Niestety, osiągnąłem już taki wiek, że nie jestem zbytnio na bieżąco z Cartoon Network. Dziwnym zrządzeniem losu, udało mi się nadrobić kilka nowszych produkcji od tej ulubionej stacji każdego dzieciaka. Po Fungisach i Ben 10, przyszedł czas na pełnometrażową wersję – jak się okazało – jednego z największych hitów CN.
Między nami, misiami zbiera bowiem wszędzie niesamowite oceny. Dostając przy tym również sporo nagród i nominacji. Serial opowiada losy trzech misiów – Grizza, Pandy i Lodomira. Nie trzeba geniusza, by zgadnąć, skąd się wzięły te imiona, co? W zeszłym roku Cartoon Network wyemitowało ostatni sezon tej animacji, a w przepięknym i niepowtarzalnym 2020 roku, dokładniej rzecz ujmując 21 listopada, bajka doczekała się pełnometrażowej wersji.
Zobacz również: Ben 10 kontra wszechświat: Film – recenzja
Między nami, misiami: Film był moją pierwszą stycznością z uroczymi niedźwiadkami. I jak mawia klasyk – oh boy, oh boy! Nie przypominam sobie, by jakakolwiek duża, kinowa animacja w ostatnich latach zdołała wywołać u mnie ten szczery i beztroski śmiech, co recenzowana tu produkcja. Ale od początku. Na czym skupia się historia? Otóż tytułowe misiaki w dość niezdarny sposób próbują podbić Internet i zdobyć sławę, co – lekko mówiąc – kończy się katastrofalnie. Ścigane przez bezwzględnego agenta z Wydziału Kontroli Dzikiej Natury, kierują się ku nowemu, lepszemu życiu w krainie zwaną Kanadą.
Bajka trwa nieco ponad godzinę, ale muszę przyznać, że w ciągu tych 70 minut, dzieje się naprawdę sporo. A przy tym można się pośmiać, niezależnie od ilości przebytych wiosen. To jest dla mnie największa zaleta animacji, których osobiście jestem wielkim fanem. Gdy są one uniwersalne i można się przy nich dobrze bawić w każdym wieku. Humor w pełnometrażowej wersji Między nami, misiami, poza standardowym skupieniu się na osobowościach głównych, włochatych bohaterów, poświęca także sporo uwagi Internetowym memom i viralom. Bardzo przyjemnie zobaczyć naśmiewanie się z klasyków YouTube’a, takich jak dramatyczny świstak czy Gangman Style.
Zobacz również: Najlepsze bajki Disneya
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to końcówka animacji. Choć sam motyw z granicami Kanady był genialny w swej prostocie, tak to co nastąpiło później, wywołało u mnie spore znużenie. Swoją drogą, ciekawostka – to druga po recenzowanym przeze mnie ostatnio Ben 10 animacja od Cartoon Network, która przemyca w swej treści krótką wstawkę homoseksualną. Czasy się zmieniły, co?
Między nami, misiami: Film to produkcja, przy której powinni bawić się dobrze zarówno młodzi, jak i nieco starsi widzowie. Idealny film dla całej rodziny, który swoją stylistyką i humorem zapewni rozrywkę wszystkim jej członkom.