Lady Gaga – Mayhem – recenzja albumu

Lady Gaga powraca z 7. studyjnym albumem. Po wydaniu świetnie przyjętych singli świat popkultury był ze sobą zgodny – Mother Monster powraca do swoich korzeni. Wtedy przyszła jednak premiera albumu i pozostawiała lekki niedosyt.

Nie ma wątpliwości co do tego, że Lady Gaga jest absolutną ikoną popu. Mająca na swoim koncie 14 statuetek Grammy gwiazda już od prawie 20 lat przeciera szlaki swoją brawurową muzyką i jeszcze odważniejszym wizerunkiem. Gagę wielbią masy: outsiderzy, osoby ze środowiska LGBT, lecz przede wszystkim miłośnicy muzyki popularnej. Sama należę do pokolenia, które wychowywało się na jej piosenkach. Doskonale pamiętam, jak z otwartą buzią oglądałam w telewizji teledysk do Telephone – zapewne to wtedy zaczęła rodzić się we mnie pasja do muzyki. Bardzo podobne uczucie powróciło do mnie jakiś czas temu, podczas premiery klipu do singla Abracadabra. Ekscytacja nowym albumem już jednak opadła, więc siłą rzeczy muszę przyznać, że reszta utworów nie zdołała mnie urzec równie mocno.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery marca

Lady Gaga
Lady Gaga // fot. Frank Lebon

Mayhem rozpoczyna się od singli – Disease i Abracadabra. Pierwszy z nich miał swoją premierę już w październiku zeszłego roku i momentalnie zachwycił fanów piosenkarki. Singiel odkupił słabo oceniany występ wokalistki w filmie Joker: Folie à deux i towarzyszący mu album Harlequin. Samo Disease jest mocne, jednak ciekawiej wypada towarzyszący mu teledysk – lekko niepokojący i dopełniony świetną choreografią. Jeszcze większe emocje wzbudził utwór Abracadabra, który zdecydowanie pozostaje moją ulubioną pozycją na Mayhem. Piosenka hipnotyzuje tak mocno, że można by zastanawiać się, czy aby na pewno nie zostały na nas rzucone jakieś czary. Fragment następujący po refrenie to czysty majstersztyk. Do tego dochodzi zrobiony z rozmachem teledysk, który można spokojnie postawić koło najbardziej ikonicznych videoclipów artystki. Kiedy Lady Gagę znowu wyzywają od satanistek, to naturalnie oczekuje się, że album będzie dobry. Spore było więc moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że reszta utworów wypada… inaczej.

Tak naprawdę niewiele ekscytacji dostarczają Garden Of Eden, Perfect Celebrity czy Vanish Into You. Choć nie można im odmówić genialnego wokalu Lady Gagi, to piosenki te giną po tak dobrych pierwszych kawałkach. Wszyscy dobrze wiemy, jak mocny jest głos piosenkarki. Niestety przy poprzeczce zawieszonej tak wysoko same popisy wokalne nie wystarczą. Na tym etapie album zaczyna trochę nużyć.

Zobacz również: Zalia – Serce – recenzja albumu

Wtedy zaczyna się Killah z udziałem Gesaffelsteina i wprowadza coś, czego absolutnie się nie spodziewałam. Od tego momentu album zamienia się kapsułę czasu i przenosi nas do lat 80. Zombieboy podsyca tę atmosferę, oferując subtelny, choć wyczuwalny basowy groove. Czy odrobina retro szkodzi temu albumowi? Absolutnie nie – są to jedne z ciekawszych pozycji na płycie. Wszyscy oczekiwali jednak, że Mayhem będzie pewnym powrotem do czasów The Fame Monster i Born This Way. Decyzja o dorzuceniu do całości synth-popu gryzie się trochę z wykreowanym w mediach obrazem nowej płyty.

LoveDrug wraca na oczekiwane tory, powtarzając tym samym schemat sprzed 2 vintage’owych utworów. Niby jest dobrze, gitara elektryczna pod koniec fajnie podkręca piosenkę, ale brakuje tutaj „tego czegoś”. Natomiast interesujący jest następny kawałek – How Bad Do You Want Me. Piosenka brzmi tak, jakby uciekła z sejfu niewydanych utworów Taylor Swift. Fani Swift doszukują się jej na albumie tak bardzo, że na TikToku powstają już teorie spiskowe na temat śpiewania przez nią chórków na tym nagraniu. Ile jest w tym prawdy – trudno stwierdzić, ale przy pierwszym przesłuchaniu How Bad Do You Want Me sama na chwilę swoim zwątpiłam.

Zobacz również: Emilia Pérez – recenzja filmu. Meksykańska telenowela po francusku

Don’t Call Tonight ponownie rozpoczyna się w rytmie lat 80., jednak całościowo wypada bardziej jak nowoczesna przeróbka jakiegoś starego hitu w radiu. W przypadku Shadow Of A Men sprawa ma się podobnie. Niby czuć tutaj starą Lady Gagę, ale nie ma ona przestrzeni, aby w pełni się rozwinąć. The Beast z kolei pasuje mi bardziej do postaci Ally z Narodzin gwiazdy niż do Lady Gagi. Spodziewałabym się tej piosenki raczej na soundtracku tego filmu aniżeli na Mayhem.

Blade Of Glass przygotowuje do zakończenia albumu, delikatnie go spowalniając. Ostatnią pozycją jest jednak Die With A Smile – utwór, który podbijał jakiś czas temu listy przebojów. Po raz kolejny powtarza się sytuacja, w której singiel promujący płytę wypada świetnie. Szkoda, że zabrakło tego w pozostałych piosenkach. Trzeba jednak przyznać, że duet z Bruno Marsem ciężko było popsuć. Wszystko, czego dotknie się ten facet, wychodzi po prostu dobrze.

Mayhem nie dostarczył tego, czego obiecywały zapowiedzi albumu. Jestem tym faktem trochę zdziwiona. Promujące płytę single były tak udane, że jej sukces wydawał się być pewniakiem. Na tych kilku utworach się jednak skończyło i reszta wypada na ich tle dość blado. Lady Gaga zapowiadała powrót do początków swojej twórczości, a dostarczyła nam miszmasz wszystkiego. Trochę tu synth-popu sprzed 40 lat, trochę inspiracji topowymi nazwiskami z aktualnych list przebojów. Naprawdę trudno stwierdzić, skąd takie rozbieżności w stylistyce piosenek. Co prawda tytuł płyty wskazuje na chaos, ale w tym przypadku nie możemy mówić o dobrym jego przedstawieniu. Pozytywny galimatias w popie kojarzy mi się z porwaniem w wir zabawy, a tutaj nieład jest wręcz męczący. Poszczególne utwory na Mayhem określiłabym mimo wszystko jako udane. W obliczu niespełnionych obietnic jest to jednak za mało.

fot. główne: Frank Lebon

Plusy

  • Świetne single…
  • Nienaganny wokal Lady Gagi

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • …które przyćmiewają resztę utworów
  • Chaos przytłacza słuchacza
Zuza Graczyk

Niewiele mówi, ale nadrabia pisaniem. Wszystkie pieniądze i czas wolny spędza na koncertach. Pasjonuje się przestarzałymi technologiami – uwielbia fotografię analogową i fizyczne kopie albumów muzycznych. W czasie wolnym czyta książki lub ogląda seriale.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze