Dzień zero – recenzja serialu. Prawda zawsze zwycięża?

Nie da się ukryć, że Robert De Niro to chodząca legenda. Odgrywane przez niego postaci pamięta każdy. Dwa zdobyte Oscary jedynie upewniają o jego kunszcie aktorskim. W serialach widujemy go bardzo rzadko, a Dzień Zero to jego pierwsza główna rola w takim projekcie. Jak odnajduje się w konwencji serialowej?

Początek serialu jest dosyć mocny i intrygujący. W pierwszym odcinku jesteśmy świadkami dnia zero, czyli całkowitego wyłączenia sieci elektrycznych. Urządzenia elektroniczne również odmówiły posłuszeństwa, wyświetlając jedynie zagadkowy, lakoniczny komunikat. Kolejne odcinki to próba ustalenia sprawcy i zapobiegnięcia kolejnemu podobnemu atakowi. Do tego zadania zostaje oddelegowany były prezydent Stanów Zjednoczonych (w tej roli Robert De Niro), który zmaga się z niewyjaśnionymi problemami zdrowotnymi.

Ten miniserial to emocjonalny rollercoaster. Przy pierwszym epizodzie siedzi się z szeroko otwartymi oczami z zaskoczenia i niedowierzania, a koniec tego odcinka wgniata tak, jak niektóre epizody House of Cards. Później następuje spokój, momentami nawet można się nudzić. W połowie serialu znów wskakujemy na wyższy bieg, następnie zwalniamy, aby na koniec być emocjonalnie rozbitym. Nie da się więc ukryć, że omawiane widowisko to idealny przedstawiciel swojego gatunku – thriller z krwi i kości!

Zobacz również: Outlander. Sezon 7B – recenzja serialu. Krew z mojej krwi

Dzień zero
kadr z serialu

George Mullen – były prezydent Stanów Zjednoczonych – to postać twarda, o jasno określonych poglądach. Dla niego liczy się przede wszystkim prawda. Będzie dociekał jej tak długo, aż uda mu się zdobyć wszelkie informacje i nie pozostaną żadne wątpliwości. Początkowo stara się przy tym nie krzywdzić nikogo, jednak niektóre sytuacje wymagają od niego radykalnych kroków. Dodatkowo jego niewiadomego pochodzenia dolegliwości psychiczne poniekąd wpływają na podejmowane przez niego działania, które wydają się być związane ze sprawą dnia zero.

Pozostałe postaci w serialu to tylko tło. Mimo, że są one ważne dla głównego bohatera – żona, córka, asystent, a także była kochanka – to odnosi się wrażenie, że nikt tam nie jest tak naprawdę istotny. Nawet Pani prezydent (w tej roli Angela Bassett, którą możemy kojarzyć chociażby z roli matki Czarnej Pantery w uniwersum Marvela) wydaje się mniej ważna niż George Mullen, co jest co najmniej zaskakujące, biorąc pod uwagę role społeczne, jakie oboje pełnią.

Zobacz również: Cobra Kai – recenzja finału. Tego nie dało się zrobić lepiej

Dzień zero
kadr z serialu

Niestety serial Dzień Zero może być mało zrozumiały dla osób, które nie interesują się polityką Stanów Zjednoczonych, czy też nie mieszkają w Ameryce. Pojawiające się zawiłości albo jakieś roszady polityczne nie są rzeczą, z którą większość z nas ma na co dzień styczność. Szkoda, że nie zostało to bardziej wytłumaczone, aby widzowie mogli w pełni cieszyć się z tego, co oglądają bez wątpliwości i niezrozumienia.

Jak dla mnie dużym minusem serialu jest to, że nie zawsze widzimy to, co główny bohater robi, mimo że to właśnie jego dokładne losy śledzimy. Widzimy, jak postać wstaje, ubiera się, je śniadanie, przemieszcza się do miejsca pracy, wraca i idzie spać. Zdarza się niestety tak, że jakieś fragmenty w ciągu dnia są nam wycinane i nie dowiadujemy się, o czym były prowadzone rozmowy. Wiemy tylko, że jakieś się odbyły. Taki zabieg nie pozwala widzowi razem z byłym prezydentem rozwiązać tej sprawy. Mamy tylko obserwować i czekać na to, co się wydarzy.

Zobacz również: Lady Love – recenzja serialu. Więcej melodramatu się nie dało?

Dzień zero
kadr z serialu

Koniec serialu daje do myślenia. Skłania nas do refleksji dotyczącej tego, co jest ważniejsze w życiu. Postać podjęła ważną decyzję, a ja się z nią kompletnie nie zgadzam. Odnoszę również wrażenie, że ostatnie minuty serialu Dzień Zero dają otwarte zakończenie niektórych wątków, czyli istnieje możliwość kolejnego sezonu, na który jednak nie wiem czy będę czekała…

Podsumowując, miniserial Dzień Zero to trzymający w napięciu thriller, który daje nam emocjonalny rollercoaster. Porusza on również popularne obecnie tematy: jak chociażby teorie spiskowe czy problematykę dużej władzy w rękach jednej osoby. Jednak światowej sławy aktor, na którym bazuje cała fabuła, nie może być wszystkim, co serial ma do zaoferowania. Mi na pewno nie wystarczyło.


Źródło obrazka głównego: materiały prasowe

Plusy

  • Trzyma w napięciu
  • Emocjonalny rollercoaster
  • Koniec skłania do refleksji

Ocena

5.5 / 10

Minusy

  • Nie zawsze widzimy, co robi główny bohater
  • Serial jednego aktora
  • Niedomknięte niektóre wątki
Dominika Dąbek

Dużo ogląda. Jeszcze więcej czyta. Fanka Marvela, w szczególności jego kinowej odsłony oraz innych dobrych filmów, seriali i książek. W przerwach od tego wszystkiego składa zestawy Lego. W sieci znana jako movie_nika.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze