Alice Merton – S.I.D.E.S. – recenzja płyty

W obecnych czasach, gdzie zalewa nas masa nowej muzyki, łatwo przegapić, w oceanie świetnie wypromowanych „tworów” coś naprawdę wartościowego, choć z mniejszym polem marketingowego rażenia. Piszę o tym na samym wstępie, bo gdyby nie przypadek, w ogóle nie wiedziałbym, że Alice Merton wydała właśnie swój drugi album pt. S.I.D.E.S. Płytę, która mnie zachwyciła.

Alice Merton znamy przede wszystkim z wielkiego hitu No Roots (301 mln. wyświetleń na YT, prawie 292 mln. na Spotify). I to by było tyle… Jej debiutancki album Mint z 2019 roku, choć bardzo sympatyczny, został przyćmiony przez wspomniany wyżej hit. W takiej sytuacji największym sprawdzianem jest zazwyczaj druga płyta. I S.I.D.E.S. jest, moim zdaniem, dużo lepsza od swojej poprzedniczki. Choć nie ma tu tak nośnego przeboju (na taki próbowano wykreować Vertigo, ale, choć oczywiście bardzo nośny, to są tu zdecydowanie lepsze numery). Co najważniejsze, S.I.D.E.S. to urocze i świetne skomponowane oraz wyprodukowane piosenki ale ja dostałem tutaj ogrom szczerości i emocji. Praktycznie każdy kawałek powoduje u mnie jakiś „zryw”, a to naprawdę zdarza się rzadko.

Zobacz również: Szczegóły trasy koncertowej Nocnego Kochanka

Ciekawe, że zazwyczaj psioczę na ilość utworów gdy jest ich za dużo. Tutaj jest ich aż 15 a ja wcale nie narzekam na ich długość ani wypełniacze… Dobra, dość rozpływów, skupmy się na muzyce. Dostajemy tutaj bardzo modny, przystępny indie pop (Future czy 100 stories, gdzie barwa Alice przypomina trochę Taylor Swift, ale tło muzyczne jest, choć przystępne, to jednak z domieszką ‘alternative’), czasem podszyty gitarami, jak otwierający, genialny Loveback z wykrzyczanym refrenem. Jest też mocna sekcja rytmiczna  – monumentalny Letting You know z piękną partią bębnów czy Blinside z funkującym basem, przypominający klimatem i aranżacją utwory Alanis Morissette z Jaged Little Pill. Zresztą skojarzenie nie musi być aż tak absurdalne gdy przypomnimy sobie, że na tej legendarnej płycie pogrywał najbardziej funkowy basista wszechczasów czyli Flea z RHCP. Mamy również elektroniczne nawiązanie do lat 80’ (choćby Blurry).

I tak można wymieniać. Myślę, że każdy, bez względu na to, co mu gatunkowo w duszy gra, powinien sięgnąć po S.I.D.E.S. Na pewno, bo to zdecydowanie ten sam target, pobiła w tym roku na głowę samą Florence. Boję się tylko, że mało kto zauważy i przeurocza Alice Merton będzie zapamiętana jako One Hit Wonder…

Plusy

  • Emocje, dużo emocji
  • Świetne, różnorodne stylistycznie piosenki
  • Barwa Alice też robi swoje

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Na razie za dużo ich nie odkryłem…
  • …ale po sukcesie No Roots pewnie oczekiwano od Merton kolejnego wielkiego komercyjnego przeboju , a tu go nie ma
Przemek Kubajewski

Dyrektor Akademii Menedżerów Muzycznych. Entuzjasta wszystkiego, co składa się na pojęcie 'popkultura'. Zawodowo zajmuje się marketingiem, PRem i sprzedażą w branży muzycznej (i nie tylko). Prywatnie fan gier video, piłki nożnej (głównie angielskiej) i książek o latach 90' (taki z niego boomer). Nie ma jednak na to za dużo czasu, bo przede wszystkim poświęca go swoim dzieciom. Zarówno zawodowo jak i prywatnie słucha dużo muzyki i bardzo lubi dzielić się spostrzeżeniami na jej temat z innymi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze