Niedoparki – recenzja filmu

Czasami naprawdę nie trzeba wiele, żeby czekać z niecierpliwością na jakieś zdarzenie. Tyczy się to także sfery filmowej i oczekiwania na premierę danego tytułu. Powodów takiego stanu rzeczy może być oczywiście multum, od efektownych zwiastunów, poprzez udział w produkcji ulubionego aktora, aż po markę, jaką zdążył wyrobić sobie reżyser dzieła. W moim TOP3 najbardziej wyczekiwanych premier drugiego półrocza znalazła się VIII część Star Wars (wciąż wierzę, że pojawi się w niej odniesienie do Darth Jar Jara), remake Życzenia Śmierci (zbzikowałem na punkcie Bruce’a Willisa ostatnimi czasy) i… Niedoparki.

Powstałe na podstawie książki, Niedoparki zafascynowały mnie już w momencie, gdy zobaczyłem jaki jest pomysł na fabułę. Tytułowe potworki mieszkają w domach nic nieświadomych ludzi, a ich głównym źródłem pożywienia są skarpetki. Jednakowoż, jak sama nazwa wskazuje, niedoparki zjadają wyłącznie jedną skarpetę z pary, drugą zostawiając właścicielowi. Wyobrażam sobie w tej chwili wasze miny oraz podważanie mych kompetencji w komentarzach, a być może również i mojego stanu psychicznego, jednak przyznajcie sami – nie jest to okropnie słodki i uroczy pomysł na bajkę dla dzieci? Szkoda tylko, że twórcom absolutnie nie udało się stworzyć animacji, którą można oglądać gdziekolwiek indziej niż w państwie, w którym powstała, to jest Czechach – a i tu mam niemałe wątpliwości.

Zobacz również: Najlepsze bajki Disneya

Całość sprawia wrażenie, jakby scenarzystom starczyło pomysłu jedynie na wstęp i zakończenie, które w dodatku napisali w 5 minut, a następnych kilka lat zastanawiali się, co umieścić w środku filmu, zmieniając co jakiś czas koncepcję na ogólny charakter tej bajki. Jedyna zabawa jaka czeka widza przez niecałe 90 minut seansu to zakład, kto szybciej uśnie z nudów – któryś z rodziców obecnych na filmie czy dziecko tegoż rodzica. Toporna i niepotrzebnie zagmatwana historia oraz czeski humor (w tym wypadku czeski humor to synonim braku jakiegokolwiek poczucia humoru, jakby ktoś miał wątpliwości) powodują, iż Lichožrouti są bajką skierowaną absolutnie do nikogo.

Wielka szkoda, że wyszło jak wyszło, bo opowieść o stworkach pożerających skarpetki wydaje się świetnym materiałem na idealną bajkę dla dzieci. Tym, którzy są spragnieni poznania bliżej świata Niedoparków, pozostaje zapoznać się z pierwowzorami w postaci książek Pavela Sruta. Bo jeśli chodzi o ekranizację – można sparafrazować klasyka i śmiało powiedzieć, że czeska animacja skończyła się na Kreciku Sąsiadach.

Plusy

Ocena

2 / 10

Minusy

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze