Obecność 3: Na rozkaz diabła – recenzja filmu. Ari Aster, pomóż

Obecność doczekała się kolejnego rozdziału w swoim już nie tak małym uniwersum. W trzeciej części nastąpiła zmiana na stołku reżyserskim i miejsce Jamesa Wana zajął Michael Chaves. Pytanie więc brzmi – jak bardzo jest źle?

Całkiem lubiłem pierwsze dwie części Obecności. Dwójkę znacznie bardziej, a to ze względu na postać Zakonnicy. Cholera, ależ się jej bałem… Oczywiście, dopóki nie nakręcili komediowego spin-offu z nią w roli głównej. Wciąż, ani serii Obecność ani tym bardziej spin-offów o Annabelle nie zaliczyłbym do pierwszej dziesiątki najlepszych horrorów tego wieku. Bo gdzie im do Dziedzictwa, Cichego Miejsca, 30 Dni Mroku czy do tych mniej popularnych produkcji jak Lament, Saint Maud, Niech się stanie i Post Mortem? To typowe horror-popcorn movies, czyli horrory bazujące na jumpscare’ach, stworzone dla podekscytowanych Karyn i Sebiksów, chrupiących zdecydowanie za drogą kukurydzę i siorbiących donośnie colę ze swych kubeczków. Może z trochę wyższej półki niż większość paździerzy z gatunku, ale wciąż nie oferujące niczego poza jumpscare’ami.

Zobacz również: Najlepsze filmy o zombie

Trzecia część zmieniła reżysera i jest w kompletnie innym klimacie, niż dwie poprzednie odsłony. Założenie samo w sobie jest dobre, bo ileż można wałkować schemat rodzina przeprowadza się do nowego domu – ktoś zostaje opętany – Warrenowie przychodzą z odsieczą. Dlatego w najnowszej odsłonie serii Obecność pominięto pierwsze dwa etapy schematu i film zaczyna się od razu od egzorcyzmów na najmłodszym członku rodziny Glatzel, Davidzie. Egzorcyzmy nie idą tak, jak powinny, więc do akcji wkracza chłopak siostry Davida, Arne, zachęcający demona do wzięcia jego zamiast chłopczyka. Demon mówi: w sumie, czemu nie. Następnego dnia Arne zabija swojego kolegę i idzie do więzienia. W tym miejscu trochę się gubię, bo nie jestem do końca pewien, o co walczą Warrenowie. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby udowodnić w sądzie istnienie diabła i tym samym uniewinnienie Arnego….? A potem zmienia się to w misję uratowania go przed samobójstwem? I w całość zostaje wplątany jakiś stary, emerytowany ksiądz i kult satanistyczny…?

Zobacz również: W krótkim kinie #2 – The Last Séance, Finley, Other Side of the Box

Całość przypomina mi crossover Scooby’ego Doo z Malanowski i Partnerzy. Niewiele tu horroru w horrorze, nawet jak na typowo popcornowy straszak. A gdy jumpscare’y już się pojawiają, są jasno zasygnalizowane. Rozśmieszyło mnie to niemiłosiernie, bo taką jumpscare’ową scenę zazwyczaj buduje się przez 5-10 sekund, w ekstremalnych wypadkach 15. W trzecim Conjuring dostajemy scenę, budowaną przez ponad 40 sekund. I to zdecydowanie nie jest dobra scena. Ze trzy momenty całkiem klimatyczne są, ale powiedzmy sobie szczerze – co ciekawego może zaoferować trzecia część głównej serii, a bodajże siódma czy ósma całego tego horrorowego uniwersum? Pomysł, aby odciąć się już od domowych opętań i podejść inaczej do tematu sam w sobie był ciekawy. Zawiodła realizacja. Nie ma tu napięcia, jest za to mnóstwo okropnie napisanych dialogów i bijąca z ekranu nuda. Kurde, jest nawet motyw ściągnięty z Ostatniego Jedi. Abstrakcja totalna, że znalazło się coś, co łączy Gwiezdne Wojny Obecnością.

Wydaje mi się, że po decyzji Jamesa Wana o zejściu z reżyserskiego stołka, już nikt nie brał Obecności 3 na poważnie – ani aktorzy, ani producenci, ani tym bardziej scenarzysta. Chciałbym powiedzieć, że to z powodu COVIDA, że Warner chciał mieć jakiś film na szybko do kin, ale nie, nie. Obecność 3: Na Rozkaz Diabła kręcono latem 2019 roku. I wydaje mi się, że nikt nie chciał wchodzić w buty Wana i tylko Michael Chaves, mający na koncie jedynie Topielisko, pomyślał że to wielka szansa. Koleś bez żadnego doświadczenia, z jednym kiepskim filmem na koncie, bierze się za obecnie najgłośniejszą horrorową markę. I jak Boga kocham, w jednej czy dwóch scenach ewidentnie widać, jak po wypowiedzeniu bardzo tandetnego dialogu, Wilson i Farmiga cisną bekę z tego, jak bardzo kiepski film kręcą.

Konkluzja więc jest taka, że najlepszym horrorem jaki widziałem w tym roku pozostaje Ojciec.

OCENA: 2.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze