Klasyczne powieści nieczęsto przyciągają do siebie młodszych czytelników. Często używany tam język jest zbyt archaiczny, a przez to książka staje się nieatrakcyjna. Dlatego też coraz więcej wydawnictw podejmuje się uatrakcyjnienia klasyki.
Idealnym przykładem takich działań jest najnowsze wydanie Egmontu – komiks Dzwonnik z Notre Dame. Sama historia większości z nas kojarzy się zapewne z filmem Disney’a, który jest jednak dość luźną adaptacją powieści Victora Hugo. Komiks przedstawia nam oryginalną historię, którą część z nas może znać pod jej drugim tytułem: Katedra Marii Panny w Paryżu.
Zobacz również: Epepe – recenzja książki. Klasyka rodem z liceum

Dzwonnik z Notre Dame to opowieść o młodej cygance Esmeraldzie oraz o trzech zauroczonych w niej mężczyznach: kapitanie straży Phoebusie de Chateaupers, archidiakonie Klaudiuszu Frollo oraz o Quasimodo – jednookim, kulawym i garbatym dzwonniku katedry. Przez swoją niespełnioną miłość Frollo doprowadza do tragicznych wydarzeń, a zakochany Quasimodo próbuje uratować Esmeraldę.
Sama w sobie historia jest piękna i wzruszająca. Większość młodych odbiorców jednak nie zna oryginału autorstwa Hugo, ale animację, która z pierwowzorem jest bardzo luźno związana. Sama zaliczam się do tych osób. Czytając komiks bardzo ciężko było mi więc nadążyć za akcją i nazwiskami. Autorzy, Claude Carre i Jean-Marie Michaud, spróbowali zmieścić wszystkie wydarzenia z prawie 450-stronicowej powieści na zaledwie 46 stronach komiksu. Przez to wydarzenia były trochę za mało wytłumaczone, niektóre nabierały sensu dopiero później i trzeba się było cofać, inne z kolei pozostały niewyjaśnione dopóki nie przeczytałam dokładnego streszczenia książki Hugo.
Zobacz również: Asteriks. Walka wodzów. Tom 7 – recenzja komiksu

Dotychczas znałam jedynie wersję Disney’a, dzięki czemu ta powieść graficzna bardzo mnie zaskoczyła i sprawiła, że chcę teraz sięgnąć po oryginał. Tylko bardziej niż komiks, który mnie lekko zaciekawił, zadziałało streszczenie powieści, które potem przeczytałam, chcąc dokładniej zrozumieć co z czego wynikało. A to nie tak powinno być. Wiem, że z definicji to powinna być krótka forma, ale dodanie kilku więcej stron zdecydowanie by pomogło. Szczególnie na początku, gdy poznajemy bohaterów i ich motywy.
Druga część komiksu jest już o wiele lepiej poprowadzona. Czytelnik rozumie zachowania bohaterów i ich decyzje, chociaż w dalszym ciągu uważam, że niektóre wątki powinny zostać lepiej pokazane (jak na przykład historia Phoebusa).
Zobacz również: Star Wars: Kanan – Ostatni padawan – recenzja komiksu. Sentymentalny powrót do „Rebelsów”

Na docenienie zasługuje tutaj warstwa graficzna. Obrazki są piękne i pełne detali pozwalając czytelnikowi przenieść się do XIX-wiecznego Paryża. Są drobne nieścisłości (typu to, że Quasimodo na okładce ma oba oczy, a w historii jest jednooki), jednak nie wpływają one w żaden sposób na odbiór całości.
Całość czyta się dość sprawnie. Jak się przebrnie początkowy chaos to robi się bardzo wciągająco i ciężko jest ten komiks odłożyć.
Komiksowa wersja Dzwonnika z Notre Dame to coś, co na pewno poleciłabym czytelnikom, aby zaszczepić w nich ciekawość twórczością Hugo. Szczególnie różnice między bajką a powieścią sprawiają, że aż chce się w to wejść głębiej i odkryć wszystkie wątki, których nie było się świadomym wcześniej. Jeśli to było celem komiksu, to został on spełniony w stu procentach. Jeśli jednak miał przedstawiać całość i zastąpić czytanie książki, to jest tu jeszcze trochę do poprawy.