel głównej bohaterki. Julie konsekwentnie milczy i odmawia składania zeznań w sprawie samobójstwa koleżanki. Dziewczyna nie mówi dużo, a największy dramat odgrywa się w jej głowie.
Zobacz również: Babygirl – recenzja filmu. (Nie) tylko seks
Reżyser dał ciszy wybrzmieć. Wiele rzeczy jest niedopowiedzianych i bardzo ulotnych. Tak naprawdę nie nie powiedziano nawet wprost, co oskarżony jest trener. Możemy się tego domyślać z dialogów czy rozważań bohaterów. Tak samo jest z Julie. Jej przywiązanie do nauczyciela jest ogromne, z czasem zaczyna jednak dostrzegać, że coś jest nie w porządku również w ich relacji. Nawet tutaj Leonardo Van Dijl działa niezwykle delikatnie, niemalże intymnie, z ulotnością, którą momentami bardzo trudno uchwycić. Dlaczego? Bo Milczenie Julie jest niestety produkcją niesamowicie nudną.
Nadużycia w sporcie oraz sam tenis są dla mnie tematami bardzo ważnymi. Sama trenuję ten piękny sport i ciągle żywię nadzieję na dobry film rozgrywający się w świecie tenisa. Przejechałam się już na Challengers, jednak w przypadku Milczenia Julie moje oczekiwania były ogromne. Niestety i tutaj historia zupełnie mnie nie przekonała. Chociaż Tessa Van den Broeck błyszczy na ekranie, a jej delikatne aktorstwo jest bardzo przekonujące, to ginie to przez wydłużanie i przeciąganie wszystkiego do granic. To nie jest tak, że slow cinema nie jest dla mnie. W tym filmie bolało mnie spowolnienie akcji i brak rozwiązań. Jak się nad tym zastanowić, to może właśnie taki był zamysł reżysera? Wszak tego typu sprawy, związanie z nadużyciami (jeżeli nie dotyczą znanych osób) są rozwiązywane powoli i po cichu. Bez fajerwerków.
Zobacz również: Sztuka pięknego życia – recenzja filmu. Piękny związek

Nie potrafiłam również polubić głównej bohaterki. Rozumiem jej zachowanie i że szukała swojego miejsca w tej całej sytuacji. Tak rozumiem, że wbrew wszystkiemu i wszystkim skupiła się na treningach i wypierała samobójstwo zawodniczki. I chociaż miałam to cały czas w głowie, to nie potrafiłam wzbudzić w sobie choćby krztyny sympatii do Julie. Właśnie przez wspominaną wyżej nudę fabularną. Jej tytułowe milczenie staje się nie do zniesienia. Studzi emocje, które film wywołuje, i potęguje problemy z tempem produkcji. A szkoda, bo brak słów w wielu filmach wywoływał piorunujący efekt – w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Choć w produkcji nie brakuje banałów w stylu: czemu nikt wcześniej nie zauważył, że coś jest nie tak?, to Milczenie Julie pozostaje ważnym – o ironio! – głosem. Przypomina, że do nadużyć dochodzi wszędzie – nawet w prestiżowych klubach tenisowych. Zresztą Hollywood w ciągu ostatnich lat wybitnie i systematycznie pokazuje nam, że w świecie pięknych, znanych i bogatych wykorzystywanie innych jest na porządku dziennym. Co najważniejsze Milczenie Julie może dać odpowiedź na pytanie: dlaczego ofiary milczą? Każdy przeżywa traumę inaczej. Niektórzy głośno wyrażają swoje opinie i opowiadają o swoich doświadczeniach, a inni po prostu siedzą cicho…
Fot. główna: kadr z filmu Milczenie Julie
Absolutnie nie zgadzam się z kwestiami dotyczącymi tempa i nudy. Nuda wynika z rutyny, którą narzuciła sobie zawodniczka dążąca do zawodostwa. W jej zyciu poza sportem i nauką nie dzieje się nic. Nic więc dziwnego, że dla Ciebie- osoby o tak wielu pasjach i czynnościach, którymi parasz się na codzień, tempo i akcja, a raczej jej brak, wydają się nudne. Jeśli przyjrzeć się bliżej życiu nastolatków, które mają ambicje zostać zawodowymi tenisistami, a których rodziców nie stać na inwestycje w rozwój dzieciaka (tak jak pokazano to w filmie), to ci ludzie spędzają gro czasu na kortach trenując, pracując, a potem nad książkami, żeby jakoś w tym świecie funkcjonować nie będąc matołkiem. Nuda mówisz. Życie odpowiadam. I tych bohaterów nie ma się lubić. Masz się zastanowić nad tym w jaki sposób można uniknąć takich sytuacji, w których młody człowiek nawiązuje zbyt bliską relację, czy to poziomie psychicznym czy fizycznym z kimś, kto nad nim sprawuje opiekę w tym czasie kiedy jest poza domem. Gro dzieciaków, nastolatków mających talent, potencjał – zwał jak zwał, spędza więcej czasu w towarzystwie trenerów niż najbliższej rodziny. Nie trudno więc o to, żeby nieodpowiedni ludzie, którzy kierują się niecnymi zamiarami zrobili dzieciakowi, nastolatkowi krzywdę na całe życie. o tym jest ten film. o trudach wykaraskania się z potrzasku tej młodej zawodniczki, która gro życia spędza na kortach chcąc być w gronie najlepszych, a która z jakiegoś powodu wpadła w sidła człowieka, który ją od siebie w jakiś sposób uzależnił i możemy domyślać się, że skrzywdził.. uwolnienie się z takich relacji jest trudne, szczególnie dla młodych ludzi, którzy świata nie widzą poza swoimi nauczycielami, mentorami, często zastępującymi im rodziców. dziękuję dobranoc.