LISA – Alter Ego – recenzja płyty

Do k-popu jest mi tak blisko jak Kendrickowi do Drake’a. Nigdy nie byłem jego zwolennikiem – głównie po prostu przez brak zainteresowania popkulturą azjatycką. Mimo tego parę miesięcy temu przypadkiem trafiłem na utwór pt. Rockstar, wykonany przez członkinię k-popowo-hiphopowego zespołu Blackpink – Lisę. 

Rockstar wybrzmiewał w moich słuchawkach codziennie przez następnych parę tygodni. Moje zainteresowanie jej postacią nie zmalało, więc z niecierpliwością czekałem na jej album. Dziś krążek Alter Ego jest już dostępny na streamingach, a ja czym prędzej pośpieszyłem, aby zobaczyć, czy będzie przynajmniej w połowie tak dobry jak jego pierwszy singiel .

W mojej opinii jest. Alter Ego na pewno nie jest albumem idealnym, natomiast LISA zaskoczyła oryginalnością przede wszystkim pod względem koncepcji albumu oraz jego melodyczności. Już Born Again otwierające krążek zdradza pomysł na album – hip-hop/trap przeplatany z popem. Moim zdaniem w tym połączeniu tkwi cały sekret udanego albumu: mimo wyraźnie rapowanych wersów na każdym tracku da się dostrzec jego melodyczność, dzięki czemu piosenki po prostu wpadają w ucho, mimo że w większości nie są to „radiówki” nastawione na wyświetlenia i catchy refreny. Produkcja jest dopracowana, a LISA zdaje się świetnie bawić, eksperymentując z różnymi stylami, co nadaje płycie świeżości i autentyczności.

Zobacz również: White 2115 – Bentley Music Mixtape – recenzja płyty

Lisa Alter Ego
fot.: LLOUD / RCA Records

Wspomniany przeze mnie Born Again jest jednym z najbardziej popowych utworów na albumie. Gitara basowa, będąca motywem przewodnim instrumentalu, nadaje charakteru i głębi całemu utworowi. Born Again, znany fanom już od ponad miesiąca, jest najbardziej chwytliwą piosenką na albumie, również za sprawą ciekawego refrenu i featów – RAYE i Doja Cat dodały kolejno świetnego wokalu i zadziornego flow do całego kawałka. Ich obecność sprawia, że utwór ma międzynarodowy vibe, a jednocześnie pozostaje wierny wizji Lisy jako artystki łączącej różne światy muzyczne.

Właściwie, to wszyscy goście na Alter Ego wypadli co najmniej nieźle. Rapunzel z udziałem Megan Thee Stallion to prawdziwa petarda – Megan wnosi swoją charakterystyczną energię i pewność siebie, idealnie uzupełniając zadziorny styl Lisy. Bit jest dynamiczny, z mocnym basem i trapowymi hi-hatami, co sprawia, że utwór ma potencjał, by rozgrzać parkiety. Chemia między artystkami jest wyczuwalna, a tekst pełen odniesień do siły i niezależności dodaje piosence głębi. To jeden z tych kawałków, które pokazują, że LISA nie boi się stawiać na odważne współprace i wychodzić poza schematy k-popu.

Zobacz również: Dzień zero – recenzja serialu. Prawda zawsze zwycięża?

Lisa Alter Ego
fot.: LLOUD

Jednym z najciekawszych utworów na płycie jest Elastigirl, który mimo że jest energetyczny i melodyczny, to jednak blisko mu do wersji „acapella”. Pod wokalem nadającym kształt i melodię utworowi słyszymy beat składający się praktycznie tylko i wyłącznie z bębnów, i popularnych w trapie „cykaczy”. To minimalistyczne podejście pozwala Lisie zabłysnąć jako wokalistce i raperce – jej flow jest precyzyjne, a sposób, w jaki bawi się rytmem, przyciąga uwagę. Elastigirl to dowód na to, że czasem mniej znaczy więcej, a prostota może być równie efektowna, co bogata produkcja.

Chill i Dream są najwolniejszymi kawałkami na płycie. LISA postanowiła jakby zwolnić na sam koniec albumu, wreszcie odpuszczając sobie żywe utwory na rzecz bardziej introspekcyjnych i spokojnych brzmień. Chill to utwór, który pozwala jej wokalowi zabłysnąć w subtelny sposób – minimalistyczna produkcja oparta na delikatnych syntezatorach i lekkim basie tworzy atmosferę relaksu, a jednocześnie podkreśla emocjonalną stronę Lisy. Z kolei Dream zamyka album w niemal oniryczny sposób. To ballada, w której wokale Lisy współgrają z subtelnymi perkusjami i ambientowymi dźwiękami w tle. Ten utwór wydaje się być idealnym zakończeniem podróży, jaką jest Alter Ego – spokojnym, ale niepozbawionym charakteru.

Zobacz również: Cassandra – recenzja serialu.

Lisa Alter Ego
fot.: Courtesy of Global Citizen

Podsumowując, Alter Ego to album, który pokazuje Lisę jako artystkę świadomą swojego stylu, ale jednocześnie niebojącą się eksperymentów. Połączenie hip-hopu, trapu i popu działa tutaj zaskakująco spójnie, a gościnne występy – od Megan Thee Stallion w Rapunzel, przez RAYE i Doję Cat w Born Again, aż po inne kolaboracje – dodają płycie różnorodności i kolorytu. Nie jest to krążek, który zrewolucjonizuje muzykę, ale z pewnością wyróżnia się na tle innych wydawnictw oryginalnością i dbałością o detale. Dla kogoś, kto – jak ja – nie jest zatwardziałym fanem k-popu, Alter Ego okazuje się być miłym zaskoczeniem i dowodem na to, że Lisa ma potencjał, by zaistnieć jako solowa artystka na globalnej scenie.


fot. główne: materiały prasowe

Plusy

  • Goście podnoszący poziom albumu
  • Oryginalne brzmienie na granicy trapu i popu
  • Spójność albumu

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Płytka warstwa tekstowa większości piosenek
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze